Derrick Lewis odpowiada Travisowi Browne i Francisowi Ngannou
Derrick Lewis zabrał głos po porażce z Markiem Huntem na UFC Fight Night 110, w pierwszej kolejności odpowiadając na przytyki medialne ze strony Travisa Browne i Francisa Ngannou.
Kto sieje wiatr, zbiera burzę – chciałoby się rzec po porażce Derricka Lewisa z Markiem Huntem w walce wieczoru gali UFC Fight Night 110 w Nowej Zelandii. Amerykanin w ostatnich miesiącach chętnie w mediach żartował na lewo i prawo, nie szczędząc przytyków rywalom z kategorii ciężkiej, ale dopóki wygrywał, miał nad sobą swego rodzaju parasol ochronny. Wraz z porażką z Samoańczykiem wszystko się zmieniło.
Mark Hunt rozbija Derricka Lewisa w walce wieczoru UFC FN 110 – video
Wśród zawodników, którzy wykorzystali okazję, aby odpłacić mu pięknym za nadobne, znaleźli się Travis Browne, który zarzucił Czarnej Bestii brak serca do walki, zapraszając go jednocześnie do rewanżu, oraz Francis Ngannou, który zaatakował z innego kierunku.
https://twitter.com/francis_ngannou/status/873765683565273088
Lewis powiedział, że ja wygrać z Arlovskim, bo jest stary i ma 37 lat, ale Mark Hunt 43 lata pobić go jak dziecko ???
W końcu zatem, po dwóch dniach medialnej ciszy w eterze, Lewis przemówił, jednym tweetem odpowiadając obojgu:
Travis Browne waking up from the dead saying he wants a rematch and Francis learning how to use google translator talking shit 🤦🏿♂️🤷🏿♂️🖕🏿
— Derrick Lewis (@Thebeast_ufc) June 12, 2017
Travis Browne wraca z zaświatów, mówiąc, że chce rewanżu, a Francis uczy się, jak wykorzystać google translatora do pieprzenia bzdur
Póki co nie wiadomo, na ile poważne były słowa Lewisa, który w oktagonie po walce z Huntem zapowiedział, że prawdopodobnie był to jego ostatni występ w oktagonie. W przeszłości bowiem nie raz, nie dwa jego przewidywania rozmijały się z rzeczywistością. Za czasów swoich pierwszych bojów zapowiadał, że stoczy tylko kilka pojedynków, żeby spłacić dom, a potem znika, a przy okazji poprzedniej potyczki zapewniał, że robi sobie co najmniej kilkumiesięczną przerwę, podczas której ani myśli trenować, by cztery tygodnie później zaakceptować starcie z Samoańczykiem.
*****