Daniel Cormier: „Zrobiłem, co musiałem”
Daniel Cormier opowiada o pojedynku z Andersonem Silvą na gali UFC 200, Jonie Jonesie oraz walce, która go szczególnie interesuje.
Mistrz kategorii półciężkiej Daniel Cormier raczej nie zyskał nowych fanów stylem, w jakim rozprawił się z Andersonem Silvą na gali UFC 200 – Amerykanin chętnie obalał Brazylijczyka, kontrolując i obijając go z góry, co bardzo nie podobało się nie tylko publiczności zebranej na trybunach, ale i Donaldowi Cerrone, który określił reprezentanta AKA mianem „pedała„.
Okoliczności, w jakich do walki podchodził Cormier, były jednak bardzo skomplikowane. Na trzy dni przed galą, wypadł z niej Jon Jones, a DC nie był nawet pewien, czy pozostanie w karcie walk – a jednocześnie musiał zbijać wagę. Jak przyznał na konferencji prasowej po gali, wszystko to było dla niego niezwykle stresujące.
Teraz czuję ulgę.
– powiedział po pokonaniu Pająka Cormier, przekonując, że już nie przejmuje się buczeniem publiczności.
Anderson zrobił to na dwa dni przed galą. Na dwa dni przed galą. Wyszedł i walczył tak mocno, jak potrafił. Z całym szacunkiem dla niego, ale rzeczywistość jest taka, że byłoby katastrofą, gdybym przegrał. Nadal byłbym mistrzem, ale po porażce z gościem, który prawdopodobnie potem poszedłby walczyć o pas kategorii średniej. Więc zrobiłem, co musiałem.
Zapytany przez jednego z dziennikarzy, czy nie przeszło mu przez głowę, aby spróbować znokautować Silvę w stójce, stwierdził:
Gdybym powiedział ci, żebyś wyszedł i stał naprzeciwko Andersona Silvy przez piętnaście minut, mając umiejętności, aby go obalić… Zrobiłbyś to? Stałem z nim trochę, wymieniliśmy trochę ciosów i kilka razy prawie zacząłem myśleć, aby walczyć tak, jak walczyłem z Gustafssonem – on trafiał mnie, a ja mu oddawałem. Ale musiałem być mądrzejszy. Okoliczności, w jakich doszło do tej walki, były dla mnie naprawdę trudne. Jak mam wygrać? W jaki sposób? Nie wychodzisz tam i po prostu nokautujesz Andersona Silvy w minutę czy dwie. Jest na to za dobry. To jeden z największych zawodników, jakich kiedykolwiek widzieliśmy. Ma też dużo doświadczenia, więc nawet gdy czułem, że zaczynam przechodzić pozycje, trafiać dobrymi łokciami, zawsze robił coś, aby mnie powstrzymać. Szacunek dla niego. To nie moja zasługa, ja walczyłem tak dobrze, jak potrafiłem. Wykonał dobrą pracę, podejmując walkę. Ale ja musiałem korzystać z zapasów. To właśnie robię – zapasy.
Teraz Amerykanin chce udać się na zasłużone wakacje, aby odpocząć. Planuje też wznowienie pracy komentatorskiej.
Nie ukrywa jednak, że nadal jest ze wszech miar zainteresowany rewanżowym pojedynkiem ze swoim jedynym oktagonowym oprawcą, Jonem Jonesem. Przyszłość rysuje się jednak w skomplikowanych barwach – przynajmniej jeśli chodzi o tę walkę.
Cóż, nie będę czekał na niego dwa lata. Mam 37 lat. Ale prawdopodobnie będę walczył ze zwycięzcą walki Anthony’ego Johnsona z Gloverem Teixeirą. Wydaje się, że ma to najwięcej sensu. Ci goście na to zasługują. Mają serię zwycięstw i zasługują na walkę o pas.