Kontrowersje przodem, czyli Mike Perry szturmem zdobywa UFC
Czy człowiek znikąd, Mike Perry, może wkrótce zostać gwiazdą UFC, doprowadzając do wściekłości politpoprawne media?
Przygodę z UFC rozpoczął w sierpniu tego roku, na gali UFC 202 biorąc walkę w zastępstwie z Hyun Gyu Limem. Zanim jeszcze wszedł do oktagonu, wywołał małe zamieszanie podczas ważenia.
https://www.youtube.com/watch?v=xHKAQxH6kHc
Krytycznym komentarzom życzącym Mike’owi Perry’emu – bo o nim mowa – ciężkiego nokautu nie było końca. Ale Perry swój cel osiągnął – ludzie chcieli obejrzeć tę walkę. Co prawda, po to, aby zobaczyć go na deskach, ale… Czy to ma znaczenie?
O żadnym lądowaniu na deskach nie było jednak mowy. Skazywany na pożarcie 25-letni Amerykanin efektownie znokautował faworyzowanego Lima, z przytupem witając się z organizacją.
Kilka dni później musiał jednak tłumaczyć się z zachowania swojego narożnika, w którym podczas walki z Limem mikrofony wychwyciły słowa jego kompana Alexa Nicholsona mówiącego o Koreańczyku: „Nawet nie może otworzyć swoich pierdolonych oczu”.
Myślę, że chodziło mu o to, że nikt z moich rywali nie może mnie dostrzec, a gdy trafiłem Lima, otworzyłem wielu ludziom oczy.
– skomentował przewrotnie słowa Nicholsona Perry w programie The MMA Hour.
Gdy prowadzący zwrócił mu uwagę, że Nicholson wypowiedział te słowa jeszcze przed nokautem, Perry odparł w charakterystycznym dla siebie stylu:
Cóż, wygląda na to, że przewidział przyszłość.
Zanim pojawił się w oktagonie ponownie, wywołał kolejne politpoprawne skandale – a to w niewybrednej szermierce Twitterowej z Samem Alvey’em uraził uczucia homoseksualistów, rugając Smiley’a, a to znowu na swoim Instagramie napisał słowo „nigger”, wywołując święte oburzenie wśród zachodnich dziennikarzy większych i mniejszych oraz co wrażliwszych fanów.
Pikanterii temu wszystkiemu dodawała też jego przeszłość.
Grałem w Grand Theft Auto i chciałem właśnie taki być.
– powiedział swego czasu w rozmowie z MMAJunkie.com.
Chciałem być taki wyluzowany. Jarałem, nosiłem spluwę i uważałem się za gangstera.
W końcu jednak miarka się przebrała i Perry doigrał się – dokonał włamania, za które został skazany na dwa lata w zawieszeniu. W końcówce tego okresu przyłapano go z narkotykami i trafił do więzienia. Wyszedł po kilku miesiącach i, jak opowiada, tego samego dnia wrócił na salę treningową.
Teraz, kilka lat po tamtych wydarzeniach, ma już za sobą idealny start w UFC, mogąc pochwalić się rekordem 2-0 w oktagonie amerykańskiego giganta.
Chciałem walczyć z kimś, kto naprawdę chciał się napierdalać – i dostałem to.
– powiedział w rozmowie z FloCombat.com po zwycięstwie z Dannym Robertsem na gali UFC 204 w Manchesterze.
Bawiłem się świetnie. Miałem mnóstwo zabawy w oktagonie. Są pewne rzeczy, nad którymi muszę popracować, ale to był pierwszy raz, gdy walczyłem w trzeciej rundzie. Jestem dumny ze swojego występu. Wykonałem swoją robotę i choć trwało to trochę dłużej, niż się spodziewałem, podobało mi się zakończenie.
Mike Perry, Danny Roberts'ı böyle nakavt etti. #UFC204 pic.twitter.com/5XxjvNaKkJ
— MMA Günlüğü (@mmagunlugu) October 9, 2016
Szczerze mówiąc, mogłem uderzyć go jeszcze raz, ale widziałem, że odpłynął.
– opowiedział o nokaucie.
Mogłem jeszcze raz go uderzyć, ale nie zrobiłem tego, bo było już po walce.
Zaraz po zwycięskim pojedynku Perry miał przyjemność wejść w krótką interakcję z szykującym się do powrotu do oktagonu komentatorem UFC Danem Hardym, prywatnie dobrym druhem Robertsa.
Kazali mi wejść na nosze, żeby mnie zabrać do karetki i gdy popychali wózek, zobaczyłem Dana Hardy’ego i mówię: „Danie Hardy, mistrzowie nie chodzą, są wożeni rydwanami”. Ale nie wydało mu się to śmieszne. Nie spodobało mu się to i był wściekły jak cholera, bo jego ziomek przegrał. Ale może pocałować mnie w dupę; byłem w dobrym nastroju, bo wygrałem. Jebać Dana Hardy’ego, nic nie odebrałoby mi wtedy tamtej radości.
Rozpędzony Platinum – bo taką nosi ksywę, wyjaśniając, że wzięła się ona stąd, że wierzy, iż właśnie platyna nadałaby się najlepiej jako przewodnik do kontaktu z Bogiem – nie zamierza zwalniać tempa i chce powrócić do oktagonu jeszcze raz w tym roku, aby dopisać do swojego nieskazitelnego rekordu dziesiąte z rzędu zwycięstwo przez nokaut.
Chcę kolejnej walki w grudniu. Rozmawiałem z menadżerem i ma się tym zająć. Chcę kolejnego zwycięstwa, kolejnego czeku i zamierzam dać kolejne widowisko. Nie ma znaczenia, kogo przede mną postawią. Powiedziałem nawet, że chcę zwycięzcę walki Galla z Northcuttem, ale zrobiłem to tylko dla jaj.
Po ubiciu Robertsa Perry zapowiedział, że chciałby teraz rywala z czołowej dwudziestki lub trzydziestki, wywołując konsternację na twarzy przeprowadzającego z nim wywiad Briana Stanna.
To kwestia biznesowa.
– wyjaśnił swoje zachowanie Perry.
Trudno jest połączyć biznes z dumą, wsadzić je do jednego garnka i przyrządzić coś pysznego. Musisz mieć swoją dumę. Nie możesz wyzwać gościa z pierwszego miejsca w rankingu i dostać za tę walkę tysiąc dolców – jebać taką robotę.
Chcę wspinać się coraz wyżej, chcę mieć rekord 40-0, a gdy pójdę na emeryturę: 50-0. Chcę iść coraz wyżej, pokonywać tych wszystkich mistrzuniów i zarobić, ile się da. Póki co mam perfekcyjny start. Jestem człowiekiem Boga i wierzę, że zabierze mnie tam, gdzie powinienem się znaleźć. Podążam za nim z ufnością i wierzę we wszystko, co stawia przede mną. Jest perfekcyjnie.
Mike Perry kilka sekund po znokautowaniu Danny’ego Robertsa na UFC 204.
Po ledwie dwóch występach pod banderą amerykańskiego giganta marka Platinum jest już rozpoznawalna. Jedni go kochają, widząc w nim nie tylko efektownie walczącego – i coraz lepszego od strony technicznej – kowadłorękiego zabijakę, który wchodzi do klatki, żeby się po prostu napierdalać, ale też nie płynącego z prądem buntownika, który w głębokim poważaniu ma jakiekolwiek konwenanse, jednocześnie doskonale zdając sobie sprawę, jak zwrócić na siebie uwagę.
Inni z kolei domagają się, aby UFC dla dobra swojego wizerunku jak najszybciej pozbyło się ze swoich szeregów tego rasisty, homofoba i kryminalisty w jednym.
Będę udowadniał ludziom, którzy we mnie nie wierzą, że się mylą.
– zapowiada Perry.
Ale muszę być w tym wszystkim sobą. Nigdy nie będę kimś innym – i jeśli zdobędę dzięki temu fanów, świetnie. Jeśli nie, mam to gdzieś, po prostu będę sobą.
Pozdrawiam wszystkich swoich fanów – tych starych i nowych. Jeśli wsiedliście do platynowego pociągu, cieszcie się jazdą – to będzie zajebista przejażdżka.
Komentarze: 3