Michael Bisping: „Wił się po podłodze jak mała dziwka, mając nadzieję, że dostanie wygraną”
Mistrz kategorii średniej odniósł się do kontrowersji związanych z pojedynkiem Gegarda Mousasiego z Chrisem Weidmanem podczas gali UFC 210 w Buffalo.
Zakończenie pojedynku pomiędzy Gegardem Mousasim i Chrisem Weidmanem podczas gali UFC 210 w Buffalo wywołało na świecie mnóstwo dyskusji, a Amerykanin zdecydował się nawet złożyć odwołanie od rezultatu walki, wedle którego przegrał przez techniczny nokaut.
Podczas konferencji prasowej po gali Weidman zapewniał, że chciał wrócić do walki, ale z nieznanych mu przyczyn nie pozwolili mu na to lekarze. Później natomiast pojawiło się nagranie, w którym narożnik Weidmana mówi, że ten nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytania lekarzy o dzień tygodnia, a zapytany o aktualny miesiąc, odpowiedział: luty.
Ormianin z kolei przyjął zupełnie inną optykę, po gali oceniajac, że Amerykanin próbował wykorzystać zasady na swoją korzyść, a potem nie chciał dalej walczyć.
Chciał rozwiązać to sprytnie, wykorzystać zasady, żeby mnie zdyskwalifikowano. Nie obwiniajcie mnie. Tyle mogę powiedzieć hejterom.
Głosu w sprawie nie mógł też nie zabrać zasiadający na tronie kategorii średniej – w ocenie niektórych: papierowym – Michael Bisping, który w swoim podcaście Believe You Me przychylił się do tezy Ormianina, kreatywnie ją rozwijając, a zarazem przemycając i przytyk w kierunku zwycięzcy.
Najważniejsze w tej całej walce nie było to, czy obalenia Weidmana były nieporadne czy nie albo jak gówniana była obrona przed obaleniami Mousasiego czy stójka Chrisa. Największa kontrowersja to zakończenie walki.
– powiedział Hrabia.
Chris Weidman sam jest sobie winny za to, że walka została przerwana. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że były to dwa nieprzepisowe uderzenia. Weidman myślał więc, że ma pięć minut. Ale daj spokój, stary, odegrał oscarową rolę! Pojechał naprawdę grubo. Sądził, że ma pięć minut, ale wił się po macie, łapał się za głowę, jęcząc: „Auuuuu”. Naprawdę dał tam popis. Przewrócił się nawet z kolan na plecy.
Dlatego więc, że zachowywał się tak, jakby był tak bardzo ranny i kontuzjowany, komisja powiedziała „nie, nie będziesz kontynuował”, więc orzekli TKO. Nie wiem, czy to była słuszna decyzja, ale Weidman chciał wygrać przez dyskwalifikację albo chociaż doprowadzić do tego, żeby odebrano punkt Mousasiemu.
Koniec końców, te kolana doszły – ale były przepisowe, co wiemy dzięki powtórkom. Weidman natomiast odegrał scenę. Wił się na deskach. Łapał się za głowę jak 6-latek, którzy palnął się w głowę i potrzebuje opatrunku od mamusi. Trzymał się za główkę jak mały chłopczyk. „Auuu, mamusiu, mamusiu, zrobiłem sobie ziaziu w główkę”. A potem przewraca się na plecy, kręci się na podłodze.
Bisping przypomniał też swoją konfrontację z Andersonem Silvą, w której również zainkasował kolano na głowę – tyle że nieco mocniejsze.
Gdy biłem się z Andersonem Silvą, w końcówce trzeciej rundy wypadła mi szczęka, on wyskakuje, wali mnie kolanem w twarz, otwiera na niej pełno ran – potrzebowałem jakieś dwadzieścia szwów na twarzy potem – padam na deski. Gdy mnie trafiał, zabrzmiała syrena. Czy przewróciłem się na podłogę, wołając „mamusiu, mamusiu, proszę, pomóż!”? Nie! Wstałem, starłem krew z twarzy, wsadziłem szczękę, wziąłem oddech, napiłem się łyk wody, wróciłem i się biłem. Nie wiłem się na podłodze jak mała dziwka z nadzieją, że komisja da mi zwycięstwo. A on to zrobił!
Tak samo jak Daniel Cormier na ważeniu ustawił sobie wagę tym ręcznikiem, tak i Chris Weidman próbował ustawić sobie wynik walki tym zgodnym z przepisami kolanem.
*****