Daniel Omielańczuk: „Trzeba marzyć, ale nie poprzestawać na marzeniach tylko dążyć do ich realizacji”
Daniel Omielańczuk opowiada o zwycięstwie z Alexey’em Oleinikiem, zarobkach w UFC oraz swoich spełnionych marzeniach.
Daniel Omielańczuk odniósł na gali UFC Fight Night 91 trzecie zwycięstwo z rzędu pod banderą UFC, wyrównując w ten sposób najlepszy wynik Tomasza Drwala, który za czasów swojej kariery w oktagonie również zanotował serię trzech wiktorii. Z nadwiślańskich zawodników przed Omielańczukiem i Drwalem znajdują się obecnie tylko Joanna Jędrzejczyk z sześcioma wygranymi z rzędu oraz Krzysztof Jotko, który wygrywał ostatnie cztery starcia.
Dla Omielańczuka zwycięstwo z Alexey’em Oleinikiem było pierwszym odniesionym na amerykańskiej ziemi.
Duża rzecz, biorąc także pod uwagę, że Alexey Oleinik, który jest tutaj w Europie tak naprawdę legendą MMA, ma stoczonych 60 walk, z czego 50 zwycięskich, był na 15. miejscu w Rankingu UFC.
– podsumował wiktorię polski zawodnik w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
To jest jednak już coś dużego. Uważam, że najmocniejszy zawodnik, z którym do tej pory się mierzyłem.
Po walce urodzony na Ukrainie Rosjanin przyznał, że już na samym początku walki Omielańczuk uszkodził mu oko, tym właśnie urazem tłumacząc niechęć do toczenia jakichkolwiek bojów kickbokserskich.
Wydaje mi się, że to, że stracił wzrok w jednym oku, było w pierwszej akcji, jak poszedł pod siatkę i z dołu uderzałem kilka ciosów.
– wyjaśnił Omielańczuk.
Czułem, że weszły centralnie na oko. Potem, jak mnie obalił, to widziałem, że oko już miał zapuchnięte. A kość jarzmowa prawdopodobnie pękła mu w drugiej rundzie od łokcia.
Obchodzący za nieco ponad miesiąc 34 urodziny zawodnik nie ukrywa, że występy pod sztandarem UFC – gdzie stoczył już sześć pojedynków, zwyciężając cztery z nich – pozwala mu na spokojne życie w Polsce. Zaznacza jednak, że nie zawsze było tak kolorowo.
Jak jestem w UFC, mogę się już utrzymać z tego. Zarabiam całkiem przyzwoite pieniądze, jeśli chodzi o Polskę. Ale gdy byłem jeszcze przed UFC, to musiałem dorabiać, bo tak naprawdę z tego, co zarabiałem, jeżdżąc na Ukrainę czy gdzieś na Wschód, bym się nie utrzymał.
Obecnie Omielańczuka dzieli prawdopodobnie jedno zwycięstwo od przedarcia się do czołowej piętnastki kategorii ciężkiej. Zapewnia, że nadal się rozwija, dokładnie analizując wszystkie pojedynki i wyciągając z nich wnioski, aby stawać się jeszcze lepszym.
Trzeba marzyć, ale nie poprzestawać na marzeniach tylko dążyć do ich realizacji. Mi się udało. Droga nie była łatwa, bo mieszkając na wsi oddalonej, nie masz jakiegoś sportu zapewnionego. Trzeba gdzieś jeździć, kombinować – mi się udało. Nie spocząłem na marzeniach.
– przyznał Omielańczuk, wyjaśniając też, że wbrew informacjom w internecie nie pochodzi z Sokołowa Podlaskiego.
Do Sokołowa Podlaskiego chodziłem do szkoły, ale tak naprawdę jestem z Sawic. Mała miejscowość oddalona od Sokołowa Podlaskiego o 20 kilometrów. Troszkę w internecie jest przekłamane, że jestem z Sokołowa Podlaskiego – jestem z Sawic.