Michael Bisping: „Nigdy nie dostałem nawet $1 miliona wypłaty”
Zasiadający na tronie kategorii średniej Michael Bisping wyjaśnia, dlaczego chce kasowej walki oraz wskazuje idealny dla siebie scenariusz na najbliższe miesiące.
Nie jest żadnym sekretem, że zbliżający się do końca swojej sportowej kariery mistrz kategorii średniej Michael Bisping poszukuje teraz walk, które zapewnią mu jak największą gażę. A jeśli nie walk, to jak największych gal, które będą gwarancją dużej sprzedaży PPV, dzięki czemu jako mistrz otrzymujący swoją dolę ze sprzedaży subskrypcji PPV mógłby przytulić solidny grosz.
Goszcząc w programie The MMA Hour, Brytyjczyk wyjaśnił, jakie dokładnie kierują nim motywy i dlaczego uważa, że jak na obecne czasy jego gaża w UFC nie jest już satysfakcjonująca.
Powiem tak – z całym ogromnym szacunkiem dla UFC i Dany White’a, który zawsze był wobec mnie bardzo uczciwy, Dana zawsze traktował mnie z największym szacunkiem i tak dalej. Zawsze byłem szczęśliwy, zawsze byłem zadowolony z tego, ile zarabiam. Ale teraz widzę nową erę w UFC. Widzę naokoło gigantyczne wypłaty, których nigdy nie byłem częścią. Zarabiałem bardzo dobrze, nie zrozumcie mnie źle, zarabiałem bardzo dobrze, ale widzę teraz innych ludzi dostających o wiele większe pieniądze – i trochę mnie to wkurza.
– powiedział Bisping.
Nie będę psioczył na UFC, bo zawsze dobrze mi płacili, zawsze byłem zadowolony z pieniędzy, jakie dostawałem. Chciałbym po prostu być częścią tych gigantycznych gal, zanim przejdę na emeryturę. To wszystko. Wielka wypłata, po której mógłbym przejść na emeryturę. Czy mogę teraz przejść na emeryturę i żyć przez resztę życia z tego, co mam? Nie, nie mogę. Powtarzam, że UFC zawsze dobrze mi płaciło – i tak było. Zawsze podpisywałem kontrakty i zawsze byłem z nich zadowolony w tym czasie, gdy je podpisywałem. Nie mogę temu zaprzeczyć.
Nie wliczając licznych $50-tysięcznych bonusów, jakie Brytyjczyk otrzymywał na przestrzeni swojej kariery, to ostatnie oficjalne dane na temat jego gaży pochodzą z zeszłorocznej gali UFC 199, na której zdobył pas mistrzowski, ubijając Luke Rockholda, oraz z UFC 159 z 2013 roku, na której pokonał Alana Belchera. Za tę pierwszą otrzymał $250 tys. (brak premii za zwycięstwo), za tę drugą – $425 tys. ($275k podstawy i $150k premii za zwycięstwo).
Widzę Rondę Rousey i Conora McGregora z $3 milionami gwarantowanymi, a do tego PPV, co łącznie dawałoby $10 milionów wypłaty. Ja nigdy nie dostałem $10 milionów, nigdy nie dostałem nawet $1 miliona wypłaty.
– kontynuował Hrabia.
Więc oczywiście, że chcę kasowych walk. Kto ich nie chce? Robię to całe życie, poświęciłem się temu sportowi i czuję, że na to zasługuję. Oczywiście, że trzeba na to zasłużyć, ale zasłużyłem – jestem mistrzem świata. Chcę więc jak największych walk.
Rozumiem jednak, że to biznes. Tworzysz wokół siebie zgiełk medialny i ludzie chcą cię oglądać. Nie mam nic przeciwko oglądaniu Tyrona Woodley’a, ale domyślam się, że całkiem nieźle ostatnio zarobił. Albo Joanna Jędrzejczyk. Wszyscy oni są na tych wielkich kartach z Conorem, który jest oczywiście wielkim magnesem. Gdy zestawiane są te cholernie mocne karty, zawsze wiadomo, że będzie dobre PPV. I chcę być częścią czegoś takiego.
Brytyjczyk nawiązuje w ten sposób oczywiście do gali UFC 205 w Nowym Jorku, w walce wieczoru której wystąpił Conor McGregor, deklasując Eddiego Alvareza i tym samym sięgając po pas mistrzowski kategorii lekkiej. Mistrzowie Joanna Jędrzejczyk i Tyron Woodley, którzy również walczyli w Madison Square Garden, posiadają premię z PPV, które – jak zawsze w przypadku Irlandczyka – sprzedało się doskonale. Dodatkowo, polska mistrzyni w 2015 roku walczyła też na gali UFC 193 z Rondą Rousey i Holly Holm w rolach głównych, która również sprzedała ponad milion subskrypcji PPV.
Zanim jednak zrobią z tego jakieś gówniane nagłówki – zawsze byłem zadowolony z UFC i swoich wypłat, ale teraz, gdy sport staje się coraz większy i większy, i większy, jest więcej do wyciągnięcia.
– zastrzegł Bisping.
Brytyjczyk przyznał, że powoli dochodzi do siebie po operacji kolana i prawdopodobnie byłby w stanie wykurować się na maj, choć byłoby to odrobinę za szybko. Idealnie na drugą obronę pasa mistrzowskiego pasowałyby mu czerwiec lub lipiec.
Prognozuje, że jego kolejnym rywalem będzie rozpędzony serią ośmiu wiktorii Yoel Romero, ale nie ukrywa, że nadal istnieje szansa na to, by do akcji wkroczył Goerges Saint-Pierre, który – jak ujawnił Brytyjczyk – jest bardzo bliski dopięcia umowy z UFC i powrotu do oktagonu.
Zapytany o idealny scenariusz na najbliższe miesiące, 37-letni zawodnik nie pozostawił złudzeń.
Dostaję Georgesa Saint-Pierre’a, pokonuję Georgesa Saint-Pierre’a – mam wtedy pokonane wszystkie legendy, bo pokonałem Dana Hendersona, pokonałem Andersona Silvę, pokonałem Georgesa Saint-Pierre’a – i wtedy mierzę się z pretendentem numer jeden, czyli Yoelem Romero. To byłby dla mnie perfekcyjny scenariusz.
– powiedział Bisping.
Jedynym powodem, dla którego wymieniam Georgesa Saint-Pierre’a, jest to, że wiem, że chce ze mną walczyć – i miałem ofertę, aby z nim walczyć. Tylko dlatego jest w mojej głowie. Gdybym w końcówce zeszłego roku nie dostał oferty na walkę z nim, nawet by mi prze głowę teraz nie przemknął. Ale pojawiła się prosto przed moją twarzą szansa na kilkumilionową wypłatę. Może jestem głupcem, ale chcę tych pieniędzy. Chcę kilku milionów dolarów na swoim koncie. Chcę tego dla swojej rodziny, dla moich dzieci. Abym na emeryturze nadal wiódł dobre życie. Dlatego tego chcę – nie dlatego, że chcę okraść UFC czy okraść fanów z walki przeciwko pretendentowi numer jeden albo zrobić na złość Yoelowi Romero. Chcę tego dla swojej rodziny.
Więc w idealnym scenariuszu biję się z Georgesem Saint-Pierrem, pokonuję Georgesa Saint-Pierre’a – nie mam żadnej kontuzji, bo Georges nigdy nie zadaje obrażeń w swoich walkach – a potem szybko wracam już po sześciu tygodniach, żeby bić się z Yoelem Romero. Chce tego, więc to dostanie. Gwarantuję.
*****
Yoel Romero: „W tamtej chwili Michael Bisping nie chciał być mistrzem UFC”