Przed burzą – UFC on Fuel TV 8: Silva vs Stann
Po niemal równo roku UFC powraca do Japonii z tamtejszym bożyszczem jeszcze z czasów legendarnej organizacji Pride, Wanderleiem Silvą.
Powoli zmierzający do końca kariery Brazylijczyk skrzyżuje rękawice z Brianem Stannem, który jednorazowo zmienił kategorię wagową na wyższą. Poniżej zapowiedź i typowanie gali UFC on Fuel TV 8: Silva vs Stann.
205 lbs
Wanderlei Silva (34-12-1) vs Brian Stann (12-5)
Znajdujący się już na ostatniej prostej swojej przebogatej kariery Wanderlei Silva ma okazję do pożegnania się z japońskimi fanami. Brazylijczyk nie walczy już od jakiegoś czasu o żadne tytułu, pozycję w drabinkach i tym podobne banialuki, które mogą być kluczowe dla zawodników mających jeszcze dużo do ugrania w tym sporcie – The Axe Murderer wnosi jednak do oktagonu kawał historii tego sportu i chwałę lat minionych, gdy uważany był za jednego z najlepszych fighterów na świecie.
Brian Stann natomiast przegrał dwie z ostatnich trzech walk i pomimo tego, że jego pogromcy to absolutna ówczesna czołówka dywizji średniej (Chael Sonnen i Michael Bisping), to jednak kolejna przegrana mogłaby dla tego ciągle rozwijającego się zawodnika stanowić poważną rysę na jego karierze oraz przybliżyć widmo ewentualnego zwolnienia po kolejnej wpadce – nawet pomimo estymy, jaką się cieszy.
Wanderlei posyła na deski Le, co dla tego ostatniego było początkiem końca
W stójce Amerykanin ma wszelkie argumenty, by rozwiązać sprawę szybko i brutalnie – bije znacznie mocniej, a jego boks przeszedł długą drogę – od szalonych wymian w początkach jego kariery, w których się lubował, po znacznie bardziej techniczne podejście do uderzeń, które prezentował w ostatnich pojedynkach. Wanderlei Silva już od dawna nie ma dynamiki niezbędnej do tego, by być choćby w połowie tak agresywnym, jakim był za swoich najlepszych czasów – zdecydowanie bardziej preferuje on teraz wyczekiwanie, czasami przydługawe, na to, by wystrzelić ze swoją kiedyś zabójczą, dziś robiącą więcej wiatru niż pożytku szarżą cepów. Również szczęka Brazylijczyka nie służy mu już tak dobrze, jak to onegdaj bywało.
Brian Stann w walce z Michaelem Bispingiem regularnie lądował na plecach
Jeśli Brazylijczyk nie trafi w jakiejś szalonej wymianie, to swojej głównej szansy powinien upatrywać w parterze, ponieważ piętą achillesową Stanna wydają się być przede wszystkim kiepskie defensywne zapasy, które mocno obnażył Bisping, a także dalekie od rewelacyjnego BJJ, czemu dał dowód Chael Sonnen, odklepując Briana. Czy jednak dbający raczej o widowiskowość walk Wanderlei Silva walcząc w miejscu, z którego niejako wyrastają mu korzenie, spróbuje przenieść tą walkę do parteru? Wątpliwe. Brian Stann wygra przez TKO
265 lbs
Stefan Struve (25-5) vs Mark Hunt (8-7)
Pojedynek między Stefanem Struve a Markiem Huntem w zgodnej opinii ekspertów mniejszych i ekspertów większych będzie w ogromnej mierze determinował to, kto będzie kolejnym rywalem zwycięzcy boju Cain Velasquez vs Antonio Silva. Biorąc pod uwagę, że w całą sprawę zamieszani są też inni zawodnicy, nie jest wykluczone, że ani Holender, ani Nowozelandczyk nie zostaną kolejnymi pretendentami – jak będzie, czas pokaże.
Obaj zawodnicy mają na swoim koncie dobrą serię zwycięstw – Struve cztery, Hunt – trzy. Holender nadal nie „dorósł” do swoich warunków fizycznych, do ich jak najlepszego wykorzystania. Wydaje się jednak, że z walki na walkę jest jednak odrobinę lepiej, czego może dowodzić ostatnia runda walki Holendra ze Stipe Miocicem, w której wreszcie zaczął korzystać z prostego. Stefan Struve popełnia wiele innych błędów (cofanie się w linii prostej, pozwalanie rywalom na skracanie dystansu, trzymając nieszczelną gardę, zamiast regularnego utrzymywania ich na dystans prostymi i kopnięciami), ale okazjonalne i – jak wspomniano – coraz częstsze korzystanie z warunków fizycznych a także bardzo dobry parter powodują, że może być zagrożeniem dla niemal każdego ciężkiego.
Nie jest wielką tajemnicą, jak walczy Mark Hunt – nie jest to zawodnik, który narzuca szaleńcze tempo, bo i jego kondycja prawdopodobnie na to nie pozwala (choć przed tą galą prezentuje się wyjątkowo dobrze), ale potrafi robić kapitalny użytek ze swoich ciężkich rąk oraz tytanowej szczęki. Gdy Nowozelandczyk znajduje się w zasięgu pozwalającym na dosięgnięcie szczęki rywala, żaden fighter nie może być pewien swojego dalszego losu.
Jeśli Stefan Struve rozsądnie rozegra pojedynek, wykorzystując swoją przewagę zasięgu, często kopiąc (wszak Hunt nie będzie go przecież obalał) i korzystając z prostych, jest w stanie wygrać ten pojedynek – nie zmienia to jednak w najmniejszym stopniu faktu, że każda sekunda wymieniania ciosów z Nowozelandczykiem będzie dla Holendra szalenie niebezpieczna i z całą pewnością jeśli będzie on miał okazję przenieść walkę do parteru, zrobi to. Hunt z kolei będzie zapewne wyczekiwał na odpowiedni moment do wykonania zabójczego ataku – tym momentem będą zapewne właśnie próby prostych bądź kopnięć Holendra – jeśli ten ostatni popełni jakikolwiek, najmniejszy choćby błąd, zostanie uśpiony. Stawiam jednak na to, że to Stefan Struve wygra przez poddanie.
155 lbs
Diego Sanchez (23-5) vs Takanori Gomi (34-8)
Po średnio udanej przygodzie w dywizji półśredniej Diego Sanchez powraca po trzech latach do kategorii lekkiej. Natomiast uznawany kiedyś za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników w swojej kategorii Takanori Gomi wreszcie zaczyna nabierać odpowiedniego tempa w UFC. Japończyk po raz pierwszy w swojej karierze w największej organizacji zanotował serię zwycięstw – najpierw odprawił Eiji Mitsuokę, by potem w bardzo dobrym stylu rozprawić się z Mac’kiem Danzigiem.
Diego Sanchez to jednak odrobinę inna półka, nawet pomimo tego, że zawodnik ten prawdopodobnie już nigdy nie zagości w ścisłej czołówce kategorii lekkiej. W obecnej chwili największymi atutami Amerykanina są ogromne serce do walki, tytanowa szczęka oraz kapitalna kondycja – o pierwsze dwa możemy być spokojni. Jeśli natomiast po zbijaniu do 70 kilogramów nie zawiedzie też jego kondycja, to dzięki nieustannym atakom, klinczowaniu, sprowadzaniu i obijaniu w parterze Japończyka Sanchez powinien wywalczyć zwycięstwo na kartach sędziowskich. Oczywiście, Gomi nadal dysponuje bardzo mocnym ciosem, którym może odprawić do krainy Morfeusza niemal każdego w dywizji lekkiej, ponadto jego ostatnie walki mogą zwiastować pewną zwyżkę formy, ale na zdeterminowanego Amerykanina nie okaże się to wystarczające. Demony przeszłości powrócą i Diego Sanchez wypunktuje Japończyka.
185 lbs
Yushin Okami (28-7) vs Hector Lombard (32-3-1)
Jedno z najciekawszych starć na karcie. Yushin Okami podniósł się po porażkach z Andersonam Silvą oraz Timem Boetschem, odprawiając Buddy Robertsa oraz Alana Belchera – zwłaszcza ta ostatnia wiktoria pozwoliła mu powrócić do czołówki dywizji. Hector Lombard, którego balon został brutalnie przekłuty przez wspomnianego Tima Boetscha, z powrotem napełnił go powietrzem, deklasując Rousimara Palharesa. Nie ulega wątpliwości, że zwycięzca tego pojedynku powinien bardzo mocno przybliżyć się do walki o najwyższe laury w dywizji.
Japończyk nie jest szczególnie uzdolnionym uderzaczem, ale nieźle operuje prostym, a także posiada wystarczające umiejętności, by skrócić dystans, sklinczować i obalić rywala – gdy bowiem walka trafia do parteru, Japończyk czuje się jak ryba w wodzie – kapitalnie kontroluje pozycję przeciwnika i w zdecydowanej większości przypadków nie dając mu nawet odrobiny przestrzeni. Pomimo tego, że obaj zawodnicy wywodzą się z Judo, to Hector Lombard walczy w zupełnie inny sposób – Kubańczyk lubi spychać swoich rywali do defensywy, nieustannie prąc do przodu i polując na odpowiedni moment do ataku – gdy to następuje, Lombard robi to z bardzo brutalnymi intencjami, wkładając wiele siły w każde niemal uderzenie.
Hector Lombard zasypuje gradem ciosów i pokonuje Rousimara Palharesa
Kluczowym pozostaje pytanie, kto przejmie inicjatywę w tej walce – czy Okami pozwoli Lombardowi wolniutko dreptać za sobą, czy też od początku będzie dążył do tego, by sklinczować i tam szukać swojego szczęścia. Biorąc pod uwagę, że w każdej z czterech ostatnich walk Okami został mocno trafiony przez rywali, z której to czwórki tylko Anderson Silva jest lepszym strikerem niż Lombard, wydaje się, że jednak Japończyk napotka poważne problemy w stójce. Przeniesienie walki do klinczu a zwłaszcza parteru również nie będzie proste – siła, dynamika i Judo pozwolą Hectorowi wydostać się z opresji. Szanse Okamiego będą rosły w drugiej i trzeciej rundzie, ale prędzej czy później popełni błąd i w kolejnej z rzędu walce zostanie oszołomiony, co skrzętnie wykorzysta Hector Lombard, który wygra ten pojedynek przez TKO.
170 lbs
Siyar Bahadurzada (21-4-1) Dong Hyun Kim (16-2-1)
Obaj zawodnicy mogą bardzo mocno przesunąć się w kierunku szczytów dywizji, jeśli wygrają. W ostatnich swoich walkach mierzyli się z Paulo Thiago, co dobrze obrazuje różnice między nimi. Siyar Bahadurzada błyskawicznie znokautował Brazylijczyka, natomiast Dong Hyun Kim zamiatał nim parkiet przez 15 minut, kompletnie deklasując Thiago. Trenujący na co dzień w ekipie Blackzilians Afgańczyk chętnie wchodzi w wymiany stójkowe – ciężkie i szybkie ręce oraz agresja dały mu sporo zwycięstw, nawet pomimo tego, że technicznie można zarzucić mu wiele. Nie przymierzając, ot, taka mini-kopia Wanderleia z minionych lat. Kim z kolei, który posiada duże umiejętności Judo, kapitalnie kontroluje swoich rywali w klinczu i parterze. W ostatnich siedmiu walkach przegrał tylko dwa razy – z późniejszym pretendentem Carlosem Conditem oraz pechowo przez kontuzję z Demianem Maią, z którym zresztą rewanżu bardzo pragnie.
Koreańczyk nie dysponuje mocnym ciosem, ale w stójce powinien być wystarczająco sprawny, by ustrzec się potężnych uderzeń Bahadurzady. Dodatkowo, jeśli ten ostatni będzie nieustannie szedł do przodu, narażony będzie na obalenia ze strony Kima. Z każdą kolejną rundą szanse zawsze dobrze przygotowanego Koreańczyka będą rosły – nie będzie wdawał się w wymiany z Afgańczykiem, nieustannie szukając klinczu i obaleń – a jeśli walka trafi do parteru, jego świetne umiejętności grapplerskie okażą się decydującym czynnikiem. Dong Hyun Kim wygra przed decyzję.
170 lbs
Rani Yahya (17-7) Mizuto Hirota (14-5-1)
Dla Japończyka będzie to debiut w UFC, natomiast Brazylijczyk może zanotować pierwszą serię zwycięstw w najlepszej organizacji na świecie. Póki co obaj znajdują się daleko od czołówki, ale też obaj zwyciężając, mogą rozpocząć marsz w jej kierunku.
Rani Yahya 15 z 17 zwycięstw odniósł przez poddanie – jest w stanie udusić niemal każdego. Stójka Brazylijczyka nie oszałamia, delikatnie rzecz ujmując, i służy w zasadzie przede wszystkim temu, by ustawić rywala pod obalenie. Mizuto Hirota z drugiej strony chętnie walczy w stójce, choć także jego obalenia i ground and pound stoją na niezłym poziomie.
Yahya będzie walczył ostrożnie w stójce, nie dając się trafiać, a gdy nadarzy się okazja, spróbuje przenieść walkę do parteru – tam powinien mieć przewagę, dzięki której Brazylijczyk będzie drugim po Shinya Aokim zawodniku, który podda Hirotę.
Riki Fukuda vs Brad Tavares
Takeya Mizugaki vs Bryan Caraway
Cristiano Marcello vs Kazuki Tokudome
Alex Caceres vs Kyung Ho Kang
Marcelo Guimaraes vs Hyun Gyu Lim
fot. kamikazeoverdrive.net
Stann, Hunt, Sanchez, Lombard, Bahadurzada, Yahya
Gala zapowiada się bardzo ciekawie, bardzo znane nazwiska i ciekawe zestawienia – szczególnie Bahadurzada vs Kim i Lombard vs Okami.
Widzę, że kombinujesz z formą zapowiedzi i teraz wplotles gify. Fajnie to wygląda. Najlepiej byłoby jednak tak, żeby zapowiedź main eventu była w formie video, reszta walk na głównej karcie tak jak jest, a wstępną karta tak jak robiles wcześniej. Wiem, wiem… :)
Mi osobiście pierwsza forma najbardziej podobała.
Mam nadzieję, że Wandy i Hunt wygrają przez piękne knockouty.
1. Odrobinę się zawiodłem nie ujrzawszy video po rozwinięciu strony.
2. Okami spokojnie wyleży decyzję z drewnianym lombardem.
3. ” Biorąc pod uwagę, że w każdej z czterech ostatnich walk Okami został mocno trafiony przez rywali, z której to czwórki tylko Anderson Silva jest lepszym strikerem niż Lombard”
– to nieprawda, bo było ich dwóch. Lepszym strikerem jest również Tim Boetsch, który nomen omen wygrał już z przereklamowanym Kubańczykiem.
Zgoda, że gala zapowiada się świetnie – z undercardu szczególnie liczę na Caceresa i Tavaresa, szczególnie ten pierwszy może sporo namieszać w swojej dywizji – warto odnotować, że gdyby nie bardzo pechowa porażka z Figueroą (uderzenia w krocze), to miałby już 4 kolejne wiktorie na koncie w dywizji koguciej.
Video-zapowiedzi na pewno powrócą, ale nie wiem, czy będzie to cyklicznie czy raz na jakiś czas, zobaczymy.
PAN EM, odnośnie pkt. 3 – w pełni świadomie zasugerowałem, że Lombard jest lepszym strikerem niż Boetsch. Pomimo tego, że nie jestem jakimś wielkim fanem talentu Kubańczyka, to uważam go za bardzo solidnego zawodnika, którego nie skreślałbym w walce z prawie nikim. Boetsch był i jest zawodnikiem, który ostatnio, poza walką z Costą, miał więcej szczęścia niż umiejętności – z tego powodu wrzuciłem go też do rozczarowań 2013 w typowaniach. Jestem też jednym z tych, być może – naiwniaków, którzy uważają, że Hector był faktycznie kontuzjowany w walce z Timem i stąd takie a nie inne widowisko.
Żeby doprecyzować moją wypowiedź – Tim Boetsch w mojej opinii również miał więcej szczęścia niż umiejętności i w żadnym wypadku nie jestem jakimś fanem tego zawodnika. Lombard po prostu jest straszliwie przehajpowany, niemal tak mocno jak Reem. Analogii jest zresztą więcej. Nie widzę karła w top10 tej dywizji.
Przed walką z Boetschem być może faktycznie poziom hype’u Lombarda był porównywalny z oczekiwaniami wobec Overeema, ale po tej walce z Amerykaninem oraz później z Palharesem myślę, że już jest na odpowiednim poziomie.
Kubańczyk posiada atuty, które czynią go bardzo groźnym dla czołówki – siła, dynamika, szybkość, ciężki cios, dobre wykorzystanie doskonałego Judo do celów defensywnych i, rzadziej, ofensywnych. Jasne, kondycja pewnie trochę kuleje, czasami jest zbyt bierny i w jego boksie można doszukać się kilku uszczerbków po bliższym przyjrzeniu się, ale.. Nie twierdzę, że zawojuje dywizję, nie jestem nawet pewien, czy odprawi Okamiego, ale myślę, że spokojnie w czołowej 10 się utrzyma.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to zdanie w którym napisałeś „…by potem w bardzo dobrym stylu rozprawić się z Mac’kiem Danzigiem.” Ja tam Naiver nie widziałem bardzo dobrego stylu i ta walka to potwierdzenie tego, że stary Gomi juz nigdy nie wróci. Co prawda postawiłem wtedy na Gomiego bo Danzing to nie jest solidny zawodnik jak na poziom UFC ale trochę mnie zawiodła postawa Japończyka. Myślę, że Sanchez może to wygrać przed czasem jeśli podejdzie z chłodną głową do tego pojedynku
Najciekawszy pojedynek to Lombard vs Okami i chociaż mam wrażenie , że to pojedynek do jednej bramki i Hector pozbawi Japończyka przytomności to ta walka będzie odpowiedzią na pytanie czy tej felernej nocy kiedy odbyło się UFC 149 Kubańczyk był kontuzjowany. Jestem przekonany o tym, że to nie był Lombard w 100% formię bo inaczej by zdemolował Boetscha i mam nadzieję, że teraz pokaże ludziom ile jest wart. Fakty są też takie, że nie postawię pieniędzy na tą walkę bo Okami to cały czas groźna maszyna i jego mechaniczny styl może wypunktować większość zawodników z czołówki tej dywizji.
No i walka której poświęciłem najwięcej czasu czyli Hunt vs Struve.
Tutaj postawię na Holendra i to dość dużo bo zwycięstwo wieżowca wydaje mi się być bardzo wysoko prawdopodobne z kilku powodów:
1. Hunt nigdy nie wygrał z człowiekiem który ma jakiekolwiek pojęcie o BJJ a Stefan ma na koncie 16 wygranych przez poddanie i jego technika w parterze jest przekonująca
2. Struve walczył z podobnym zawodnikiem stylistycznie jakim jest Pat Barry i wygrał bez żadnego problemu. Uważam, że ta walka to najlepszy materiał do analizy tej potyczki. Po za tym Lavar Johnson to również podobny stylistycznie zawodnik do Hunta. Potężny cios i słaby parter. Oczywiście to jednak niższa liga ale kolejny plus dla Holendra
3. Szklana szczęka Stefana to mit ! Jeśli ktoś oglądał takie pojedynki jak Struve vs Morecraft czy Struve vs Stojnic i uważa, ze Holender ma szklaną szczękę to musi raz jeszcze się zastanowić czy nie jest w błędzie
4. Kondycja, Struve ma jedną z lepszych kondycji w HW i wszyscy rywale w UFC którzy walczyli z nim ponad 5 min przegrywali, większość przed czasem
5. Stójka Holendra wygląda coraz lepiej i nie powinien być chłopcem do bicia w tej płaszczyźnie tym bardziej , że Hunt lubi walczyć pasywnie i można go punktować.
Oczywiście jest szansa, że Hunt wygra przez KO/TKO albo jakimś cudem wyciągnie decyzję ale uważam, że prawdopodobieństwo takiego scenariuszu jest zbyt niskie żeby dawać temu wiarę. Jeśli Struve przegra to tylko i wyłącznie na własne życzenie
Rozpiska na Fuel bardzo konkretna. Mi bardzo odpowiada i na pewno jest ona w połączeniu z Japonią i Saitamą czymś czego nie można przegapić i warto zarwać noc.
Bardzo fajna zapowiedź. Jak bym miał wybrać w kolejności, które mi się najbardziej podobają: 1. graficzno-tekstowa (czyli oryginał); 2. tekstowo-gifowa (najnowsza); 3. videoblog (może dlatego, że vblogów słucham przede wszystkim w pracy ;)
Uważam tą rozpiskę za ciekawszą niż UFC 157.
Slipmych, odświeżyłem sobie raz jeszcze ostatnią walkę Gomiego i w sumie przyznaję Ci rację z drobnym zastrzeżeniem, że miał tam kilka bardzo dobrych momentów. Na Sancheza to jednak raczej nie wystarczy.
Słabiutką stroną Struve są jego reakcje na przyjęcie ciosu i nawet nie chodzi o wytrzymałość jego szczęki – po zainkasowaniu uderzenia Holender zamiast natychmiast odchodzić od rywala do boku, trzymając go na dystans prostymi albo chociażby wystawiać ręce przed siebie, jak w takich momentach czyni Gustafsson, (co wbrew pozorom też ma swoje zalety, jeśli dysponuje się dużą przewagą zasięgu), to Stefan po prostu podnosi wysoko dziurawą gardę i metodycznie cofa się w linii prostej pod siatkę, by tam z podniesioną, ale nadal nieszczelną gardą przyjmować dalsze ciosy. Brakuje mu prawidłowego nawyku po otrzymaniu ciosu – tak jak brakuje i Overeemowi, ale u tego objawia się to zupełnie inaczej.
Struve może łatwo przegrać walkę na własne życzenie, jeśli będzie wdawał się w wymiany w półdystansie. Prawie w każdej walce przyjmuje dużo ciosów, często na własne życzenie.
W sumie Struve mógłby wciągnąć Hunta do gardy i tak pewnie dość szybko poddałby swojego rywala :)
Slipmych pełna zgoda co do mitu szklanej szczęki Holendra. Nokautowali go jedynie Travis Browne po zabójczej kontrze i zaliczający się do najciężej bijących ciężkich Nelson i JDS. W innych walkach przyjmował dużo ciosów, by powrócić i wygrać.
Sytuacja z Lombardem jest trochę skomplikowana. Na pewno rozczarował w debiucie, ale jednak 2 rundy w mojej opinii wygrał. Jeśli wygra z Okamim to będzie miał 2 zwycięstwa z rzędu z mocnymi rywalami – z dużym potencjałem marketingowym znajdzie się blisko walki o pas.
Biję się w pierś i przyznaję do błędu chociaż nie wiem czy można było przewidzieć, że Hunt to lepszy zawodnik pod względem kondycyjnym który ucieknie z dwóch dosiadów i kilku prób poddań :)
Nigdy więcej nie stawiam na walkę wagi ciężkiej bo nie ogarniam tego poziomu
Uratował mnie przed większą stratą Sanchez ale gala fatalna w typowaniu
W stójce Amerykanin ma wszelkie argumenty, by rozwiązać sprawę szybko i brutalnie – bije znacznie mocniej, a jego boks przeszedł długą drogę – od szalonych wymian w początkach jego kariery, w których się lubował, po znacznie bardziej techniczne podejście do uderzeń, które prezentował w ostatnich pojedynkach. Wanderlei Silva już od dawna nie ma dynamiki niezbędnej do tego, by być choćby w połowie tak agresywnym, jakim był za swoich najlepszych czasów – zdecydowanie bardziej preferuje on teraz wyczekiwanie, czasami przydługawe, na to, by wystrzelić ze swoją kiedyś zabójczą, dziś robiącą więcej wiatru niż pożytku szarżą cepów. Również szczęka Brazylijczyka nie służy mu już tak dobrze, jak to onegdaj bywało. NIEMA W POŁOWIE TAKIEJ DYNAMIKI SILVA :D;D TO ZESCIE SIE PRZEJECHALI DRODZY REDAKTORZY SOCZYSTE KO NA MARINS!!!!!!
@ksanti – dobrze napisali – jedna walka nic nie zmienia w tym apekcie. Chcesz może powiedzieć, że Silva jest tak samo dynamiczny i agresywny jak kilka lat temu w Pride? Daj spokój, proszę…
wanderlei pokazal w tej walce ze z dawnaych lat duzo mu zostalo!!!
Tu nie ma redaktorów.. :) Bez rozwodzenia się, Stann przyjął warunki gry Wanderleia, który na szalonych wymianach zbudował swoją legendę – podobnie zrobił też w walce z Brazylijczykiem Leben i wygrał, dlatego mało kto mógł się spodziewać, że Stann – a wiec pod niemal każdym względem w stójce lepszy zawodnik niż Leben – polegnie. Amerykanin pokazał, że ma jaja, wdając się w taką cepeliadę, ale przypłacił to porażką. Brawo dla Wanderleia – pomimo tego, że typowałem inaczej, rozstrzygnięcie wcale mnie nie smuci, choć raczej oczywistym jest, że walczący z kontry Wand to nie jest TEN Wand.