Nick Diaz wskazuje rady, jakich udzieliłby Nate’owi w rewanżu z Conorem McGregorem
Nick Diaz nie ma żadnych wątpliwości, że gdyby pozwolono mu stanąć w narożniku brata na gali UFC 196, starcie z Conorem McGregorem zakończyłoby się innym wynikiem.
Nick Diaz nie mógł być w narożniki swojego brata Nate’a, gdy ten toczył rewanżowy pojedynek z Conorem McGregorem na sierpniowej gali UFC 202 w Las Vegas. W przeciwieństwie do pierwszej walki obu zawodników, tym razem Nick nie mógł być nawet w szatni młodszego brata.
Brakowało dosłownie cala i ta walka mogłaby potoczyć się inaczej. Jeśli o mnie chodzi, to jestem przekonany, że mogłem zadecydować o tym calu.
– powiedział starszy z braci w Opie Radio, wspominając ostatnią walkę Nate’a.
Chcieli mnie utrzymać z dala. A zdecydowanie to by bardzo pomogło.
Widziałem w tej walce rzeczy, na które bym mu zwrócił uwagę i powiedział mu. Widziałem rzeczy, których on nie widział – bo ja je sam robię i wiem, jak działają. To trochę jak taki schemat – robisz to w określony sposób. Gdybym tam był, to w trzeciej i czwartej rundzie złożylibyśmy to w całość i sprzątnęli tego gościa.
Nicka nie dopuszczono jednak do narożnika, ponieważ nie uregulował kary pieniężnej za wpadkę z marihuaną przy okazji gali UFC 183.
Ostatecznie po bardzo wyrównanej walce Nate – potwornie poobijany i zakrwawiony, ale do końca nacierający – przegrał rewanż z McGregorem przez większościową decyzję sędziowską.
Rzecz w tym, że był tam Melendez.
– powiedział Nick o narożniku brata tamtego wieczoru.
Melendez jest świetny, naprawdę bystry, wie, o co chodzi, ale… są sparingpartnerami, więc stylistycznie są trochę na przeciwnych biegunach. On jest bardziej zapaśnikiem, walczy z góry, więc rzeczy, które Gilbert mu sugerował, to rzeczy, jakie Gilbert sam by robił. Natomiast to, co ja bym mu powiedział, byłoby tym, co on sam powinien był robić.
Nie mówię, że nie było pomocne mieć tam Gilberta, który dawał mu błędne wskazówki, bo wcale niekoniecznie takimi były, ale po prostu nie mógł widzieć rzeczy, które widziałem ja. To było ciężkie. Trudno było oglądać tę walkę.
Pomimo tego Nick przyznaje, że były momenty, gdy nie miał wątpliwości, że pojedynek skończy się tak jak pierwsza walka stocktońsko-dublińskiego duetu.
Byłem przekonany, że w trzeciej rundzie go ma, że gość już nie wróci.
Ostatecznie jednak tak się nie stało, bo McGregor w czwartej odsłonie trafił dwoma soczystymi kopnięciami frontalnymi na wątrobę Diaza, które odebrały temu ostatniemu wiele animuszu. Nate wrócił co prawda do gry w piątej odsłonie, którą wszyscy sędziowie zgodnie wypunktowali dla niego, ale było już za późno.
Zapytany o rady, jakich udzieliłby wówczas bratu, Nick wyjaśnił:
Powiedziałbym mu, żeby w ogóle nie rzucał ciosów w kierunku tego gościa, bo koleś czeka tam, patrzy i chce wszystko kontrować, więc powinieneś markować, fejkować ciosy, kiwać go. Tak się to robi. Gdybym tam był, mógłbym zmienić jego nastawienie na odpowiednie.
Komentarze: 1