Jan Błachowicz: „OSP jest do zrobienia i mam zamiar to udowodnić”
Jan Błachowicz opowiada o zbliżającej się walce z Ovincem St. Preuxem, do której dojdzie 4 lutego na gali UFC Fight Night 104 w Houston.
Przed pojedynkiem z Alexandrem Gustafssonem był gremialnie skreślany, uchodząc za największego underdoga wrześniowej gali UFC Fight Night 93.
Przegrał, ale dał dobrą – przede wszystkim na nogach, gdzie miał przewagę nad słynącym przecież z doskonałych umiejętności stójkowych Szweda – walkę.
Teraz jednak sklasyfikowany na 15. miejscu w rankingu kategorii półciężkiej Jan Błachowicz skupia się już na kolejnym rozdziale swojej przygody z UFC – do oktagonu powróci bowiem już 4 lutego, na gali UFC Fight Night 104 idąc w tany z Ovincem St. Preuxem.
Będzie trzeba udowodnić 4 lutego, że zasługuję i wskoczyć pięterko wyżej.
– powiedział polski zawodnik w programie Puncher.
Ja w to wierzę. Wiemy, że robimy z trenerami dobrą robotę. Z Gustafssonem jakiś błąd był popełniony. Teraz już tego błędu nie będzie i wiemy, że rozwijamy się w dobrym kierunku, głód walki wrócił. Myślę, że tym razem walka przed czasem i na moją korzyść.
Cieszynianin nie ukrywa, że dwie z rzędu porażki – z Jimim Manuwą oraz Corey’em Andersonem – były w dużej mierze spowodowane jego przetrenowaniem oraz nieodpowiednim podejściem do walki. Przekonuje, że od czasu opuszczenia Poznania i powrotu do Warszawy wszystko się zmieniło.
Na pewno głód walki wrócił taki, jak był na początku kariery. To jest bardzo ważne, bo nadajemy na tych samych falach z trenerami. Po przeprowadzce z powrotem do Warszawy na nowo zaczęło mi się układać i w życiu, i w treningu. To jest dla mnie bardzo ważne, że atmosfera jest idealna. Zdrowie? Nic nie boli, żadnych kontuzji. To też jest bardzo fajne.
– stwierdził Błachowicz.
Wydaje mi się, że stójkowa na pewno pod okiem trenera Złotkowskiego i Piotra Jeleniewskiego wystrzeliłem do góry – i to dużo. Teraz nadrabiamy braki zapaśnicze i pracę w parterze, których ostatnio zabrakło. I czuję, że zaczynam znowu się kręcić w parterze i zapasy zaczynają też wychodzić
OSP w kwietniu tego roku stanął przed życiową szansą, zastępując kontuzjowanego Daniela Cormiera w konfrontacji z Jonem Jonesem. Nic z tego jednak nie wyszło – przetrwał co prawda z Bonesem pięć rund, ale walczył bardzo defensywnie, bezbarwnie.
Pomimo tego Jones przyznał, że St. Preux sprawił mu nie lada problemy, także na etapie rozpoznania. Zawieszony obecnie za doping dominator kategorii półciężkiej wyjaśniał, że w fazie przygotowań do walki absurdalnie szczegółowo rozpracowuje każdego swojego przeciwnika, identyfikując jego schematy walki. W przypadku St. Preuxa nie było to jednak możliwe, bo mający haitańskie korzenie zawodnik takowych nie posiada – wnosi do oktagonu absolutny chaos i nieprzewidywalność.
Obecnie natomiast OSP znajduje się pod ścianą, bo ostatnio przegrał też z Jimim Manuwą. Trzecią z rzędu porażką może przypieczętować swój los w UFC.
Na pewno na jego tylną nogę będę musiał zwrócić największą uwagę, bo to taka jego główna broń.
– ocenił Cieszyński Książę.
Patrząc na jego walki z Manuwą czy Jonem Jonesem, to jest do zrobienia i mam zamiar to udowodnić 4 lutego.