Alexander Gustafsson: „Przyjmowałem cios, aby zadać własny, a nie tak chcę walczyć”
Alexander Gustafsson podsumowuje zwycięstwo z Janem Błachowiczem na gali UFC Fight Night 93 w Hamburgu.
Na gali UFC Fight Night 93 Alexander Gustafsson powrócił na zagubioną ścieżkę zwycięstw – poprzednie zwycięstwo odniósł w marcu 2014 roku – pokonując jednogłośną decyzją Jana Błachowicza. Ku zaskoczeniu wielu polski zawodnik prezentował się w wymianach kickbokserskich lepiej od faworyzowanego Szweda, który zdecydował się do boju zaprzęgnąć zapasy.
Obejrzałem walkę zaraz po tym, gdy się skończyła.
– wspominał pojedynek Mauler w programie The MMA Hour.
Nie jestem zbytnio zadowolony ze swojego występu. Zwycięstwo to zawsze zwycięstwo, ale… nie wiem, czy to dlatego, że nie walczyłem tak długo, ale moje wyczucie czasu i uderzenia… Nie mogłem po prostu wyczuć dystansu. Błachowicz to naprawdę twardy gość i naprawdę dobry uderzacz. Przyjmowałem cios, aby zadać własny, a zdecydowanie nie tak chcę walczyć. Chcę być klinicznie precyzyjny, ale nie byłem tak naprawdę w stanie go dosięgnąć, więc po prostu przeniosłem walkę do parteru i pracowałem z góry.
Były dwukrotny pretendent do pasa mistrzowskiego kategorii półciężkiej przekonuje jednak, że absolutnie nie lekceważył Błachowicza.
Wiedziałem, że jest twardy, to nie było zaskoczenie. Wiedziałem, że mam lepszy zasięg niż on, że jestem wyższy, więc pracowałem dużo nad uderzeniami – kopnięciami, kolanami i tym wszystkim. Ale po prostu nie mogłem wyczuć dystansu. Po kilku minutach pierwszej rundy po prostu pomyślałem, żeby przenieść to do parteru.
Gustafsson przegrał dwa pojedynki przed walką z Polakiem i zapewnia, że jego celem było zminimalizowanie ryzyka do najniższego możliwego poziomu.
Bardzo potrzebowałem tego zwycięstwa, nie chciałem podejmować żadnego ryzyka. Błachowicz to twardy gość, który jest w tej grze od bardzo dawna, więc ma bardzo dobrą technikę – wiedziałem, że jestem większy i silniejszy, więc po prostu chciałem mieć pewność, że wygram.
Starcie z Błachowiczem było dla 29-letniego Szweda pierwszym od jedenastu miesięcy i nie wyklucza, że tak długa przerwa mogła mieć znaczenie w oktagonie.
Trudno powiedzieć, jaka była przyczyna. To był jeden z tych dni, gdy nie mogłem w ogóle złapać dystansu. Trafiłem kilkoma ciosami, on też trafił kilkoma ciosami z dziwnych kątów. Nie byłem nigdy w niebezpieczeństwie, ale po prostu nie lubię walczyć w ten sposób, by trafiać i być trafianym. Chcę być precyzyjny, chcę, aby walka toczyła się tak, jak planuję. A w pierwszych minutach poczułem, że trafiał mnie ciosami z dziwnych kątów, więc zdecydowałem, żeby pracować ground and pound z góry i zapewnić sobie wygraną.
Polak w wywiadach po walce twierdził, że w drugiej rundzie naruszył Szweda jednym z ciosów, ale ten zapytany o to, czy w którymkolwiek momencie walki znalazł się w niebezpieczeństwie, odparł:
Nie. Nic z tych rzeczy. Trafił mnie niektórymi z tych ciosów, ale to wszystko. Ani razu nie byłem w niebezpieczeństwie na nogach.
Gustafsson odniósł się też do wspólnego picia piwa z Błachowiczem zaraz po stoczonej walce.
https://www.youtube.com/watch?v=2-OPkA40WBg
Jak mówiłem, Jan to świetny gość, bardzo skromny, pełen szacunku. Kilka razy razem trenowaliśmy, więc trochę się znamy. Obecnie uważam go za przyjaciela, bo rozmawialiśmy po walce i prawdopodobnie skończy się na tym, że będziemy razem trenować.
Zapytany, o czym wówczas rozmawiali przy piwach, wyjaśnił:
Po prostu powiedział, że to była świetna walka i tego typu rzeczy, a potem rozmawialiśmy o treningach w przyszłości. Jestem bardzo podekscytowany, że będziemy trenować.
Komentarze: 1