Rustam Khabilov z przesłaniem do Kevina Lee: „Idę po niego”
Rozpędzony serią pięciu zwycięstw Rustam Khabilov chciałby w kolejnej walce skrzyżować rękawice z Kevinem Lee lub Michaelem Johnsonem.
Rustam Khabilov nie ukrywa, że nie był szczególni zadowolony z walki, jaką dał z Desmondem Greenem podczas gali UFC Fight Night 115. Ostatecznie skończył z tarczą, ale pojedynek zdecydowanie nie porwał.
Szczerze mówiąc, nie byłem zadowolony z tej decyzji, bo chciałem skończyć ten pojedynek, ale po mojej ostatniej walce w grudniu miałem dwie operacje – na kolano i ramię. Myślę, że miało to wpływ na jej przebieg.
– powiedział Tygrys w rozmowie z dziennikarzami po gali.
A ponadto rywal – to typ rywala, który nie walczy ofensywnie, nie atakuje, cały czas ucieka, ucieka. Tego rodzaju zestawienia nie są najlepsze.
Dla Khabilova było to już piąte zwycięstwo z rzędu i nie ukrywa, iż liczy na to, że powróci do czołowej piętnastki kategorii lekkiej, gdzie gościł przed kilkoma laty – zanim przytrafiły mu się dwie porażki z rzędu, z Bensonem Hendersonem i Adriano Martinsem.
30-letni Dagestańczyk ma też już na oku dwóch rywali z czołówki.
Pierwszym z nich jest Michael Johnson, który w Rotterdamie znajdował się w narożniku Desmonda Greena. Pojedynek ten nie jest jednak szczególnie realny, bo Amerykanin zdradził ostatnio, że wybiera się do kategorii piórkowej.
Khabilov ma też jednak opcję zapasową – choć również nieszczególnie na tę chwilę realną.
Jest jeszcze jeden zawodnik, który opowiada dużo bzdur, dużo głupot.
– powiedział.
To Kevin Lee. Opowiadał bzdury o mnie, o całych (dagestańskich) zapasach i tak dalej. Rzuciłem mu wyzwanie. Pisałem do niego na Twitterze i odpowiadał.
Powiedział, że jest gotowy na walkę gdziekolwiek i kiedykolwiek. Ale gdy sprawy zaczęły nabierać realnych kształtów, po prostu gdzieś znikną. A teraz tylko gada. Próbuje walczyć o tymczasowy pas, ale chcę, żeby wiedział, że idę po niego.
Obaj zawodnicy – Khabilov i Lee – znajdują się w medialnym sporze już od dawna.
*****