Gegard Mousasi: „Bez znaczenia, czy walczę z wielkimi nazwiskami czy z niedorajdami”
Gegard Mousasi opowiada o zbliżającej się walce z Derekiem Brunsonem na UFC 200 oraz swojej pozycji w kategorii średniej.
Po tym, jak w Londynie na UFC Fight Night 84 pewnie wypunktował Thalesa Leitesa, Gegard Mousasi chciał walczyć z Andersonem Silvą, Michaelem Bispingiem czy Vitorem Belfortem. Nic z tego jednak nie wynikło, bo ostatecznie zestawiono go z Derekiem Brunsonem, z którym pójdzie w tany 9 lipca na gali UFC 200. Holender daleki jest jednak od rozpaczy.
Nie robi mi to większej różnicy, bo i tak potrzebuję kilku zwycięstw z rzędu.
– przyznał w rozmowie z MMAJunkie.com.
Wygrana w tej walce i potem w jakiejś dużej popchną mnie w stronę pasa. Nie ma więc znaczenia, czy walczę z niedorajdami czy wielkimi nazwiskami. Nie żeby on był niedorajdą. Mówię tylko, że potrzebuję kilku zwycięstw i wtedy dostanę titleshota. Gdybym w następnej walce pokonał, na przykład, Andersona, nie dadzą mi i tak walki o pas, więc potrzebuję 2-4 dobrych zwycięstw i wtedy tam dotrę.
Chwytacz Snów uważa, że sytuacja w kategorii średniej może się jeszcze mocno zmienić w zależności od wyników innych walk, ale ocenia, że przed nim w kolejce do walki o pas są jeszcze między innymi Yoel Romero i Ronaldo Jacare Souza.
Do lipcowego starcia z Amerykaninem zamierzam podejść w swoim charakterystycznym stylu – z rozwagą i wyrachowaniem. Przekonuje, że walka z Uriahem Hallem – przegrana przez nokaut pomimo zwycięstwa w pierwszej rundzie – wiele go nauczyła.
Zamierzam walczyć mądrze w tej walce. On jest od Grega Jacksona, więc przygotują na pewno gameplan, wyjdzie i narzuci tempo, będzie wywierał presję – ale to dla mnie dobrze. Otworzy się, a to dobra okazja, żeby go trafić.