Trener: „Gdyby nie kontuzje Nathan skończyłby McGregora”
Richard Perez opowiada o rewanżowej walce Nate’a Diaza z Conorem McGregorem na gali UFC 202, przekonując, że kontuzje jego podopiecznego zaważyły o losach pojedynku.
Trener Nate’a Diaza Richard Perez gościł w audycji Submission Radio, opowiadając o walce swojego podopiecznego z Conorem McGregorem na gali UFC 202 i zapewniając, że koniecznością jest zorganizowanie trylogii.
Wy wiecie, ja wiem i media wiedzą, że była to niesamowita walka. Jak burza.
– powiedział Perez.
Wszyscy powtarzają mi, że chcą to zobaczyć ponownie. Chcą to obejrzeć raz jeszcze. To będzie największa wypłata dla nich obu i dla całego biznesu, który mają ci nowi ludzie w UFC. Jeśli są mądrzy, doprowadzą do tego. Nie ma nikogo innego. Jeśli Nathan pójdzie walczyć z BJ-em Pennem czy Georgesem Saint-Pierrem lub kimś takim, albo jeśli McGregor będzie z nimi walczył, to nie będą kasowe walki. Ci goście nie walczyli od długiego czasu i nie są zawodnikami preferującymi akcję jak Nathan z McGregorem. Jeśli już, to Georges Saint-Pierre przewróci ich i będzie ich męczył zapaśniczo. A potem prawdopodobnie go mocno zleje, bo McGregor nie jest dobry w parterze, więc możliwe, że go podda.
Gdybym ja był właścicielem UFC, powiedziałbym, że trzeba zrobić numer trzy. Potem może wracać do 145 funtów, jeśli chce. Albo 155. Tam powinni walczyć – w 155 funtach. To dobre dla Nathana, bo jeśli wygra, może walczyć o pas. Ale nie tego chce – tak, jak McGregor, chce kasowej walki. Wypłaty.
Perez podziela zdanie swojego podopiecznego i uważa, że zwycięstwo powinno było pojechać do Stockton. Wierzy, że Diaz wygrał trzy ostatnie rundy – pomimo tego, że zmagał się z poważnymi urazami.
(Kontuzje) były ciężkie. Kolano było w złym stanie i żebra były w złym stanie, bo gdy uszkodził kolano, nie mógł biegać. Więc gdy się trochę polepszyło, chciał sparować. A nie był w formie, bo niewiele tak naprawdę robił. Trochę tarczy, trochę sparingów i poprawiało się. I wtedy, gdy pojawił się Alan Sanchez, stoczyli cztery ostre rundy i radził sobie naprawdę dobrze, ale był już trochę zmęczony i wtedy Sanchez trafił go na żebra i wykluczył go na jakiś czas.
Nie mógł wycofać się z walki. Wiem, że gdyby nie był kontuzjowany, McGregor zostałby skończony raz jeszcze i Nathan nie byłby tak często trafiany w pierwszej rundzie, jak ostatnim razem. Bo był naprawdę ostry. Sparował z gośćmi o gabarytach McGregora, naprawdę dobrymi bokserami i lał ich wszystkich. Dlatego wiem, że (gdyby nie urazy) nie skończyłoby się w ten sposób. Ale tak się stało, a walka okazała się najlepszą tego wieczoru. Ale został trafiony, a gdyby było jeszcze 30 sekund więcej na końcu, odklepałby go, bo McGregor był gotowy do skończenia.
Cały wywiad poniżej.