UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC 158: GSP vs Diaz

Wielkimi krokami zbliża się gala UFC 158: GSP vs Diaz, którą bez wątpienia będzie rarytasem dla fanów dywizji półśredniej.

Czy Georges Saint-Pierre pozostanie na tronie, czy też skreślany przez wszystkich, niepokorny Nick Diaz sprawi sensację i wzniesie się na wyżyny swoich możliwości? Czy Carlos Condit zbliży się do rewanżu z dominatorem dywizji, czy też Johny Hendricks w końcu wywalczy sobie prawo do walki o pas? Czy Jake Ellenberger wróci do aspiracji mistrzowskich, czy też na drodze stanie mu Nate Marquardt?

170 lbs

Georges Saint-Pierre (23-2) vs Nick Diaz (26-8-1)

Kanadyjski kingpin, który od niepamiętnych czasów rozdaje karty w dywizji półśredniej w walce z Nickiem Diazem do stracenia ma niemal wszystko – do zyskania za to bardzo niewiele, może poza większą niż zwykle osobistą satysfakcją z pokonania rywala, który mocno zaszedł mu za skórę, przynajmniej jeśli uznać za prawdziwe budowanie takiej otoczki wokół tej walki. Nie ulega najmniejszym wątpliwościom, że dla Nicka Diaza jest to pojedynek jego życia, który może, ale nie musi – bo Amerykanin jest człowiekiem, powiedzmy, nie do końca przewidywalnym – stać się punktem zwrotnym w jego karierze i swego rodzaju kluczem do sejfu UFC dostępnego tylko dla wybranych.

Georges Saint-Pierre jest zdecydowanym faworytem tego starcia, a biorąc pod uwagę dużą dysproporcję w umiejętnościach zapaśniczych obu zawodników, obalenia, kontrola z góry i gnp powinny być najkrótszą, choć pewnie i tak 25-minutową z uwagi na odporność i kondycję rywala, drogą do pokonania Diaza. Ten ostatni robi co prawda wszystko, by sprowokować Kanadyjczyka do walki w stójce, a w ostateczności szaleńczych ataków w parterze, w których o drobny błąd możliwy do wykorzystania przez Amerykanina byłoby łatwiej, ale nie wydaje się, by zmieniło to jakkolwiek podejście mistrza do tej walki. Oczywiście, wszyscy chcieliby prawdopodobnie, by Kanadyjczyk nie sprowadzał Diaza do parteru zbyt często, coby obejrzeć ostre wymiany w stójce, ale szanse na to, że GSP wda się w jakąkolwiek bijatyką albo choćby wymiany składające się z kombinacji złożonych z więcej niż dwóch ciosów, są bliskie zeru.

GSP vs Shields
GSP trafia Jake’a Shieldsa lewym prostym

Dzięki lepszej pracy nóg Kanadyjczyk nie da się zagonić pod siatkę – tam bowiem znajduje się królestwo Diaza. Mistrz będzie prawdopodobnie punktował pojedynczymi lewymi prostymi, wplatając raz na jakiś czas do swojego sobotniego arsenału kopnięcia tylko po to, by w odpowiednim momencie – czy to zbyt agresywnego ataku Diaza, czy też w kontrze na cios – błyskawicznie wejść w nogi poruszającego się w linii prostej zarówno w ataku, jak i w obronie Diaza i kontrolować oraz obijać go w parterze. Amerykanin dysponuje świetnym BJJ, ale wydaje się, że pochodzące nie z tego świata umiejętności kontrolowania rywala z góry, które w każdej walce demonstruje mistrz, będą ze sporą nawiązką wystarczające, by zneutralizować wszelkie ofensywne zapędy Diaza z pleców.

Jaki może być scenariusz, w którym zwycięży Nick Diaz? W stójce, mimo bokserskiej klasy, jaką pomimo kilku zastrzeżeń prezentuje Nick, raczej ciężko to sobie wyobrazić – Diaz, podobnie jak jego brat (analiza umiejętności Nate’a, mocno zbliżonych do tego, czym dysponuje Nick – tutaj) rzuca mnóstwo ciosów bez wykorzystania pełnej mocy – rozbija swoich rywali intensywnością ataków, a nie ich siłą. O ile, przykładowo, Johny Hendricks może zaskoczyć każdego, bo potrzebuje do tego milisekundy, to taktyka braci Diaz wymaga znacznie więcej czasu – ciosy muszą się skumulować, na co sprawni i dobrze poruszający się zawodnicy (vide Condit w walce z Nickiem) nie pozwolą. Wydaje się, że jedyną płaszczyzną, w której pretendent może zaskoczyć mistrza, pomijając klincz, do którego GSP nie dopuści, będzie jednak parter – jeśli podrażniony Kanadyjczyk zagalopuje się z intensywnością swoich szarż z góry, jakimś magicznym poddaniem – które wstrząśnie światową sceną MMA niczym swego czasu pojedynek Fedora Emelianenko z Fabricio Werdumem – Nick Diaz może zwyciężyć. Jakkolwiek wiktoria Amerykanina wprowadziłaby bardzo wiele ożywienia w dywizji półśredniej od lat zdominowanej przez jednego fightera, to wydaje się to mało prawdopodobne – nie od dziś wiadomo, że charyzma i popularność Diaza nie pozwalały promotorom rzucać go zapaśnikom na pożarcie, ale.. tak właśnie stanie się w sobotę i walkę po pięciorundowym boju wygra Kanadyjczyk.

170 lbs

Carlos Condit (28-6) vs Johny Hendricks (14-1)

Niedoszły pogromca GSP po raz kolejny wejdzie do tej samej klatki co mistrz, z tym że tym razem nieco wcześniej. Pojedynkowi Carlosa Condita z Johnym Hendricksem daleko jednak do miana idealnego matchmakingu – zwycięstwo podopiecznego Grega Jacksona spowoduje, że na horyzoncie znów majaczyć będzie jego pojedynek z jednym z dwójki GSP – Diaz, a zakładając, że będzie to GSP, chyba mało kto życzyłby sobie, by w tak ekspresowym tempie oglądać rewanż Amerykanina z Kanadyjczykiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w dywizji półśredniej na ubóstwo w kwestii potencjalnie interesujących zestawień narzekać nie można. Jeśli natomiast zwycięży ciężkoręki Hendricks, walka o pas będzie należeć mu się jak psu buda – z drugiej strony, przegrany Condit w drabince rankingowej zaliczy spadek nieproporcjonalny do jakości, którą wnosi do oktagonu.

Condit vs Diaz


Carlos Condit trafia Nicka Diaza efektowną kombinacją

Dla Johny’ego Hendricksa będzie to bez wątpliwości najtrudniejszy z dotychczasowych testów w jego karierze. Dysponujący dwoma kowadłami w rękach Amerykanin jeszcze nie spotkał się w oktagonie z tak sprawnym kickbokserem, jakim jest Carlos Condit. Ten ostatni bez wątpienia będzie chciał zrobić użytek z prawie 20-centymetrowej (!) przewagi zasięgu nad Hendricksem oraz doskonałej pracy nóg, którą do szału doprowadził Nicka Diaza w ich niegdysiejszym pojedynku. Wydaje się, że taktyka Condita może być nieco zbliżona do tego, co prezentował w walce z starszym z braci Diazów – mając świadomość ogromnego niebezpieczeństwa, które czai się w pięściach Hendricksa, Condit podejdzie do pojedynku bardzo ostrożnie, starając się nieustannie trzymać rywala na dystans ciosami prostymi oraz przede wszystkim kopnięciami. Oczywiście, te ostatnie narażają na obalenia, ale o ile w kwestiach bokserskich można Carlosowi co nieco zarzucić, to przebogaty i diablo skuteczny arsenał jego kopnięć musi budzić grozę w oponentach – wobec tego nie powinien mieć większych problemów, by trafiać Johny’ego bez narażania się na obalenia (szczegółowa analiza Condita w cyklu Sierpem – tutaj).

Hendricksa jednak nigdy nie można skreślać, tak jak nie można tego robić z żadnym zawodnikiem, który w ciągu ułamka sekundy jednym dotknięciem swoją pięścią głowy rywala jest w stanie wysłać go do krainy Morfeusza. Jeśli jednak to się Hendricksowi nie uda – bo ileż można nokautować? – to Johny będzie musiał szukać szczęścia w klinczu i swoich zapasach. Jedno i drugie będzie jednak trudne, bo szalenie trudnym zadaniem wydaje się zamknięcie drogi ucieczki doskonale tańczącemu w oktagonie Conditowi. Carlos zwycięży przez decyzję, grzebiąc marzenia Hendricks o walce o pas mistrzowski.

170 lbs

Nate Marquardt (32-11-2) vs Jake Ellenberger (28-6)

Nie jest łatwo przewidzieć walki z udziałem Nate’a Marquardta, bo jest to jeden z najbardziej chimerycznych zawodników MMA na naszym globie – czasami rzuca świat do swoich stóp nieprawdopodobnymi kończącymi walkę kombinacjami ciosów, czasem natomiast jego bezradność, bierność i upór w raz obranej, ale nieskutecznej taktyce – ewentualnie kombinacja tych elementów – każą zastanowić się, czy aby na pewno wszystko jest z nim w porządku.

Po zdobyciu pasa wagi półśredniej Strikeforec w walce z Tyronem Woodley’em Marquardt był faworytem pojedynku z Tarekiem Saffiedinem, ale dyscyplina i doskonała technicznie ofensywa Belga okazały się ponad siły Amerykanina. Jake Ellenberger z drugiej strony po sześciu kolejny wiktoriach w UFC już był w ogródku, już witał się z gąską, ale ta ostatnia w osobie Martina Kampmanna przetrwała początkowy szturm, by w drugiej rundzie skończyć zmęczonego Jake’a. The Juggernaut szybko odbudował się, ale styl jego zwycięstwa nad Jay’em Hieronem nie mógł przynieść mu wielkiego poklasku – tym razem jednak Amerykanin umiejętnie rozłożył swoje zawsze mocno nadwątlone w trzeciej rundzie siły i dowiózł wiktorię do końca.

Marquardt vs Woodley
Nate Marquardt posyła na deski Tyrona Woodley’a w walce o pas Strikeforce

Obaj zawodnicy dysponują piekielnie silnym ciosem – obaj też mogą pochwalić się mocną szczęką – tylko raz w swoich karierach przegrywali przez (T)KO. Wszechstronność również jest ich mocną stroną, choć wydaje się, że zapaśniczo lepiej prezentuje się Jake Ellenberger i to on powinien mieć przewagę w tym aspekcie – na ile będzie ona neutralizowana przez Marquardta w dalszych rundach, w których może on złapać zadyszkę, zobaczymy. W stójce większym arsenałem ofensywnym dysponuje Nate, który – jeśli ma dobry dzień – chętnie rzuca efektowne i skuteczne kombinacje, nie stroniąc od łokci czy kolan. Różnica w umiejętnościach stójkowych wydaje się jednak niewielka, tym bardziej jeśli uwzględnimy nieprzewidywalność, która zawsze towarzyszy występom Nate’a Marquardta.

Decydującym aspektem, jak wspomniano wyżej, mogą być zapasy – Ellenberger nie da się obalić, a sam raz na jakiś czas podejmie skuteczne próby przeniesienia walki do parteru i wykorzystania morderczego ground and pound. Nie obejdzie się bez problemów i trudnych chwil, ale Jake Ellenberger dowiezie punktowe zwycięstwo do końcowej syreny.

Pozostałe walki:

Nick Ring < Chris Camozzi
Mike Ricci > Colin Fletcher
Bobby Voelker < Patrick Cote
Darren Elkins > Antonio Carvalho
Dan Miller < Jordan Mein
Daron Cruickshank > John Makdessi
Rick Story > Quinn Mulhern
TJ Dillashaw > Issei Tamura
Reuben Duran < George Roop

fot. ufc.com

Powiązane artykuły

Komentarze: 13

  1. Trudno się nie zgodzić z twoją analizą.

    GSP vs Diaz – rozum za GSP, ale serce chciałoby jakiegoś powiewu świeżości w dywizji półśredniej

    Condit vs Hendricks – rozum za Conditem, ale całym sercem za Hendricksem. Nie mam ochoty oglądać powtórki GSP vs Condit, a tym bardziej Diaz vs Condit. Dlatego wielka szkoda, że odpadł Rory.

    Marquardt vs Ellenberger – ciężka do wytypowania walka, tym bardziej, że w ostatnich walkach pokazali się na swój sposób dość podobnie – Ellenberger słabo z Hieronem (mimo że wygrał), a dobrze z Kampmannem (na początku hehe); Marquardt – świetnie z Woodleyem, a słabo z Tareciem.

  2. Zgadzam się z głównymi typowaniami oraz podoba mi się ten rozkład, tj. opis najciekawszych/najważniejszych walk. Wydaje mi się jednak, że Ellenberger zdominuje dosyć wyraźnie 2 pierwsze rundy, skończenie też mnie nie zdziwi.

  3. To teraz ja,
    Nie widzę możliwości by GSP pokonał Diaza w stójce.
    Walkę GSP-Condit pewnie widzieli wszyscy, i to właśnie tam Condit zaskoczył GSP, chyba wszyscy pamiętają Diaza w walce z Conditem, i jeśli ktokolwiek z Was jest sobie w stanie przypomnieć, w której rundzie Condit wstrząsnął Diazem to będę pod wrażeniem.
    Do czego zmierzam? Do tego, że Diaz jest lepszy w stójce od Condita.
    GSP nie ma aż tak dobrej pracy nóg jak Condit, i nie będzie w stanie walczyć przez 5 rund z defensywy.
    Jak więc będzie walczył, tak jak zawsze walczy ze „stójkowiczami”, będzie sprowadzał do parteru. Jednak wątpię, by chciał tam pozostać z Diazem dłużej niż będzie to konieczne.

    Możecie sobie mówić co chcecie, ale był tylko jeden zawodnik, który walczył zawsze tam, gdzie jego przeciwnik wydawać by się mogło ma przewagę. Tak, to Fedor.

    Każdy inny w tym GSP walczy tam, gdzie jest lepszy od swojego rywala.
    Słyszy się wiele zarzutów, że Diaz nie umie walczyć z zapaśnikami.
    Mam do Was pytanie, kiedy ostatni raz GSP walczył z przeciwnikiem, który ma równie dobrą stójkę co parter? Tylko nie porównujcie parteru Condita, do Diaza, z całym szacunkiem dla Condita, Diaz w parterze wyprzedza go o lata świetlne.
    Tak, GSP też walczy z zawodnikami od których jest lepszy w jednej płaszczyźnie i w niej z nimi wygrywa. Nie widziałem by Rush pchał się do parteru w walce z Schieldsem, a według mnie Diaz będzie tam równie niebezpieczny co Jake.
    To może kondycja, jak z BJPennem? Tu też nie ma przewagi nad Diazem.

    Jak wygra GSP? (pod warunkiem, że jest świadom niebezpieczpieczeństwa jakie niesie walka z Diazem, i nie da się wyprowadzić z równowagi)

    Wygra przez doctor stopage, albo polegnie.

  4. P.S. Odnośnie siły ciosów Nicka Diaza, dla przeciętnego widza, faktycznie mogą wyglądać na przyjacielskie poklepywania, ale starszy Diaz świetnie korzysta z fizyki, co dobitnie widać w walce z Shamrockiem.

    a porównanie Nicka do Nate’a to średni pomysł, bo młodszy Diaz jedynie próbuje naśladować swojego brata, ale do oryginału mu daleko.

    i tak jak wspomniałem wcześniej, nie róbmy z parteru GSP jakiegoś fenomenu, bo jego parter wygląda bardzo dobrze tylko w konfrontacji ze stójkowiczami.

    Nie wspomnę już jak GSP przechodzi do jiu-jitsu, gdzie potrafił spaprać dźwignię, którą ma na tacy i to robiąc kilka podejść jak w walce z Hardym, w której dobitnie widać braki jakie GSP ma w tej dziedzinie
    Nie wiem kto mu dał czarny pas.

  5. Lucas, o ile z nieukrywaną przyjemnością chciałbym widzieć to tak, jak Ty to widzisz, to.. nie potrafię. Przy całym moim szacunku dla wymierającego gatunku prawdziwych fighterów z krwi i kości, którzy wchodzą do klatki, żeby znokautować/poddać rywala a nie wygrać na punkty, który to gatunek reprezentuje Diaz, nie zgadzam się z tezą, że stójkowo GSP jest gorszy od Nicka, a już na pewno nie z tym, że gorszy od Nicka jest Condit. Oczywiście, może to kwestia definicji, bo ja cały czas mówię o stójce pod MMA – nie mam bowiem wątpliwości, że w pojedynku kickbokserskim to taki Thiago Alves pozamiatałby Kanadyjczykiem – przynajmniej wcześniej, bo teraz boryka się z kontuzjami. Ale tam kick a tu MMA – zdajesz sobie pewnie z tego doskonale sprawę, ale umiejętności zapaśnicze GSP powodują, że w stójkowych wymianach był lepszy niż wspomniany Alves – konieczność uważania na sprowadzenie w dużej mierze determinuje i będzie determinować poczynania jego oponentów. Diaz – strzelam – będzie miał to gdzieś i po prostu będzie dążył do przodu i w konsekwencji będzie sprowadzany.

    Wracając do wątku stójkowego – praca nóg jest cholernie istotnym jego elementem, a u Diaza przedstawia się ona bardzo średnio. Tylko raz oglądałem walkę GSP z Conditem i być może po wnikliwszej analizie przyznałbym Ci rację, ale na ten moment nie przypominam sobie, bym widział tam jakąkolwiek przewagę w pracy na nogach Condita nad Kanadyjczykiem – a wręcz odwrotnie. Diaz generalnie porusza się po linii prostej zarówno w ataku, ja i w obronie – jasne, potem bije już z różnych kątów, ale on z reguły nie schodzi do boku, by tam poszukać lepszego uderzenia.

    GSP to nie jest mega wszechstronny zawodnik, ale jest tym, który w stójce do perfekcji opanował lewy prosty, do perfekcji opanował wejścia w nogi i sprowadzenia oraz do perfekcji opanował kontrolę z góry w parterze – i to te trzy elementy są kluczem do jego sukcesu + żelazna konsekwencja i doskonałe cardio. Są lepsi zawodnicy w stójce, ale wymiękają, gdy muszą stawić czoła ciągłemu ryzyku obalenia. Są lepsi parterowcy, ale wobec kapitalnej kontroli z góry Rusha, również nie dają rady.

    Co do BJJ Saint-Pierre’a, mam wrażenie, że zapominasz o jego walkach z BJ Pennem.. Nie chciałbym robić z Kanadyjczyka półboga, bo trochę nieswojo czuję się w tej roli, ale z jednej strony uważam, że trochę za nisko go cenisz, a z drugiej, że przeceniasz jednak Nicka Diaza – choć, jak wspominałem, nie miałbym nic przeciwko, żeby świat się zawalił i sobotnia walka przyznała Ci rację.

  6. :D Cain i Diaz, to dwaj zawodnicy, którzy według mnie są fenomenalni… :)
    Reprezentują skrajnie odmienne style, i gdyby dało się połączyć ich obu, dostalibyśmy idealnego zawodnika. :D

    Liczę na Diaza. Nie jestem jednak takim ignorantem, by nie dawać szans GSP, Uważam jednak, że to będzie pojedynek 50-50. W tym pojedynku znaczenie będą miały nie tylko umiejętności, ale i dyspozycja w dniu pojedynku, i to chyba ona właśnie będzie kluczowa w tym starciu.

    To jest bardzo podobna walka do walki Cain-JDS.
    I wszystkich, którzy widzą tu jednostronne obijanie uważam za… no właśnie rutyniarzy, przyzwyczajonych do tego że GSP wygrywa. Nick będzie niebezpieczny przez pełne 5 rund. I właśnie 5 rund będzie miał na pokonanie GSP. :D

  7. Dla mnie największą niespodzianką jest faworyzowanie bukmacherów Hendricksa. Uważam, że Condit jest lepszym zawodnikiem i jakoś nie widzę opcji żeby Hendricks który obok Munoza ma najbardziej przeceniane zapasy w całym MMA mógł to wygrać przez decyzję w uczciwy sposób. Jest szansa na KO, lub jakiś niesłuszny split decision ale myślę, że jak Carlos podkręci tempo to wygra wyraźnie. Johny to przecież zawodnik którego prawie wypunktował Mike Pierce i Josh Koscheck a Condit od walki z Hardym wygląda w każdej walce świetnie

    Co do tego, że Diaz ma niby lepszą stójkę od GSP to nie wiem co napisać. GSP jest lepszy w każdej płaszczyźnie i tylko jakieś trzęsienie ziemi może sprawić, że mistrz straci pas w tej walce. Przypominam , że stójka to nie tylko ofensywa ale też defensywa a głowa Diaza przyciąga uderzenia jak magnes, obrona przed niskimi kopnięciami nie istnieje. Zresztą jak ktoś myśli, że zawodnik którego przez 25min solidnie obił KJ Noons jest lepszy od GSP w stójce to podejrzewam, że musi być stronniczy i argumentacja nie zda tutaj egzaminu

  8. GSP powinien spokojnie wypunktować Diaza w stójce.
    Diaz to niebezpieczny zawodnik, ale w ciągu ostatnich 2 lat przyzwoicie rodzili sobie z nim KJ Noons i Cyborg. GSP to wirtuoz – ma rewelacyjny lewy prosty, dobre kopnięcia i zjawiskową dynamikę.

    Przypomina mi się sytuacja sprzed paru lat, gdy GSP był stawiany na szczycie drabinki P4P po efektownych zwycięstwach nad Fitchem i Thiago Silvą, podczas gdy Andersona Silvę krytykowano za nudny styl walki, gdy ośmieszał Leitesa i Demiana Maię.

Dodaj komentarz

Back to top button