Luke Rockhold: „Muszę znów być precyzyjny, taktyczny i szanować rywali”
Luke Rockhold wyjaśnia, dlaczego pomimo krytycznych komentarzy na temat płacy w UFC zdecydował się zaakceptować kolejną walkę.
W ostatnich tygodniach były mistrz kategorii średniej Luke Rockhold nie palił się do powrotu do oktagonu, wyjaśniając, że pieniądze, jakie otrzymuje za walkę dla UFC, nie są warte ryzyka. Przyznał, że ma na oku ciekawsze i intratniejsze propozycje ze świata mody.
Tymczasem ledwie kilka dni po tych komentarzach reprezentant American Kickboxing Academy podpisał kontrakt na rewanżową walkę z Ronald Jacare Souzą, do której dojdzie na gali UFC Fight Night 101 w Australii.
Podpisałem kontrakt z UFC przed walką z Machidą.
– powiedział Rockhold w podcaście Extra Rounds, wyjaśniając niechęć do wzięcia kolejnego pojedynku.
Byłem pewny, że zdobędę tytuł i myślałem, że moja sytuacja będzie lepsza, ale kontrakt wrócił – zanim byłem w stanie go zmienić – na warunki, z których nie byłem zadowolony. Widząc, gdzie się znalazłem i wiedząc, co osiągnąłem, nie byłem zadowolony z oferty. Trzeba więcej pieniędzy, abym walczył. Mam inne przedsięwzięcia poza sportem i nie zamierzam wychodzić do walki, gdy nie jest tego warta. Muszę dostać swoją działkę. Bez względu na to, jak bardzo kocham walczyć, muszę, kurwa, dostać odpowiednie pieniądze.
Coraz więcej zawodników głośno mówi wyraża swoje niezadowolenie z obecnej płacy, negocjując lepsze kontrakty bądź szukając szczęścia poza UFC – i Rockhold doskonale widzi ten trend.
Uważam, że jesteśmy w okresie przejściowym. To zdecydowanie pozytywna zmiana w sporcie. Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę ze swojej wartości… Ci gości próbują trzymać cię krótko, płacąc niewiele, powodując, że jesteś głodny, potrzebujesz więcej.
Dlaczego zatem Rockhold zaakceptował rewanż z Jacare?
Zmienili moją umowę na ten czas, więc dostałem nowy kontrakt. Mamy nowy kontrakt podnoszący wynagrodzenie i dostaliśmy odpowiednią walkę, więc uważam, że to będzie dla mnie najlepsze starcie, aby powrócić w okolice tytułu. Uważam, że jesteśmy zdecydowanie najmocniejszymi gośćmi w dywizji, więc to zapewni mi powrót do walki o złoto.
Amerykanin ostatnio widziany był w oktagonie w czerwcu tego roku, tracąc pas mistrzowski na rzecz powszechnie skreślanego Michaela Bispinga.
To kwestia szacunku wobec rywala – a to coś, czego zabrakło mi ostatnim razem. Wyszedłem tam, kompletnie lekceważąc swojego rywala i to, co miał do zaoferowania. Wszystko się może wydarzyć i zostałem trafiony. To jednak nie mówi całej prawdy o tym, kto jest lepszym zawodnikiem. To czas, abym powrócił i walczył w sposób, który zaprowadził mnie do tytułu – być precyzyjnym, taktycznym i szanować swojego rywala. Wychodzić i robić to, co powinienem robić.