Pierwsza Mama MMA
Historia Anny Azovskiej – prawdopodobnie najsłynniejszej mamy w światowym MMA.
Mieczysław Fogg – znany, mam nadzieję, nie tylko naszym mamom – za swojego żywota mógł pochwalić się kilkoma ponadczasowymi utworami. Jednym z nich jest bez wątpienia piosenka dla mam – Serce Matki. Jak się okazało, data 26 maja może zostać wykorzystana do napisania kilku słów o mamie, ale takiej rodem ze świata MMA.
Zanim więc, Drogi Czytelniku, przystąpisz do dalszej lektury, dla dobrego wprowadzenia w nastrój tego właśnie dnia, posłuchaj poniższego utworu.
“Jedynie serce matki uczuciem zawsze tchnie
Jedynie serce matki o wszystkim dobrze wie”
Owa mama to Anna Azovska. Lat 45, piątka dzieci, trzech synów i dwie córki.
Pani Anna nie jest zwykłą mamą. Zwykła mama chroni swoje dzieci, każe im uważać na siebie, nie chce, by zrobiły sobie coś złego – stara się chronić je na każdym kroku. Chce, by wyrośli na dobrych ludzi z przyzwoitymi zawodami, mieli szczęśliwe rodziny, swoje dzieci i tak dalej i tak dalej.
Pani Anna z pewnością też chce wszystkiego, co najlepsze dla swych pociech. Nie idzie jednak wytyczoną sztampową maminą drogą. Wytacza inną, własną. Każda z jej latorośli uprawia mieszane sztuki walki. Ba! Każdy syn jest już zawodowym fighterem, a i córki podobno też przymierzają się do zajęcia się MMA na poważnie.
Mało tego – ok kilku lat pani Anna sekunduje wszystkim swoim synom w czasie ich zawodowych walk. Dla publiczności zgromadzonej wokół klatki stała się już postacią wręcz kultową – nie ma na sali osoby bardziej rozentuzjazmowanej niż Pani Anna. Nawet w czasie transmisji telewizyjnych poza głosami komentatorów, w tle słychać “piękne” matczyne dyspozycje. Czy pomagają synom czy wręcz odwrotnie, to już inna sprawa. Jedno jest pewne – żaden przeciwnik braci Kichigin na takie wsparcie ze swojego narożnika nie ma co liczyć.
W tym miejscu nie trzeba się nazbyt rozpisywać – zobaczcie sami:
Komentarz do powyższego nagrania zbędny. Chyba każdy fighter chciałby mieć w swoim narożniku tak zaangażowanego sekundanta. W sumie nawet tłumaczenie jest tutaj zbędne. Wszystko oddaje nam ekspresyjna mimika szanownej pani i reakcje fanów siedzących w tle.
Warto odnotować, że synowie pani Anny nie walczą na jakichś podrzędnych rosyjskich galach. Grigorij (8–5), Georgij (14-5) i Viktor (10-5) Kichiginowie brali udział już w takich wydarzeniach jak zawody Fight Nights Global czy ACB. I co należy również odnotować, nie służyli tam jako worki treningowe. Zresztą nie mogliby. Gdyby w żyłach któregoś z nich w trakcie boju zabrakło ognia i woli walki – mama natychmiast staje na posterunku i ten ogień roznieci. Nie ma że boli, że rywal lepszy. Masz oddać w klatce całe serce albo czeka cię zapewne jeszcze jedna walka – ale w domu. Nawiasem mówiąc, nie tylko synowie mogą obawiać się swojej mamy, która po przegranej batalii potrafi podejść z pretensjami do nieznającego się na robocie sędziego z… kozacką szablą.
(ostatnie 30 sekund filmu)
“Dać trochę ciepła umie i każdy ból zrozumie”
Czy Pani Anna również słuchała Mieczysława Fogga? Chyba nie…
Na powyższym filmiku pani Anna strofowała syna, pytając, dlaczego jej nie posłuchał i zszedł w nogi przeciwnika. Przecież to takie proste.
— caposa (@Grabaka_Hitman) May 25, 2017
Jesus, that was a brutal beatdown at FNG. Grigoriy Kichigin got his ass kicked, and then his mom slapped the shit out of him afterwards. pic.twitter.com/TJgWyGKDx8
— caposa (@Grabaka_Hitman) May 25, 2017
— caposa (@Grabaka_Hitman) May 25, 2017
Oczywiście nie jest to jedyny, apodyktyczny, obraz pani Anny. Jest i druga strona, która z pewnością sprawi, Drogi Czytelniku, że spojrzysz bardziej przychylnym okiem na postępowanie – nie bójmy się tego słowa użyć – Pierwszej Mamy MMA.
Jest to historia jej życia. A dokładnie historia miłości do swych dzieci, którym poświęciła się całkowicie. Pierwszego syna urodziła, mając zaledwie 17 lat. Łącznie na świat wydała szóstkę dzieci. Nie omijały jej jednak tragedie. Pierwszą hiobową wieścią była śmierć 7-letniej córeczki, która zmarła w wyniku utonięcia. Drugą, która jeszcze bardziej zaprawiła panią Annę, był jej mąż – alkoholik, który zmarł niedługo później.
To wszytko zahartowało ją do tego stopnia, że mając tylko malutkie gospodarstwo rolne pod Stawropolem i pięcioro dzieci do wykarmienia, pani Anna postanowiła rzucić wszytko, zabrać rodzinę i wyprowadzić się pod Moskwę, aby tam zapewnić synom dobre warunki do treningu mieszanych sztuk walki. Wcześniej zdecydowała się zaszczepić w nich miłość do tego sportu, a pierwszym „trenerem” braci Kichigin był… Fedor Emalianienko! Znaczy, kaseta video z nagraniami jego walk dla japońskiej organizacji PRIDE. Pierwszą salką treningową był dla nich korytarz własnego domu. Niezła Kozaczka z tej Mamy (swoją drogą, taką narodowość właśnie wpisuje, wypełniając różne kwestionariusze – Kozak).
Synowie znają jej poświęcenie. Każdy darzy ją miłością bezwzględną i gotów jest skoczyć za nią w ogień. Wiadomo – raz bywa lepiej, raz gorzej, jak to w rodzinie, ale wiedzą oni doskonale, że wszytko, co do tej pory osiągnęli, zawdzięczają wytrwałości i odwadze swojej mamy. To jej pamiętają i za to ją kochają!
I my wszyscy wzorem braci Kichigin, kochajmy swoje mamy. Nie tylko w dniu ich święta. Bo, idąc za ostatnim wersem refrenu piosenki Fogga:
A gdy przestaje dla nas bić, tak ciężko, ciężko żyć.
*****