Michael Bisping bez ceregieli o GSP: „Je*any jaszczurze…”
Michael Bisping i Georges Saint-Pierre starli się słownie podczas konferencji prasowej poprzedzającej ich walkę.
Nie brakowało emocji podczas konferencji prasowej z Michaelem Bispingiem i Georgesem Saint-Pierrem, która odbyła się w Las Vegas przed zaplanowaną na drugą połowę tego roku walką obu zawodników o pas mistrzowski kategorii średniej.
– Mam nadzieję, że mnie nie zabije. Będę go unikał, jak długo będzie się dało – powiedział na rozpoczęcie sternik UFC, Dana White, zapytany o Yoela Romero. – Zadbamy o niego. Zatroszczymy się o Yoela. Georges powraca, a nie jest tak, że dużo czasu mu zostało. Chciał tej walki, Michael chciał tej walki i jestem pewien, że fani jej chcą, więc zrobiliśmy ją. Zadbam o Yoela.
Wydarzenie rozpoczęło się bez Brytyjczyka, co zdecydowanie nie przypadło do gustu White’owi, który przyznał, że nie mogą go zlokalizować.
Dziennikarze zebrani na sali skupili się więc na Kanadyjczyku.
– Nie będę dawnym GSP – zapowiedział Rush. – Jeśli powrócę jako ten sam Georges Saint-Pierre, którym byłem, gdy osiągałem sukcesy, czeka mnie bardzo ciężki wieczór w dniu walki. Jeśli powracam, to dlatego że ja sam, moi trenerzy i moi sparingpartnerzy są przekonani, że jestem lepszą wersją siebie samego. Wierzę, że osiągnąłem teraz szczyt atletyzmu, wiedzy i mądrości jako zawodnik i udowodnię to wszystkim.
Dla St. Pierre’a starcie w limicie 185 funtów będzie pierwszym tego rodzaju pod banderą UFC.
– Zawsze ważę tyle samo – między 185 funtami i 190. W rzeczywistości nawet niektórzy goście z kategorii lekkiej są ode mnie więksi. Jestem półśrednim o przeciętnych gabarytach. To wielkie wyzwanie. Ten biznes jest jak giełda. Notowania jednych gości są wysokie, innych niskie, ale się to zmienia cały czas. Gdy rywalizowałem w 170 funtach, miałem przed sobą niezwykle mocnych rywali w kolejce do walki. Doznałem kontuzji, pozrywałem więzadła, a oni na mnie czekali. Gdy walczysz, to tak naprawdę nie walka jest niebezpieczna – ale przygotowania do niej. Musisz mieć sparingpartnerów, którzy odwzorują środowisko, w którym będziesz potem się bił – więc musisz trenować z cięższymi gośćmi. Nie znaczy, że są automatycznie lepsi, ale są ciężsi i prawdopodobieństwo kontuzji jest większe. Obecnie nie mam pasa, nikt na mnie nie czeka, mogę robić, co zechcę. Czasowo zgrało się to idealnie. Chcę wywołać wiele szumu swoim powrotem. I tak, jak powiedziałem, to jest jak giełda, a obecnie gościem z najwyższymi notowaniami jest Michael Bisping.
– Mam długofalowy cel i ogólny kierunek, w którym chcę się udać – powiedział GSP. – Mam 36 lat. Nie pozostało mi wiele walk, ale chcę wielkich walk – dlatego zrobię wszystko, żeby bić się w największych możliwych walkach…
– Kogo to, kurwa, interesuje? Wszyscy mają na to wyjebane – przerwał mu przepitym głosem Bisping, który właśnie wszedł na scenę. – Przepraszam wszystkich za spóźnienie, Dana – przepraszam, Georges – przepraszam.
– Ale nikt nie ma wyjebane na twoje spóźnienie – wszedł mu stanowczo w słowo White, następnie głosem nieznoszącym sprzeciwu komenderując – Siadaj.
– Myślę, że Vegas mocno cię wymęczyło – rzucił zawadiacko GSP.
– To bez znaczenia, bo ja, kurwa, wymęczę ciebie, więc stul, kurwa, mordę i słuchaj – odparował bez ceregieli Hrabia, który najwyraźniej wymazał już ze swojej pamięci błagalne prośby o walkę z GSP sprzed kilku miesięcy. – Mówisz o byciu pierdolonym półśrednim – i jesteś, kurwa, półśrednim. Rozumiesz? Ja jestem średnim. Nie mogę się, kurwa, doczekać, żeby stanąć z tobą twarzą w twarz. Wstań! Wstań i popatrz na różnicę gabarytów. Zjeżdżaj do pierdolonej Kanady.
– To wszystko, co na mnie masz.
– Mam na ciebie o wiele więcej, stary.
– Umiejętności, IQ w oktagonie, atletyzm. Wszystko jest po mojej stronie.
– Naprawdę? Wzrost? Zasięg? Dobry wygląd? Kurwa, akcent? Jab? Ciosy? Kopnięcia? – pytał retorycznie Brytyjczy. – Georges, słuchaj, podczas gdy cię nie było, bo bałeś się wszystkich biorących koks, ja miałem jaja, żeby walczyć z tymi gośćmi. Odszedłeś, ruszyłeś w pogoń za, kurwa, ufoludkami. Nie wiem, co tam, kurwa, robiłeś, ale wszyscy mają wyjebane na to, gdzie byłeś i co robiłeś. Wracasz, ale ten sport jest już inny. Gra skończona.
– Uważam, że powinieneś się zamknąć – powiedział GSP, już nieco zirytowany. – Pogrążasz się. Nadal jesteś pijany? Czy co się dzieje? Co się dzieje z tym gościem? Twój głos… Co się dzieje z twoim głosem? Mój Boże. Jesteś zdrowy, wszystko dobrze? Czy może coś z głową? Za dużo dostałeś?
– Georges, wyjdę tam nawalony, a i tak cię pokonam. Nawet nie będę trenował. Ty, kurwa, kurduplu.
W międzyczasie St. Pierre wyjaśnił też aspekt sponsorski. W oktagonie będzie oczywiście reprezentował Reeboka, ale poza nim – prawdopodobnie także podczas tygodnia poprzedzającego walkę – nosił będzie Under Armour.
– Gdzie jest twój pas? – zaczął ponownie Bisping. – Georges, gdzie jest twój pierdolony pas? Nie masz żadnego. Sport poszedł do przodu, stary. Poszedł do przodu.
– Mogłem jeden ukraść, gdy utknąłeś, pijąc gdzieś w Vegas.
– Przestań. Proszę, przestań. I mówisz, że ja się pogrążam? To ty się pogrążasz.
– Moim zadaniem jest pokonać tego siedzącego obok pijaka – zapowiedział GSP.
– Wow, wow, wow! Dlaczego podnosisz ciągle, że jestem pijany? Jakie ma to znaczenie? Całą, kurwa, karierę byłem pijany. Dana to potwierdzi. Jaką to, kurwa, robi różnicę? Dlaczego ma to znaczenie? Jestem Anglikiem. Jestem, kurwa, w Vegas. I będziemy się bić. Kiedy będzie ta walka, Georges? Kiedy chcesz się bić? Bo ja mogę bić się teraz. Będę bił się teraz, skurwielu. I taka jest właśnie między nami różnica.
– Nie przerażasz mnie nawet w najmniejszym stopniu.
– Nie próbuję cię przerazić, pierdolony boidudku. Rzecz w tym, że to ja jestem prawdziwym wojownikiem. Ty jesteś sportowcem. I dobra twoja! I jesteś bardzo, bardzo dobrym sportowcem – ale ty jesteś sportowcem, a ja wojownikiem.
Kanadyjczyk przyznał, że na okoliczność przejścia do kategorii średniej spróbuje nabrać trochę wagi, mięśni. Odpowiedział też na „sportowe” zarzuty Brytyjczyka, przypominając, że w swojej karierze wiele przeszedł, wrócił po kontuzji, pokazał serce, pokonywał takich zawodników jak Carlos Condit czy BJ Penn.
– Więc gadasz o pokonaniu BJ-a Penna… Piórkowego – zaczął Hrabia. – To zawodnik kategorii piórkowej. Ja jestem średnim. Prawdziwym średnim. Walczyłem w kategorii półciężkiej i miałem tam rekord 15-0, stary. Jesteś bardzo, bardzo dobrym zawodnikiem, Georges. Bardzo cię szanuję. Koniec końców jednak, nie przez przypadek istnieją kategorie wagowe. Szanuję, że wracasz, ale wiem, dlaczego mnie wybrałeś. Uważasz, że jestem łatwą walką. Tak, jak uważał Anderson. Jak uważał Luke Rockhold, którego znokautowałem w pierwszej rundzie. Jak wszyscy inni. Tak… Pierdolony Luke Rockhold. Raz za razem udowadniałem im, że się mylą.
– Ten gość tutaj – kontynuował Bisping – największy półśredni w historii, nie chciał bić się z Andersonem, gdy ten coś znaczył, ale teraz wraca, żeby bić się ze mną. Jasne. Naprawdę dobry zawodnik.
Brytyjczyk został również zapytany o Yoela Romero, któremu przeszedł koło nosa titleshot.
– Jeśli jest taki dobry, niech po prostu kontynuuje zwyciężanie – powiedział mistrz. – Bo wiecie co? Georges nie ma narzędzi, żeby mnie zranić. Mogę wam pokazać wiadomość do Dany White’a, w której napisałem, że Georges mnie nie zrani. A więc sześć tygodni po tej walce zmierzę się z Yoelem Romero. Zgadza się, Dana?
– Zgadza się.
– Więc, Yoel, siedź na pierdolonym stołku, rób, co chcesz, obsraj się w gacie, cokolwiek zechcesz – ja nigdzie się nie wybieram.
Zapytany raz jeszcze o swoje plany po walce z Bispingiem – czy powróci do kategorii półśredniej, czy spróbuje po ewentualnym zwycięstwie bronić pasa kategorii średniej – GSP ponownie odpowiedział wymijająco.
– Mam długofalowy plan. Wiem mniej więcej, w którym kierunku się udać. Mam 36 lat i chcę toczyć największe walki. Teraz jednak mam krótkofalowy plan, którym jest ten gość. I tylko to się liczy.
– Czy możesz cokolwiek powiedzieć o długofalowych planach? – dopytywał dziennikarz.
– Nie – odparł GSP.
– „Nie” – wtrącił się Bisping. – Nie może ci nic powiedzieć. O to chodzi w całej tej konferencji, Georges. Jesteś tu, kurwa, żeby gadać. Powiedz im coś. Proszę. Nie było go od czterech lat, ale nie, nie może wam nic powiedzieć. Dlaczego nie możesz im nic powiedzieć? Minęły cztery lata, powiedz mi coś. To twój moment, jedziemy!
– Cóż…
– „Cóż”, dobrze, jedziemy, dajesz.
– To jak giełda, nie wiesz, kto będzie miał dobre notowania, kto złe. Zleję tego gościa, a potem zobaczymy, jakie duże wyzwanie się pojawi.
GSP przekonywał też, że pomimo wulgarnego zachowania Bispinga w najmniejszym stopniu nie żałuje, że wybrał go na swojego rywala.
– Zranię go, naprawdę go zranię. Zranię go naprawdę mocno.
– Im więcej gadam, tym bardziej chce mnie trzepnąć w twarz, więc… Powodzenia.
– Uważa, że jestem łatwą walką – powiedział chwilę potem Bisping. – Bądźmy szczerzy. Przyznaj, Georges, uważasz, że jestem łatwiejszą walką (od Tyrona Woodley’a). Wybrał, co mu się wydaje łatwiejsze. Jesteś półśrednim, a idziesz kategorię wyżej, żeby wyglądało to legendarnie? Nie. Robi to, bo jest cipką i szuka łatwych walk. Ale się, kurwa, przekonasz, że jesteś w błędzie.
– Zobaczymy, zobaczymy.
– Ta, dobrze powiedziane.
Zapytany pośrednio o sytuację Yoela Romero, któremu niejako skradł walkę o pas, GSP przypomniał, że on sam musiał stoczyć pięć pojedynków, zanim dostał możliwość rewanżu z Mattem Hughesem.
– W takiej samej sytuacji jest Demian Maia – powiedział Kanadyjczyk. – Khabib jest w takiej samej sytuacji. I wielu innych. Po prostu mam taką możliwość i nie mogę jej przegapić. To największa walka, jaką mogę teraz zrobić – i dlatego ją zrobię.
Temat Kubańczyka poruszono zresztą raz jeszcze, pytając tym razem Bispinga, czy jako zawodnik, który sam czekał bardzo długo na swoją szansę, w najmniejszym choćby stopniu sympatyzuje z Romero.
– Absolutnie. Yoel to niesamowity zawodnik. Naprawdę nim jest. To wybryk natury, świetne zapasy, nokautujące uderzenia. Jest zasłużonym pretendentem numer jeden. Ale to nie ja zestawiam walki – ja je tylko akceptuję. Po prostu. Georges tego nie robi – taka różnica. Czy kiedykolwiek, gdy Dana do mnie zadzwonił, odrzuciłem walkę? Nigdy. Yoel więc będzie następny. Po prostu. Pokonam Georgesa. Wszyscy wiemy, że pokonam Georgesa – życzę ci wszystkiego dobrego, stary, szanuję cię, twój obóz i ten popierdolony wyraz wyższości na twojej twarzy, jakbyś miał jakiś plan, jakbyś wiedział coś, czego my nie wiemy. Co takiego wiesz, o czym ja nie wiem? „A lotta thinks”. Jebany jaszczurze… Więc, tak, planuję pokonać Georgesa
*****