Luke Barnatt: „Kiedyś sądzono, że Mamed może zdetronizować Andersona Silvę”
Luke Barnatt zapowiada konfrontację z Mamedem Khalidovem podczas gali ACB 54 oraz opowiada o opcjach, jakie pojawią się, gdy go pokona.
Rozpędzony czterema zwycięstwami z rzędu Luke Barnatt powróci do akcji 11 marca, mierząc się w walce wieczoru gali ACB 54 w Manchesterze z Mamedem Khalidovem. Dla Brytyjczyka będzie to pierwsza w karierze walka wieczoru na własnym terenie i choć zdaje sobie sprawę, że spełnienie oczekiwań swoich fanów łatwe nie będzie, pozostaje dobrej myśli.
Jeśli spojrzeć na to z punktu widzenia statystyki, ma trzy razy więcej walk ode mnie, ale mam wrażenie, że to dla niego najcięższa walka od dawna.
– powiedział Bigslow w rozmowie z TheSportBible.com.
Im dalej, tym słabszy się staje, bo się starzeje. Wygrałem czterty walki w czternaście miesięcy, a on nie jest tak aktywny – w tym czasie stoczył tylko jeden pojedynek.
Jest jednak najwyżej notowanym europejskim średnim w historii. Kiedyś sądzono, że może być gościem, który zdetronizuje Andersona Silvę. Jestem underdogiem, ale pasuje mi to w walce na moim terenie.
Barnatt jest przekonany, że jego warunki fizyczne – jest bardzo wysoki i dysponuje dużym zasięgiem ramion – stanowić będą nie lada problem dla Khalidova, choć wskazuje inny czynnik, który jego zdaniem sprawi zawodnikowi z Groznego jeszcze więcej kłopotów.
Mam chyba 17 centymetrów przewagi wzrostu! Każdy, kto z tego żartuje, kończy znokautowany. Nie wiem, czy naprawdę (Khalidov) żartuje, ale na pewno siedzi mu to w głowie.
– zapowiedział Brytyjczyk.
To ogromna przewaga, ale jego największym problemem będzie mój styl. Cały czas na tobie siedzę, rzucam ciosy – czego on nie lubi.
28-letni zawodnik zdaje sobie doskonale sprawę, że pokonanie Khalidova otworzy mu szereg nowych możliwości.
Podpisałem kontrakt na jedną walkę z ACB. Mogą wyrównać moją następną ofertę, a ja mam prawo ją zaakceptować albo odrzucić.
– ujawnił zawodnik.
Zależy od tego, co się wydarzy i jak będzie wówczas wyglądał krajobraz po walce z Khalidovem. Jeśli wygram i pojawi się UFC z dobrą ofertą, wezmę ją. Jeśli będą się wahać, moje życie nadal pozostanie perfekcyjne. Mieszkam w Hiszpanii, mam pracę komentatora, swój klub i wspaniałą żonę. Gdy dołączasz do UFC, wszystko jest temu podporządkowane. Mówią ci, gdzie i kiedy walczysz – i nie masz nad tym kontroli.
Istnieje też wiele innych organizacji. Gdy pokonam Mameda, a ACB będzie chciało mnie zatrzymać, muszą wystawić solidny czek. Mam też opcje związane z Pancrase w Japonii i z Bellatorem, choć gdyby było oferty z UFC i KSW, to raczej bym się z nimi nie związał.
Mam więc trzy opcje po tej walce. Mogę powalczyć o pas kategorii średniej ACB, zmierzyć się z Khalidovem w rewanżu w KSW albo powrócić do UFC.
*****
Borys Mańkowski: „Kiedyś Mameda wszyscy wielbili, a teraz na niego jadą”