UFC

Edson Barboza: „Mogę się zgodzić na pięć kopnięć na rundę”

Edson Barboza chce jak najszybciej powrócić do oktagonu, wskazując rywali, z którymi najchętniej spotkałby się na placu boju.

Edson Barboza ostatnio widziany był w oktagonie na lipcowej gali UFC on FOX 20, rozmontowując byłego mistrza kategorii lekkiej Strikeforce i pretendenta do pasa w UFC Gilberta Meldendeza. Od kilku miesięcy Brazylijczyk garnie się do powrotu, ale póki co nic z tego nie wyszło.

Zastanawiałem się pewnego razu, kiedy stoczę kolejną walkę i przeciwko komu, gdy dotarło do mnie, że nikt nie rzuca mi wyzwań.

– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com 30-letni zawodnik.

Wszyscy ci goście mówią o sobie nawzajem to i tamto, ale nikt nie wspomina Edsona Barbozy. Może sądzą, że gdy nie będą o mnie mówić, to ja i moje kopnięcia znikniemy.

Jeszcze przed nowojorską galą UFC 205 zwycięski w dwóch ostatnich pojedynkach Brazylijczyk zapowiadał, że chętnie zmierzyłby się z Khabibem Nurmagomedovem. Okazuje się jednak, że nie skończył tylko na słowach, ale przeszedł też do działania.

Ludzie sądzą, że Khabib może być najgorszym stylistycznie zestawieniem dla mnie. Ale wiecie co – poprosiłem mojego menadżera, żeby dążył do walki z nim w Nowyn Jorku.

– ujawnił Barboza.

Z całym szacunkiem, ale chyba wybrał po prostu łatwiejszą walkę z Michaelem Johnsonem i nie winię jego ani nikogo innego za to. Goście, którzy ze mną walczą – bez względu na to, czy wygrywają, czy przegrywają – wychodzą z walki poobijani.

Brazylijczyk słynie ze swoich atomowych lowkingów, będąc jedynym zawodnikiem w historii UFC, który skończył dwóch rywali tą właśnie techniką. To nie wszystko jednak – Barboza pozostaje też jedynym fighterem, który ubijał rywali kopnięciami na nogi, na korpus oraz na głowę.

Może powinienem przestać kopać nogi gości na czarno i niebiesko.

– zażartował Junior.

Wiem, że moje kopnięcia to zło, ale jestem dobrym gościem. Może powinienem obchodzić się z gośćmi delikatniej?

To dla mnie trudne. Nigdy w życiu nie dałem nudnej walki. Wychodzę tam i daję z siebie wszystko. Lubię tak walczyć i ludzie lubią to oglądać. Nie gadam – walczę.

Sklasyfikowany na 6. miejscu w rankingu kategorii lekkiej Brazylijczyk nie słynie z wywoływania do walki rywali po nazwisku, czyniąc to tylko od wielkiego dzwona. Teraz jednak nastał ten czas.

Uważam, że powinienem walczyć z kimś z czołówki mojej kategorii.

– powiedział Barboza.

Jeśli jest w tym sporcie jeszcze jakaś logika, tak to powinno teraz wyglądać. Michael Chiesa? Nate Diaz? Gdzie jesteście? Chodźcie, dajmy widowisko!

Mogę się zgodzić na pięć kopnięć na rundę. A może mam tylko boksować i robić zapasy? Cokolwiek potrzeba. Z całym szacunkiem, ale chciałbym się z wami bić, dżentelmeni.

Barboza zdaje sobie doskonale sprawę, że gdyby zachowywał się inaczej poza oktagonem, był barwniejszą, bardziej kontrowersyjną postacią, prawdopodobnie łatwiej byłoby mu zdobywać dobre walki. Nie zamierza jednak udawać kogoś, kim nie jest.

Nie jestem typem gaduły, nie opowiadam bzdur, nie obrażam nikogo.

– stwierdził zawodnik.

Ale sądzę, że wszyscy się zgodzą, że gdy tam wychodzę, czas zatrzymuje się. Jak cisza przed burzą – a gdy tam jestem, zawrze jest burza.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button