Typowanie UFC 205 – Alvarez vs. McGregor
Analizy i typowanie najważniejszych walk nowojorskiej gali UFC 205 – Alvarez vs. McGregor.
Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 01:00.
Wszystkie informacje o gali (godziny rozpoczęcia, transmisja, rozpiska) znajdziecie tutaj.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
155 lbs: Eddie Alvarez (28-4) vs. Conor McGregor (20-3)
Kursy UNIBET: Eddie Alvarez – Conor McGregor 2.30 – 1.65
Bartłomiej Stachura: Szczegółowo rozłożyłem tę walkę na czynniki pierwsze w osobnej analizie, do której poniżej odsyłam wszystkich zainteresowanych technicznymi aspektami pojedynku:
W telegraficznym skrócie zatem…
Przewaga kickbokserska Conora McGregora nie będzie podlegała dyskusji – to bez porównania sprawniejszy, szybszy, lepszy technicznie i dysponujący o wiele szerszym arsenałem stójkowicz od posiadającego ogromne luki defensywne i chwilami mocno nieporadnego Eddiego Alvareza. Spodziewam się wyrachowanego podejścia Irlandczyka – jak w drugiej walce z Natem Diazem – polegającego na krótkich atakach i dbaniu o zachowanie dystansu, a to będzie zwiastować ogromne kłopoty Amerykaninowi. Oczywiście ten poszuka klinczu i sprowadzeń, ale biorąc pod uwagę dobrą pracę na nogach Irlandczyka oraz jego moc i precyzję w kontrach, zadanie stojące przed mistrzem do łatwych należeć nie będzie.
Nawet jednak jeśli Alvarez przyszpili McGregora do siatki, nie będzie w stanie tłamsić go tam przez pięć rund. To bowiem kosztuje mnóstwo energii, a właśnie ten element – kondycyjny – może okazać się kluczowy. Alvarez w dotychczasowych starciach w UFC wyglądał bardzo słabo od strony wytrzymałościowej. McGregor w piątej rundzie walki z Diazem prezentował się lepiej niż Alvarez w drugiej rundzie walki z Anthonym Pettisem! Dlatego spodziewam się, że klinczerski styl Amerykanina – jeśli zdoła go wcielić w życie – będzie kosztował go więcej energii niż McGregora obrona pod siatką.
Podsumowując, nie odbieram wszystkich szans mistrzowi – bo może jakimś sposobem poddać Irlandczyka (bardziej prawdopodobne), albo wymęczyć go decyzją (mniej prawdopodobne) – ale Irlandczyk zasłużenie jest tutaj faworytem. Jedną z kontr ustrzeli niedbałego Amerykanina, przejmując pas mistrzowski kategorii lekkiej.
Zwycięzca: Conor McGregor przez (T)KO
Szymon Bokota: Nie da się zaprzeczyć temu, że Eddie Alvarez to naprawdę twardy gość, który w chwili, gdy jego ciało wrzeszczy o tlen, niczego sobie z tego nie robi i walczy dalej. To umiejętność o tyle ważna, że nie mam szczególnie wysokiego mniemania o zasobach kondycyjnych Irlandczyka, który ze względu na swój styl walki musi liczyć się z tym, że od okolic trzeciej rundy każda jego akcja powinna być planowana, aby wykorzystać resztki zasobów kondycyjnych. Nie sądzę, aby krótkie, ale dynamiczne zrywy – choć bardzo niebezpieczne – w dalszej fazie walki okazały się być czymś, co zaprezentuje się lepiej od prącego niczym zombie, ale prącego Alvareza. Dlatego też sądzę, że jeżeli Alvarez dotrwa do trzeciej rundy, to będzie w stanie – nie bez przyjmowania następnych ciosów – wyszarpać dla siebie decyzję, czego to nawiasem mówiąc życzyłbym sobie ze względu na sytuację panującą obecnie w wadze lekkiej, a która wyglądałaby jeszcze gorzej po rocznej emeryturze mistrza McGregora. Zakładam jednak bardziej realistycznie, że Conor szybciej odnajdzie drogę do szczęki aktualnego mistrza wagi lekkiej. Owszem, Alvarez dobrze się porusza w ofensywie, potrafi szachować w ten sposób poczynania rywali oraz gdy nie wdaje się w bójkę, to chwilami jego mobilność połączona z dobrym – i tylko dobrym – boksem daje naprawdę godne pochwały efekty. Sęk jednak w tym, że Notorious wcieli się w rolę spychającego pod siatkę, a nie jest to zadaniem niemożliwym, rywala za pomocą szeregu teepów, które będą kruszyć ciało Eddiego. Tam najpewniej w końcu ustrzeli go kontrującym podbródkowym lub krosem. Czy w wymianach stójkowych Alvarez pozostaje absolutnie bez szans? Nie, jego szans widziałbym w chwilach rozerwania klinczu, gdzie dobrze operuje podbródkowymi oraz sierpami. Sęk jednak w tym, że McGregor dosyć szybko powinien odnaleźć sposób na ustawienie walki w dogodnym dla siebie miejscu i rozstrzelanie kolejnymi bokserskimi akcjami obecnego mistrza. Jeżeli jednak Alvarez przetrwa, co mnie mocno nie zdziwi, to spodziewam się zagrindowania złotego chłopca UFC.
Zwycięzca: Conor McGregor przez (T)KO
170 lbs: Tyron Woodley (16-3) vs. Stephen Thompson (13-1)
Kursy UNIBET: Tyron Woodley – Stephen Thompson 2.65 – 1.50
Bartłomiej Stachura: Stephen Thompson ma po swojej stronie szereg potężnych atutów – nieprzewidywalną, kreatywną, a jednocześnie piekielnie poukładaną i precyzyjną stójkę, solidne defensywne zapasy, warunki fizyczne, kondycję, a przede wszystkim – pracę na nogach i co za tym idzie perfekcyjne kontrolowanie dystansu. Tym atutom Tyron Woodley spróbuje przeciwstawić swoje atomowe sierpy, mocne lowkingi, dynamikę oraz zapasy – ale to zdecydowanie za mało na zawodnika tak kapitalnie zarządzającego dystansem jak Wonderboy.
Rozczytanie pretendenta jest piekielnie trudne – walczy z obu pozycji, nieustannie markuje uderzenia, potrafi uderzać na wstecznym, nie daje się zamykać pod siatką, a jednocześnie jest piekielnie precyzyjny. I także w tym pojedynku nie będzie musiał się spieszyć, bo od strony wydolnościowej powinien wyglądać o wiele lepiej wkładającego masę sił w każdą szarżę rywala. Ostatecznie spodziewam się, że Woodley prędzej czy później sfrustruje się, ruszy do ostrego ataku bez należytego przygotowania – a o takie w starciu z Thompsonem piekielnie trudno – i zostanie skontrowany lub po prostu w rundach mistrzowskich będzie tak zmęczony, że wcieli się w rolę worka do obijania dla pretendenta.
Czy Woodley może zachować pas? Może. Nawet Jake Ellenberger posłał w pewnej chwili Thompsona na deski, a i Whittaker trafił kilka razy. Rzecz jednak w tym, że Wonderboy walczy teraz jeszcze bardziej cierpliwie niż wtedy, utrzymując rywali cały czas na końcach kopnięć i pięści i nie wchodząc już w półdystans. Pas zmieni właściciela.
Zwycięzca: Stephen Thompson przez (T)KO
Szymon Bokota: W jaki sposób walczy Woodley? Przede wszystkim odwołuje się do swoich ciężkich pięści. W przeszłości przede wszystkim kontrując, od pewnego czasu natomiast nieco chętniej również inicjując własne akcje, niewykraczające jednak zasadniczo poza zamaskowanie prawej ręki lub kombinacje złożone z dwóch ciosów. Poza tym dysponuje mocnymi lowkingami oraz wbrew zapowiedziom wcale nie elitarnymi zapasami. Mobilny, świetnie kontrujący, nacierający w nietypowy karatecki sposób i dysponujący gigantyczną bazą potężnych i dynamicznych kopnięć Thompson, któremu w dodatku nie brak defensywnych zapasów powinien więc z łatwością rozbić obecnego mistrza, który w dodatku odstawać będzie najprawdopodobniej w aspekcie kondycyjnym? W dużej mierze tak, pora jednak zwrócić uwagę na pewne elementy. W pierwszej kolejności – dopóki nie zwą cię Carlosem Conditem, to ciosy Woodley’a mogą cię po prostu pozbawić przytomności. Ot, tak po prostu. Prawica dochodzi, a ciebie dobudza sędzia. Po drugie, jeżeli zwiesz się Stephenem Thompsonem, to masz chwilami paskudny nawyk szczęki uniesionej tak, jakbyś całe dzieciństwo spędził grając w „szyja to lawa”. Po trzecie lowkingi powinny ci w tymże wariancie mocno szkodzić, wszak to one są jednym z kluczowych narzędzi przy wyłączaniu zdolności ofensywno – defensywnych lekko stąpających na nogach zawodników. Tym musiałby się zająć Woodley poza polowaniem na prawicę – lowkingami. Sęk jednak w tym, że dużo lepiej nimi operujący Hendricks nie dawał rady zaimplementować takiej taktyki. Owszem, Tyron mógł odnaleźć w czasie przygotowań odpowiednią formułę, ale…
Zwycięzca: Stephen Thompson przez (T)KO
115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (12-0) vs. Karolina Kowalkiewicz (10-0)
Kursy UNIBET: Joanna Jędrzejczyk – Karolina Kowalkiewicz 1.25 – 4.25
Bartłomiej Stachura: Bardzo dokładnie przeanalizowałem tę walkę pod względem technicznym w osobnej analizie, do której serdecznie zapraszam poniżej:
Analizy UFC 205 – Joanna Jędrzejczyk vs. Karolina Kowalkiewicz
Nie rozwodząc się zatem szczególnie – w obszarze kickbokserskim Jędrzejczyk będzie miała bardzo wyraźną przewagę techniczką i szybkosciową. Jej arsenał stójkowy jest bez porównania bogatszy od tego, czym dysponuje Kowalkiewicz – zwłaszcza teraz, gdy zaczęła też walczyć z odwrotnej pozycji, co dało jej multum nowych możliwości, co nie wróży dobrze dziurawej jak szwajcarski ser – że pozwolę sobie użyć tego samego określenia, jakim potraktowałem defensywę Alvareza – obronie Kowalkiewicz, która nie dość, że ma nawyk trzymania rąk na wysokości bioder, to ani nie jest szybko na nogach, by uciekać przed atakami, ani nie balansuje głową.
Nie skreślam jednak całkowicie Kowalkiewicz z trzech powodów – ma wielkie serce do walki i twardy charakter, jest bardzo aktywna, a wszystko to opakowane jest w bardzo mocną kondycję. Jeśli zdoła przetrwać nawałnicę mistrzyni, nie złamie się, będzie nadal atakować, jest szansa – niewielka, ale jest – że zacznie to frustrować, łamać Jędrzejczyk, trochę wzorem pierwszej walki McGregora z Diazem. Może uda jej się wówczas przenosić walkę do klinczu pod siatkę, gdzie teoretycznie nie powinna odstawać, a może nawet będzie mieć przewagę? Problem oczywiście w tym, że olsztynianka od strony kondycyjnej również prezentuje się bardzo dobrze, więc zadanie stojące przed łodzianką będzie piekielnie trudne.
Ostatecznie jednak pas zostanie na biodrach Jędrzejczyk, która na pełnym dystansie porozbija pretendentkę.
Zwycięzca: Joanna Jędrzejczyk przez decyzję
Szymon Bokota: Uważam, że Karolina Kowalkiewicz to przykład triumfu ducha nad materią. Z pomocą teoretycznie przyzwoitych, ale nie wybijających się umiejętności i nie dorównywania najlepszym atletkom w dywizji Polka dzięki nieustępliwemu charakterowi, dobremu narożnikowi i wyśmienitej inteligencji w oktagonie dała radę dojść do walki o najwyższe trofeum. Czy jednak je zdobędzie? Nie sądzę, nawet zakładając, że z powodu klubowych zawirowań mistrzyni swojej wagi wyjdzie w dyspozycji nieco słabszej niż ostatnio.
Przede wszystkim jej szybkościowa oraz techniczna przewaga w stójce powinna być widoczna już na pierwszy rzut oka. Styl Karoliny idealnie oddaje angielskie słówko „swarming”. Jej ciosy same w sobie nie niosą dużej mocy, a ta stawia ich intensywność i w ostateczności zamęczenie nimi oponentek nad ubijanie ich za pomocą idealnie wymierzonych sierpów czy kopnięć. Pewna pozorna niedbałość w ciosach pozwala po prostu wyprowadzać ich spore ilości, przy czym nawet teoretycznie destrukcyjne akcje pokroju obrotówek – zarówno nożnych, jak i ręcznych – nie wywierają na rywalkach same w sobie większego wrażenia. Z kolei styl Joanny został opisany na Lowkingu wzdłuż i wszerz – ja ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że jej precyzja, różnorodność akcji i siła ciosu pozwolą porozbijać rodaczkę, nawet pomimo faktu, że Joanna dotychczas nie niszczyła przeciwniczek z kontry, a kilka akcji Karoliny może dojść do celu, choć raczej bez czynienia większych strat.
Nie wierzę w to, żeby pretendentka dała radę obalić mistrzynię, natomiast szans swoich szukać będzie prawdopodobnie w tajskim klinczu, który bardzo ładnie inicjuje. Sęk jednak w tym, że Jędrzejczyk góruje siłą fizyczną nad Numajumas, co na pewno nie pozwoli relatywnie bezproblemowo wciągać jej do wymian w tejże płaszczyźnie, gdzie i tak sądzę, że dosyć szybko przejmie stery za pomocą łokci oraz ewidentnie lepszej techniki przy wyprowadzaniu ciosów kolanami. Kowalkiewicz to niezwykle twarda kobieta, ale w końcu każde ciało upada, więc…
Zwycięzca: Joanna Jędrzejczyk przez (T)KO
185 lbs: Chris Weidman (13-1) vs. Yoel Romero (11-1)
Kursy UNIBET: Chris Weidman – Yoel Romero 1.53 – 2.50
Bartłomiej Stachura: Poza tym, że jest wybornym zapaśnikiem, Yoel Romero to niebywale kreatywny i piekielnie dynamiczny stójkowicz, który bardzo trudno rozczytać. Potrafi atakować obrotowymi backfistami, latającymi kolanami, szeroką gamą kopnięć i ciosów, wszystko to płynnie łącząc w całość. Jego obrona jest bardzo dobra, pozostaje cały czas w ruchu, kiwa się na lewo i prawo, świetnie balansuje ciałem, ekspresowo skraca dystans.
Chris Weidman nie jest nawet w połowie tak efektowny na nogach jak Romero, ale ma inne atuty – walczy metodycznie, nieustannie wywierając presję, jest znacznie aktywniejszy od Kubańczyka, korzysta z funkcjonalnych uderzeń, które utrzymują go we względnym bezpieczeństwie. Uwielbia operować lewym sierpowym, zarówno w ataku, jak i w obronie. Jest co prawda bez porównania wolniejszy od rywal, ale i jego defensywa jest znacznie szczelniejsza.
Nie będę ukrywał, że spodziewam się, iż 40-letni już Żołnierz Boga w niedalekiej przyszłości – a może już teraz? – zacznie notować naturalny regres wynikający z coraz mniejszej dynamiki, eksplozywności, a więc jednych z głównych budulców jego sukcesów. Z drugiej natomiast strony, z rezerwą podchodzę do zmian żywieniowych, jakich w ostatnich walkach dokonał Weidman, będąc wyraźnie mniejszym niż zazwyczaj.
Obaj powracają też po prawie rocznej przerwie – Romero z powodu zawieszenia za doping, Weidman po nokaucie z Lukiem Rockholdem i kontuzji szyi, która wykluczyła go z rewanżu.
Nie sądzę, aby któryś z nich posiadał przewagę zapaśniczą – a przynajmniej nie w pierwszej rundzie, gdy będą jeszcze mieć sporo sił. Jeśli już miałbym się skłaniać ku któremuś, to byłby to silniejszy i szybszy Kubańczyk, ale nawet jeśli sprowadzi walkę do parteru – w co wątpię – nie zagrozi Weidmanowi szczególnie z góry. To nie Luke Rockhold, jeśli chodzi o parter.
Rzecz jednak w tym, że kondycja Kubańczyka stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Jego eksplozywność pochłania masę energii, nawet pomimo tego że stara się gospodarować swoimi zasobami kondycyjnymi bardzo ostrożnie – czasami wręcz zbyt ostrożnie, pozostając mało aktywnym. Niby w pojedynku z Lyoto Machidą wyglądał od strony wydolnościowej bardzo dobrze, ale pamiętajmy, że miał tamtą walkę pod kontrolą, był stroną atakującą, sam decydował o tym, kiedy dochodził do wymian. W starciu z Weidmanem będzie zupełnie inaczej – najprawdopodobniej zostanie zmuszony do walki na wstecznym, co kosztuje o wiele więcej sił.
W najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie nokaut w wykonaniu Yoela Romero w pierwszej rundzie – dopóki w jego baku będzie paliwo, będzie piekielnie niebezpieczny, nawet dla tak konserwatywnie i zachowawczo walczącego zawodnika jak Weidman. Jeśli jednak nie skończy byłego mistrza w pierwszych pięciu, może siedmiu minutach, wpadnie w tarapaty, bo z minuty na minutę przewaga lepszego kondycyjnie Amerykanina będzie rosła.
I w ostatecznym rozrachunku spodziewam się, że właśnie wydolność Weidmana – w żadnym wypadku nie idealna, ale i tak lepsza od tej Romero – zapewni mu wygraną, nawet jeśli przegra pierwszą rundę.
Zwycięzca: Chris Weidman przez decyzję
Szymon Bokota: Eksplozywność Yoela Romero najpewniej jeszcze dziesięć lat po zakończeniu jego kariery będzie przywoływana na rozmaitych sherdogach. Błyskotliwa stójka, oszałamiająca fizyczność oraz doskonale prezentujące się ofensywne zapasy zdają się być budulcem wojownika idealnego – problem jednak w tym, że defensywa przed obaleniami nie powala, a zasoby kondycyjne pozwalają być postrachem rywali jedynie przez pierwsze pięć, góra dziesięć minut. Czy przetrwa je Chris Weidman? Zakładam, że tak. Pierwsza runda z kreatywnym Kubańczykiem będzie opierała się głównie na kontrujących sierpach i tworzących dystans kopnięciach oraz straszeniu obaleniami. Scenariusz, w którym Romero usypia czymś w niej Weidmana, nie wydaje się być nadzwyczaj nieprawdopodobny, choć zakładam, że nawet pomimo problemów w niej Amerykanin przetrwa. Następnie powinien już przejąć stery pojedynku w swoje ręce obalając i szukając drogi do skończenia z góry. Nie wykluczam też wizji, w której Ray Longo rozpracował Yoela i wyuczył byłego mistrza przydatnych w stójkowych potyczkach schematów, co – poza walką z Rockholdem – przynosiło doskonałe rezultaty. Zakładam, że po pierwszej ciężkiej rundzie drugą Chris poświęci na zmiękczanie coraz bardziej wyczerpanego rywala, by w trzeci rozpuścić ręce po obaleniu i zaserwować mu drugą w karierze porażkę.
Zwycięzca: Chris Weidman przez (T)KO
170 lbs: Donald Cerrone (31-7) vs. Kelvin Gastelum (13-2)
Kursy UNIBET: Donald Cerrone – Kelvin Gastelum 1.62 – 2.30
Szymon Bokota: Czy Kelvin Gastelum będzie miał ułatwione zadanie w walce z Donaldem Cerrone? Tak, ponieważ trenuje u Rafaela Cordeiro, a więc człowieka odpowiedzialnego za idealne wręcz rozpracowanie go na potrzeby walk Rafaela dos Anjosa. Czy to oznacza, że go faworyzuję? Nie. Wprawdzie Gastelum dysponuje przyzwoitymi kopnięciami okrężnymi, z których te wycelowane na wątrobę zdają się być kluczową techniką, oraz dobrą dynamiką, ale kilka elementów zdaje się przeczyć temu, jakoby miał być pogromcą Kowboja. Po pierwsze brak mu zdolności do składania dłuższych kombinacji i utrzymywania dyscypliny w trakcie walki – przykładem powinien być bój z Hendricksem, gdzie od drugiej rundy piękne 1–2 zastąpiły coraz bardziej chaotyczne zrywy. Po drugie, Cerrone mocno poprawił szlify bokserskie, dzięki czemu widzę go jako sprawniejszego w nich zawodnika. To w połączeniu ze świetnymi kopnięciami i zapasami, które mogą okazać się dobrą bronią na Gasteluma, każe mi widzieć w nim faworyta, choć Kelvin ma po swojej stronie wspomniany gameplan, odwrotną pozycję i ciągle prezentowany progres. Może mieć swoje sukcesy, zwłaszcza w pierwszej rundzie, ale mimo wszystko zakładam, że Cerrone zostanie pierwszym zawodnikiem, który skończy podopiecznego Cordeiro.
Zwycięzca: Donald Cerrone przez (T)KO
Walka została odwołana z powodu niezrobienia wagi przez Kelvina Gasteluma
145 lbs: Frankie Edgar (20-5-1) vs. Jeremy Stephens (25-12)
Kursy UNIBET: Franie Edgar – Jeremy Stephens 1.28 – 3.75
Bartłomiej Stachura: Upatruję zdecydowanego faworyta tego pojedynku we Frankiem Edgarze, który powinien dysponować zdecydowaną przewagą szybkościową, a także, w nieco mniejszym stopniu, bo to tylko trzy rundy, kondycyjną. Nie przywiązuję niemal żadnej wagi do porażki Edgara w rewanżu z Jose Aldo, bo Amerykanin zrobił, co mógł – i nie podołał. Nie walczył jednak źle, zaprezentował wszystko, czego mogliśmy się po nim spodziewać – aktywność, wysokie tempo, mobilność, serce do walki i przyzwoity boks. Rzecz po prostu w tym, że to Brazylijczyk wyglądał doskonale i nie pozwolił Edgarowi rozwinąć skrzydeł. Dlatego w najmniejszym stopniu nie patrzę na ten pojedynek jako objaw regresu Edgara.
Z kolei konfrontacja Stephensa z Renanem Barao może nam wiele powiedzieć o tym, jak wyglądało będzie jego starcie z Edgarem. W pierwszej bowiem rundzie Brazylijczyk radził sobie z Amerykaninem doskonale, demonstrując przewagę bokserską i szybkościową. I spodziewam się, że trzy rundy starcia Edgara ze Stephensem mogą wyglądać podobnie jak pierwsza odsłona starcia tego ostatniego z Barao.
Niezwykle mobilny, szybki i świetnie łączący boks z obaleniami – pod warunkiem, że nie walczy z Jose Aldo – Edgar będzie w stanie punktować o wiele bardziej sztywnego na nogach, przewidywalnego i ciężkiego na nogach – pomimo treningów u boku Dominicka Cruza! – Stephensa, którego moc w pięściach jest zdecydowanie przeceniana.
Zwycięzca: Frankie Edgar przez decyzję
Szymon Bokota: Stephens mimo potężnej siły ciosu do teraz niestety nie stał się zawodnikiem, który składa płynne i skuteczne kombinacje. Owszem, zamaskuje sobie nokautujący podbródkowy jabem, zakończy 1–2 silnym low kickiem, a czasem nawet pokusi się o haj kiki, latające kolana i inne spining szity, ale zazwyczaj w ciut pokraczny sposób poluje na to jedno nokautujące uderzenie, w międzyczasie próbując punktować u sędziów próbą obalenia. Czy może skruszyć szczękę Edgara? Owszem, ale ten powinien być na tyle mobilny, by uniknąć nędznego losu, a jego przewaga zapaśnicza w połączeniu z szybkimi rękoma sprawiają, że droga do zwycięstwa stoi otworem. Wprawdzie Frankie od pewnego czasu uderza nieco mocniej oraz chętnie odwołuje się do technik nożnych, a także poprawił walkę z kontry, ale nie przewiduję skończenia. Będzie krążył, kąsał i obalał lawirując jednocześnie między bombami rzucanymi przez rywala.
Zwycięzca: Frankie Edgar przez decyzję
155 lbs: Khabib Nurmagomedov (23-0) vs. Michael Johnson (17-10)
Kursy UNIBET: Khabib Nurmagomedov – Michael Johnson 1.33 – 3.35
Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie wyraźnie faworyzujące Rosjanina nie do końca oddają realia tego pojedynku. Michael Johnson to bowiem solidny bokser z dobrą mobilnością i mocnymi defensywnymi zapasami. Dodatkowo, walczy z odwrotnej pozycji i potrafi chwilami naprawdę dobrze kontrować. Nie jest może szczególnie mocno uderzającym zawodnikiem, ale jeśli trafi czysto, jak najbardziej potrafi ubić. Trenuje co prawda w Blackzilians, a więc klubie, który nigdy nie słynął z zapasów czy grapplingu, ale miał solidnego sparingpartnera w osobie zapaśnika Kamaru Usmana, z którym przygotowywał się do walki, co może okazać się kluczowe w konfrontacji z Khabibem Nurmagomedovem. Jeśli dodamy do tego, że w swojej ostatniej walce Rosjanin w płaszczyźnie stójkowej wyglądał naprawdę, naprawdę przeciętnie, kompletnie nie czując dystansu i dając się trafiać Darrellowi Horcherowi, który wziął walkę kilka dni przed galą, to szanse Johnsona rosną.
O ile trudno dyskutować z tezą, że Nurmagomedov jeszcze nigdy nie mierzył się z tak dobrym uderzaczem jak Johnson, to istotniejsze jest coś innego – Amerykanin jeszcze nigdy nie mierzył się z zapaśnikiem tak dobrym – i tak nieustępliwie konsekwentnym! – jak Rosjanin. Jeśli przyjrzymy się jego, Amerykanina, ostatnim starciom, ze święcą szukać tam kogokolwiek, kto choć w drobnym stopniu przypominałby Nurmagomedova pod względem zapaśniczym. Ostatnim wrestlerem, z jakim pojedynkował się Menace, był Gleison Tibau, ale o ile od strony defensywnych zapasów Brazylijczyk jest potworem, to w aspekcie ofensywnym, o wydolnościowym nie wspominając, jest dwie klasy gorszy od Rosjanina. Nie zapominajmy natomiast, że inny zapaśnik Reza Madadi pomimo początkowych trudności stłamsił i poddał Johnsona.
To nie wszystko. Johnson nie czuje się bowiem komfortowo, gdy zmuszony jest do walki na wstecznym – a dokładnie tego spodziewam się po Nurmagomedovie – że będzie nieustannie starał się skrócić dystans, by złapać Amerykanina. Johnson miewał problemy, gdy przyciskali go tacy zawodnicy jak Joe Lauzon czy nawet Beneil Dariush, a presja Nurmagomedova to zupełnie inna rzecz.
Kolejny element to kondycja. Może i Nurmagomedov nie błyszczał dotychczas w tej płaszczyźnie, ale i Johnson w trzecich rundach walk z Natem Diazem czy szczególnie Beneilem Dariushem był już mocno zmęczony, a z jego mobilności i technicznego – chwilami! – boksu nic już nie zostało. Jeśli uwzględnimy też, iż to Amerykanin najprawdopodobniej zmuszony zostanie do cofania się – co kosztuje dużo energii, czego przykładem choćby jego walka z Edsonem Barbozą – to w najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie, jeśli wraz z biegiem pojedynku przewagę od strony kondycyjnej zyskiwał będzie Nurmagomedov.
Wreszcie ostatni element, który chciałem poruszyć, to emocjonalność Johnsona, który nie jest zawodnikiem, który potrafiły trzymać nerwy na wodzy i konsekwentnie realizuje plan na walkę. Można teoretyczne spojrzeć z przymrużeniem oka na to, że wszedł mu do głowy Nate Diaz, bo stocktończyk to twarda sztuka, ale nawet w konfrontacji z Dariushem w trzeciej rundzie Johnson dawał się ponosić fantazji, rzucając bezsensownie cepami, których bez większych problemów unikał jego rywal. Jestem przekonany, że jedno, może dwa udane obalenia, może dwie minuty spędzone na plecach w konfrontacji z Nurmagomedovem kompletnie podkopią wiarę w siebie (pamiętacie, jak Henri Hooft wręcz błagał Johnsona, by ten nie dał się wciągnąć Diazowi w jego gierki?), a także cały plan na walkę Amerykanina.
Daleki jestem od tego, aby Johnsona skreślać, bo wokół Nurmagomedova nadal istnieje sporo pytań, na które nie poznaliśmy odpowiedzi, ale stawiam na to, że jego ciągła presja zaprowadzi go do zwycięstwa – nawet jeśli w międzyczasie, skracając dystans, przyjmie kilka ciosów czy nawet przegra pierwszą rundę.
Zwycięzca: Khabib Nurmagomedov przez decyzję
Szymon Bokota: Styl walki Johnsona nie należy do najwygodniejszych dla dowolnego praktycznie rywala. Połączenie bardzo szybkich rąk, zjawiskowego chwilami wyszukiwania kątów natarcia i niezłej gry z kontry pozwala zamaskować ewentualne jeszcze (coraz mniej widoczne) braki wskazujące na zapaśnicze pochodzenie Michaela. To zawodnik, który potrafi dostosować się do rywala – czy to perfekcyjnie kontrując Poiriera, czy to ciągłymi ciosami prostymi łamiąc rytm walki Tibau – jednakże jego poczynania zawsze mocno krępuje ktoś o dobrych zapasach lub parterze. Podobnie może być w walce z Nurmagomedovem, toteż nie nastawiałbym się na jakiekolwiek techniki nożne czy intensywność znaną z walki z Barbozą. Sęk w tym jednak, że dobra obrona obaleń, ciągłe poruszanie się po oktagonie i bardzo duża przewaga szybkościowa czynią go w moich oczach – wbrew typowaniom bukmacherów – faworytem walki. Owszem, Nurmagomedov może znaleźć drogę do poddania po obaleniu, zwłaszcza w trzeciej rundzie, gdzie MJ nie błyszczy zazwyczaj wydolnością, ale jego kontrola w parterze nie dorównuje płynności obaleń, a nieskoordynowana stójka nie wydaje się być narzędziem pozwalającym nawiązać rywalizację w płaszczyźnie uderzanej. Nie zdziwi mnie odnalezienie przez niego drogi do zamęczenia zapasami Amerykanina, ale ten chyba jednak urwie swoją stójkę przynajmniej dwie rundy.
Zwycięzca: Michael Johnson przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. | Szymon B. | Wilk |
---|---|---|---|
Alvarez - McGregor 2.20 - 1.70 | McGregor | McGregor | McGregor |
Woodley - Thompson 2.75 - 1.45 | Thompson | Thompson | Thompson |
Jędrzejczyk - Kowalkiewicz 1.23 - 4.33 | Jędrzejczyk | Jędrzejczyk | Kowalkiewicz |
Weidman - Romero 1.53 - 2.50 | Weidman | Weidman | Weidman |
Tate - Pennington 1.53 - 2.50 | Tate | Tate | Tate |
Edgar - Stephens 1.28 - 3.75 | Edgar | Edgar | Edgar |
Nurmagomedov - Johnson 1.33 - 3.35 | Nurmagomedov | Johnson | Johnson |
Boetsch - Natal 2.20 - 1.67 | Boetsch | Boetsch | Natal |
Luque - Muhammad 2.10 - 1.73 | Muhammad | Muhammad | Muhammad |
Miller - Alves 2.20 - 1.67 | Alves | Alves | Alves |
Carmouche - Chookagian 2.50 - 1.53 | Chookagian | Carmouche | Carmouche |
Ostatnia gala | 9-3 | 9-3 | 9-3 |
Łącznie | 704-410 | 587-377 | 336-228 |
Poprawne | 63,19 % | 60,89 % | 59,57 % |