Cody McKenzie przedstawia swoją filozofię mieszanych sztuk walki po tym, jak na gali Venator FC 3 przerwał serię pięciu porażek.
Cody McKenzie to jedna z barwniejszych postaci światowego MMA. Słynący z doskonałych gilotyn zawodnik rozpoczął karierę od 12 kolejnych zwycięstw – wszystkich przed czasem – torując sobie drogę do UFC przez The Ultimate Fighter.
McKenzie nie był jednak znany z najwyższego etosu pracy, przynajmniej w sferze sportowej. Ostatecznie zakończył przygodę z UFC z rekordem 3-4, tułając się później po innych mniejszych organizacjach.
Przegrał pięć kolejnych walk, ale w końcu na gali Venator FC 3 w Mediolanie przerwał fatalną serię, swoją firmową gilotyną odklepując Valeriu Mirceę.
W rozmowie z MMANews.pl po gali 28-letni Amerykanin opowiedział o zakładzie, jaki swego czasu przegrał inny były zawodnik UFC Dennis Hallman, w ramach kary zakładając na walkę z Brianem Ebersolem na gali UFC 133 niebieskie kąpielówki.
Przy tej okazji McKenzie wyłożył też swoją filozofię walki.
Dennis przegrał zakład, a jest gościem, który dotrzymuje słowa, więc założył kąpielówki. Goście tacy jak ja, my to lubimy, uważamy, że to zabawne. Dawniej w tym sporcie działy się fajne rzeczy. Teraz wszyscy są tacy sami. Ja jestem jednym z tych gości ze starej szkoły, rebeliantów, jak to mówią. Chcę, żeby ta stara szkoła wróciła, chcę widzieć dużych gości walczących z małymi gośćmi, chcę nietypowe zestawienia, chcę móc pić i walczyć.
Kto wie, w którym kierunku pójdzie ten sport. Osobiście chciałbym, żeby było trochę luźniej. Nie jesteśmy zawodowymi zawodnikami koszykówki – ta gra polega na walce, pozwólcie być nam wojownikami, być sobą. Mam dość robotów, dość Conora McGregora bujającego się ze swoim „Da da da da” i ludzi, którzy to kupują. Jesteśmy wojownikami. Nate! Nate to jest gość. Nate Diaz! Bracia Diaz! What! 209! Bracia Diaz, ich lubię, bo są nietypowi, są w porządku, są prawdziwi. Mam dość sztucznego sportu.
Poniżej cały wywiad: