Testy potwierdzają, że Jon Jones wziął zanieczyszczony suplement
Wygląda na to, że Jon Jones będzie mógł powrócić do oktagonu już na początku przyszłego roku.
Jeśli obie strony – Jon Jones i Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) – nie wypracują wcześniej porozumienia, to 31 października spotkają się na posiedzeniu arbitrażowym, na którym podjęta zostanie decyzja o wymiarze kary dla Amerykanina.
Wszystko wskazuje na to, że ze strony USADA kara nie będzie jednak wysoka.
Znaleźliśmy źródło zabronionych substancji.
– powiedział prawnik Jonesa Howard Jacobs na falach Sirius XM Rush.
Były w produkcie, który wziął Jon Jones i nie były oznaczone na opakowaniu. Przetestowaliśmy je i produkt był zanieczyszczony obiema tymi substancjami. USADA również niezależnie od nas przetestowała produkt i ich wyniki potwierdziły to, co ustaliliśmy. Na koniec wysłaliśmy też produkt do laboratoriów USADA i również wyniki były takie same. W zasadzie więc za każdym razem, gdy produkt był testowany, wyniki wskazywały na zanieczyszczenie obiema substancjami.
Jacobs ocenia, że kara, jaka grozi Jonesowi ze strony USADA, waha się między ostrzeżeniem (w najlepszym wypadku) a rocznym zawieszeniem (w najgorszym). Jest jednak dobrej myśli, bo w podobnej sytuacji kilka miesięcy wcześniej znalazł się Yoel Romero. Kubańczykowi groziła nawet większa kara, bo z uwagi na odmienne zabronione substancje, które wykryty w jego organizmie, groziły mu maksymalnie dwa lata zawieszenie – a jak pamiętamy, skończyło się na półrocznej absencji.
Nawet jednak jeśli kara ze strony USADA nie będzie wysoko, to Jonesa i tak czeka jeszcze przesłuchanie przed Stanową Komisją Sportową w Newadzie i choć może ona zmienić jej wymiar, to nie wydaje się prawdopodobne, by komisarze – którzy ekspertami od spraw antydopingowych nie są – podważyli wymiar kary nałożony przez Amerykańską Agencję Antydopingową.
Komentarze: 1