Yusuf Raisov: „W ACB nie mamy żadnych kontraktów – wszystko opiera się na sile słowa”
Piekielnie utalentowany Yusuf Raisov opowiada o potencjalnym rewanżu z Maratem Balaevem, braku kontraktu z ACB oraz ewentualnych występach w UFC.
Ciągle młody, wciąż nieprawdopodobnie zdolny 22-latek z Groznego, Yusuf Raisov podczas medialnego dnia zorganizowanego przez ACB podzielił się z kibicami kilkoma ciekawymi informacjami dotyczącymi swoich relacji z organizacją Mairbeka Khasieva. Relacji, które dla części fanów mogą wydać się odrobinę zaskakujące.
Młody adept klubu Berkut Grozny może pochwalić się znakomitym rekordem 11 zwycięstw w 12 walkach, w który zaplątała się tylko jedna porażka. Doznał jej z rąk człowieka, który, wydawać by się mogło, dobija już do drugiego brzegu swojej kariery, weterana i mistrza kategorii piórkowej Marata Balaeva. Yusuf zachował się jednak jak mężczyzna. Przyjął tę lekcję na pierś. W międzyczasie pokonał dwóch następnych oponentów i powoli zaczyna nieśmiało spoglądać w kierunku Petersburga, gdzie na co dzień stacjonuje Balaev. Bardzo chciałby zrewanżować się swojemu prawie dwa razy starszemu koledze:
Byłoby super, gdyby to była już następna walka. Jakiegoś szczególnego ciężaru nie czuję. Nie ma dla mnie różnicy, czy walczę u siebie czy na wyjeździe. Nawet jeśli miałby to być teren mojego przeciwnika. Przecież ani jemu, ani mnie w klatce nie pomoże nikt.
– rezolutnie zauważa Raisov w rozmowie z portalem Vestnik MMA.
Żadnej presji nie czuję. Jeśli jest przeciwnik, moim celem jest zabrać mu pas. Pozostaje trenować i dać sobie szanse, a wszystko inne należy do Najwyższego. A ile pojedynków trzeba będzie wygrać, to już nie jest ważne. Jesteśmy wojownikami. Sportowcami. Możemy przegrać bitwę – ale nigdy wojnę.
Na wszystkie batalie, które przyszło mu stoczyć w formule MMA, tej jednej grudniowej nie zapomni do momentu, aż nie odpłaci pięknym za nadobne aktualnymu mistrzowi. Co oczywiscie nie znaczy, że nie szanuje tego, co ma:
Byłem świetnie przygotowany, ale co się tyczy wdrożenia taktyki na walkę… Tutaj, można powiedzieć, przegapiłem swój moment. Ale w żadnym wypadku nie chcę też umniejszać zasług swojego przeciwnika. Zobaczymy, jak się wszystko ułoży następnym razem.
A, że następny raz nastąpi, nie ma wątpliwości, nie szczędząc lidze ACB pochwał:
(ACB) to organizacja na najwyższym poziomie. Każdego zawodnika pilotują i każdego też wysłuchają. Jestem dumny, że mogę tutaj występować. Jest to organizacja, która pochodzi z mojej Republiki (Autonomicznej Republiki Czeczenii, przyp. red.). Wszystkim zawodnikom jest tutaj na tyle komfortowo, że każdy chce dać od siebie jak najwięcej. Mairbek jest, można powiedzieć, dla nas jak ojciec. Wymaga od nas dużo i my też będziemy robili wszystko, by kierownictwo było zadowolone.
Na pytanie, jak sformułowany jest jego kontrakt z ACB, młodzian wypalił:
Między nami nie ma żadnego papieru, mamy swoje słowo. Mamy świetne honoraria. Jeśli widzą naszą ciężką pracę, mogą nam zrobić prezent. Więc u nas nie ma żadnych kontraktów. Wszystko opiera się na sile słowa.
Słowo i honor jest ważne, o ile nie najważniejsze… ale za Kaukazem. Co jednak jeśli rzeczony papier pojawi się w przesyłce zza oceanu?
Nie będę ukrywał, że chciałbym powalczyć w UFC, ale dla mnie ważne jest słowo, które daliśmy naszej organizacji. Tutaj mamy wszelkie warunki do rozwoju, są świetni zawodnicy. Przykład Alberta Tumenova pokazuje, że są topowi zawodnicy, którzy przechodzą do ACB. Tak więc będę rozwijał naszą organizację.
– ucina spekulacje Raisov, który zapewne doskonale zdaje sobie sprawę, że czerpiąc małymi łyżeczkami, zapracuje sobie i na słowo, i na papier.
*****