Krzysztof Jotko: „Na inne walki po wygranej z Branchem chyba się nie zgodzę”
Krzysztof Jotko opowiada o przygotowaniach do walki z Davidem Branchem na UFC 211 w Dallas oraz swoich dalszych planach.
Już w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego Krzysztof Jotko wejdzie do oktagonu UFC po raz ósmy, w pojedynku otwierającym kartę główną gali UFC 211 (rozpiska i godziny transmisji) w Dallas mierząc się z Davidem Branchem.
Co ciekawe, jest to dla zawodnika z Ornety pierwsza walka na terenie Stanów Zjednoczonych – i nie ukrywa, że bardzo cieszy go nie tylko miejsce gali, ale też jej status. UFC 211 w zgodnej opinii fanów i komentatorów uchodzi za najlepszą galę 2017 roku.
Trochę inaczej ma się jednak sprawa z doborem rywala…
Czy jestem zadowolony z przeciwnika? Nie do końca, ale jaki jest, taki jest.
– powiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Jotko.
Branch jest dosyć znany w Stanach. Na pewno bardziej znany niż ja – i to jest też dobra szansa, żeby mu to zabrać i też być znanym bardziej po tej walce, niż jestem teraz.
Branch to wszechstronny zawodnik, który jednak lubuje się przede wszystkim w walce w parterze. I właśnie nastawionego na grappling planu taktycznego spodziewa się po nim Polak.
Razem z trenerami doszliśmy do wniosku, że ta walka może być podobna do walki z Thalesem Leitesem, czyli David również będzie chciał sprowadzić mnie do parteru i tam spróbować swoich sił. Jestem na to bardzo dobrze przygotowany. Trenowałem w Top Teamie z bardzo dobrymi wrestlerami, którzy byli na macie od piątego czy szóstego roku życia, więc nie będzie łatwo mnie przewrócić.
– stwierdził Jotko.
Trzeba mnie przewrócić, utrzymać, znaleźć dobrą pozycję i poddać, więc to jest naprawdę długa droga i na pewno nie będzie to łatwe.
Przygotowania do walki z Leitesem polski zawodnik spędził w tajskim Phuket Top Team oraz American Top Team, a do pomocy ściągnął też sobie swojego dawnego trenera od boksu Zbigniewa Raubo.
Okazuje się jednak, że nie wszystko przebiegało tak, jak wyobrażał sobie to Jotko.
Największą trudnością były całe przygotowania.
– zdradził.
W tych przygotowaniach miałem troszeczkę pecha. Borykałem się z kontuzjami – ale to nie były kontuzje jakieś bardzo poważne.
Na dzień dzisiejszy wszystko jest cudownie, czuję się naprawdę bardzo dobrze. Szybki, silny i zdrowy w 100 procentach. Jak mówię, te przygotowania miałem pechowe, cały czas miałem jakieś drobne kontuzje, cały czas było „coś”. W przypadku walk z Leitesem czy Tamdanem McCrorym całe przygotowania przebiegały perfekcyjnie, nigdy nic mi się nie stało, a tym razem troszeczkę pechowo, ale jak to sobie mówię: po takim ciężkim obozie przygotowawczym sukces będzie lepiej smakował.
Sklasyfikowany obecnie na 9. miejscu w rankingu kategorii średniej ornetowianin wygrał już pięć pojedynków z rzędu. Jeśli w pokonanym polu zostawi też Brancha, może śmiało celować w pojedynki ze ścisłą czołówką „odkorkowanej” dziś dywizji do 185 funtów. Jego ambicje sięgają jednak nawet dalej.
Myślę, że po tej walce będę miał tylko walki z rywalami z pierwszej dziesiątki i pierwszej piątki. Na inne walki chyba się nie zgodzę po wygranej z Branchem.
– zapowiedział.
Po obejrzeniu walki Tito Ortiza z Kenem Shamrockiem wiedziałem, że ten sport to jest mój sport. Następnym moim marzeniem było trafienie do UFC – trafiłem do UFC. Moim następnym celem jest pas UFC – na pewno jeśli nie w tym, to w przyszłym roku dostanę tę upragnioną walkę o pas i zwyciężę ją.
Do naszej obszernej analizy pojedynku Krzysztofa Jotki z Davidem Branchem zapraszamy poniżej: