Travis Browne: „Kwestionujcie mnie – mocno was zasmucę”
Travis Browne opowiada o zbliżającej się walce z Derrickiem Lewisem, minionej z Fabricio Werdumem oraz etapie kariery, na jakim się znajduje.
Travis Browne zdecydowanie nie znajduje się w najlepszym momencie swojej kariery – przegrał dwie kolejne walki, łącznie trzy z ostatnich czterech, i jeśli wyjdzie na tarczy z kolejnej, przed oczami stanie mu widmo zwolnienia z UFC. O taki scenariusz postara się rozpędzony serią pięciu kolejnych wiktorii Derrick Lewis, z którym zmierzy się 11 lutego na gali UFC 208.
Ten ostatni nie był co prawda zadowolony z siebie po ostatnim zwycięstwie – pokonał Shamila Abdurakhimova – wspominając w wywiadzie po walce, że po takim występie nie zasłużył na starcia z Brownem i Markiem Huntem, w pojedynki z którymi celował, ale ostatecznie stanie naprzeciwko tego pierwszego. Hapa nie ukrywa, że taktuje tę walkę bardzo osobiście.
(Lewis) spogląda na czołową dziesiątkę, szuka najłatwiejszej walki i wybiera mnie. Nie wiem, w jaki sposób można z tego zrobić jeszcze bardziej osobistą sprawę.
– wyjaśnił Browne w rozmowie z ESPN.com.
Na ogół nie jestem gościem od gadania bzdur i szanuję go jako zawodnika, ale chcesz się przetestować, koleżko? Dobrze trafiłeś. Pokażę ci, o co w tym całym gównie chodzi.
W swoim ostatnim występie Browne skrzyżował ponownie rękawice z Fabricio Werdumem na wrześniowej gali UFC 203. Wziął co prawda to starcie w zastępstwie, ale szczerze liczył na to, że zrewanżuje się Brazylijczykowi za porażkę sprzed dwóch lat.
Nic jednak z tego nie wyszło – po bezbarwnej walce, w której z rzadka tylko wyprowadzał ofensywę, a dodatkowo nabawił się kontuzji ręki, przegrał jednogłośną decyzją sędziowską.
To najdziwniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek przytrafiła mi się w walce. Spoglądam w dół i widzę kość wystającą z mojej ręki. Gdy do tego doszło, a obok miałem gościa, który próbuje urwać mi głowę, nie wiedziałem, co robić.
– powiedział 34-letni zawodnik.
Wziąłem przerwę, której być może nie powinienem był brać. Nie wiem, co powiedzieć.
Wychodząc do tej walki, byłem gotowy na młóckę, ostrą bitkę. I wtedy to dziwaczne gówno się przypałętało. Wybiło mnie to z rytmu.
Regularnie krytykowany za treningi pod okiem Edmonda Tarverdyana, Hawajczyk nie planuje przenosić się do żadnego innego klubu. Wspomina jedynie, że być może do jego sztabu dołączy jeden albo dwóch nowych asystentów, oraz że ściągnie kilku mocnych sparingpartnerów.
Nie wywodzę się z zapasów, nie wywodzę się z boksu czy kickboxingu. To moje bolesne początki. Widzicie, jak rozwijam się na największej scenie przeciwko najmocniejszym gościom. Czuję, że najlepsze dopiero przede mną.
– zapowiada.
Kwestionujcie mnie. Proszę, abyście mnie kwestionowali. Jeśli będziecie to robić, mocno was zasmucę.
Komentarze: 1