Pracownik UFC odpowiada na „kłamliwe” zarzuty Ala Iaquinty
Anonimowy pracownik UFC odpowiada na powtarzające się raz za razem tyrady ze strony Ala Iaquinty pod adresem UFC.
Wygląda na to, że historie opowiadane przez regularnie rugającego UFC Ala Iaquintę nie do końca odpowiadają rzeczywistości – przynajmniej jeśli wierzyć anonimowemu pracownikowi amerykańskiego giganta, który w rozmowie z portalem MMAJunkie.com odpowiedział na zarzuty zawodnika.
Przede wszystkim potwierdził on, iż Iaquinta został ukarany zakazem bonusów przez łącznie trzy walki, z których pierwszą była ta z Diego Sanchezem, którego zdemolował podczas gali UFC Fight Night 108. Wymienił też trzy powody, dla których takowa kara została na niego nałożona.
Chodzi mianowicie o zdemolowanie pokoju hotelowego przez Iaquintę po gali UFC 183, na której znokautował Joego Lauzona, przeklinanie podczas transmisji (wywiadu) na żywo po kolejnej walce – zwycięstwie z Jorge Masvidalem – oraz niestawienie się na zjeździe zawodników UFC w 2015 roku.
Iaquinta opowiadał już wcześniej o wspomnianym zjeździe, na którym się nie pojawił, przekonując, że odbywał wówczas obóz przygotowawczy i takowy wyjazd po prostu rujnował mu plany.
Jego historia o zjeździe nie uwzględnia jednego ważnego elementu – nigdy nie powiadomił nas, że nawet nie wsiadł do samolotu.
– skontrował wersję Iaquinty wspomniany anonimowy pracownik UFC.
Nigdy nie zadzwonił, żeby powiedzieć nam, żebyśmy nie wysyłali po niego samochodu na lotnisko. Mieliśmy też zabukowany hotel. Wszystko było przygotowane, a on nawet nie zadzwonił, żeby powiedzieć, że nie przyjeżdża – każdy by się o to wściekł.
Wysłaliśmy auto na lotnisko, żeby go odebrać, a jego nie było. Nigdy nie zadzwonił, żeby powiedzieć: „Nie przyjadę”. Nie zadzwonił, nie powiedział, że go nie będzie, a my wysłaliśmy tam auto – jak niedojrzałym trzeba być? Mógł powiedzieć: „Nie poleciałem, nie przyjeżdżam”. To nieodpowiedzialne.
To jednak nie wszystko, bo Iaquinta miał też wielki żal do organizacji za to, że – jak przekonywał – musiał błagać ją o to, aby opłaciła mu operację kolana, której poddał się niespełna dwa lata temu. Anonimowe źródło MMAJunkie.com przedstawia jednak zupełnie inny obraz całej historii.
To była chroniczna kontuzja – czyli coś, do czego nie doszło podczas treningów czy walk dla nas, więc ubezpieczyciel ją odrzucił.
– powiedział pracownik UFC.
Było wiele różnych alternatyw, ale Al nalegał na operację. UFC zapłaciło dziesiątki tysięcy dolarów, aby pokryć to z własnej kieszeni, nie mając żadnego obowiązku, aby to robić, bo była to chroniczna kontuzja, co znaczy, że rozwijała się przez lata.
Pan Iaquinta nawet raz nie zadzwonił do medycznej ekipy UFC czy Dany, aby im podziękować. Zamiast tego opowiada, jak musiał błagać, co jest nieprawdą, bo zgodziliśmy się na to. Zapłaciliśmy za to. Nasz zespół medyków był obecny podczas operacji, za którą zapłaciliśmy, a Al nawet raz za to nie podziękował. Zamiast tego w internecie opowiada, jak błagał, co jest w 100% nieprawdziwe. To kłamstwo.
Dana, Lorenzo i nasz zespół pracowali tygodniami nad tym, żeby załatwić mu tę operację – która się powiodła. A zamiast podziękowań słyszymy prowokacje względem Dany, który za to zapłacił. Gdy Al nauczy się brać odpowiedzialność za swoje czyny, stanie się lepszą osobą.
*****
Nate Diaz: „Chcecie mi dać walkę z Eddiem Alvarezem? Jak śmiecie?”