Marcin Held o walce z Damirem Hadzovicem: „Chciałem wygrać efektownie”
Marcin Held wspomina nieudaną walkę z Damirem Hadzovicem, w której wyraźnie prowadził, nadziewając się na koniec na nokautujące kolano rywala.
Pomimo trzech porażek z rzędu przygoda Marcina Helda z UFC będzie trwać nadal, o czym szczęśliwy zawodnik poinformował dzisiaj rano. Tyszanin powróci do oktagonu 21 października podczas gali UFC Fight Night w trójmiejskiej Ergo Arenie.
W rozmowie z Przeglądem Sportowym polski zawodnik nawiązał do swojej ostatniej potyczki – wyjątkowo pechowej porażki z Damirem Hadzovicem podczas gali UFC Fight Night 109 w Sztokholmie. Reprezentant poznańskiego Ankosu MMA wyraźnie wygrał – a wręcz zdominował – dwie pierwsze rundy, by na początku trzeciej przy próbie wkręcenia się po nogę rywala zainkasować potężne kolano, który zakończyło walkę.
Down 0-2? No problem, @DamirHadzo walks it off. Dear lord. #UFCFIGHTPASS pic.twitter.com/wxeFTYg8ZD
— UFC Fight Pass (@UFCFightPass) May 28, 2017
Wiem, że mogłem uciekać przed Hadzoviciem. Wiele osób pyta mnie, dlaczego to zrobiłem. Chciałem zrobić „wkrętkę” do założenia dźwigni na nogę rywala, wygrać efektownie.
– powiedział Held.
Sam nie lubię oglądać walk, w których zawodnik ma przewagę i nie stara się wygrać przed czasem. Poszukałem dźwigni i Hadzović złapał mnie kolanem. Miałem pecha albo on doskonały timing. Może faktycznie nie powinienem był ryzykować, wiedząc, że rywal często kopie? Ale z drugiej strony tyle razy wychodziło, na przykład w walce z Patrickym Freire’em.
W bogatej karierze 25-letniego zawodnika była to pierwsza porażka przez nokaut.
Dostałem czysto w ucho, straciłem przytomność.
– przyznał Polak.
Obudziłem się szybko, ale w pełni świadomy stałem się dopiero w szpitalu. Nigdy tak nie oberwałem nawet na sparingu. Założono mi na ucho 16 szwów, ale są już zdjęte i ucho wygląda jak nowe. Myślę, że sytuacja nie była aż tak straszna, na jaką mogła wyglądać. Czuję się dobrze, nic mnie nie boli. Po takim nokaucie chce się jak najszybciej wrócić do trenowania.
*****