Jan Błachowicz: „Chciałem się bić”
Jan Błachowicz opowiada o zwycięskiej walce z Igorem Pokrajacem oraz swoich najbliższych planach.
Jan Błachowicz po chwilami piekielnie efektownej, a chwilami inteligentnie rozgrywanej walce odniósł swoje drugie zwycięstwo pod banderą UFC, pokonując w Zagrzebiu na UFC Fight Night 86 Igora Pokrajaca.
Polak przegrał jednak pierwszą rundę, spędzając większą jej część na plecach.
Wiedziałem, że moje pierwsze rundy zawsze są takie słabsze, a poza tym widziałem, że ten pierwszy mój cios gdzieś tam wszedł.
– stwierdził polski zawodnik w rozmowie z dziennikarzami po gali.
Widziałem, że gdzieś tam delikatnie może go to naruszyło. Wiedziałem, że to jest walka, jeszcze są dwie rundy i nic nie jest przesądzone. A tak, jak mówię, wydaje mi się, że pierwsze dwie minuty tej rundy były moje, dopiero później trzy były jego i to tak naprawdę na moje życzenie.
W drugiej rundzie walki obaj zawodnicy wdali się w szalone wymiany, w których pięści fruwały na lewo i prawo.
HOW ARE THESE GUYS STILL STANDING??!!! What a fight! #UFCZagreb https://t.co/q7nn99vQDG
— UFC (@ufc) April 10, 2016
Cieszynianin wyjaśnił, skąd decyzja o pójściu na taką wojnę.
Chciałem się bić, chciałem walczyć. Gdzieś tam widziałem, że moje ciosy są minimalnie silniejsze, że gdzieś go tam naruszam. Liczyłem, że gdzieś tam go w końcu trafię i padnie. Nie udało się.
Wiele sukcesów przyniosły Polakowi obalenia, którymi karcił ofensywne zapędy Chorwata, obijając i kontrolując go następnie z góry.
To też był jeden z elementów gry, który szlifowaliśmy, żeby pod jego ciosy wchodzić czy też po swoich ciosach – i jak widać, to było skuteczne.
Błachowicz przekonuje, że tym razem nastawienie mentalne było doskonałe.
Walczyło mi się dużo lepiej niż w poprzednich walkach. Czułem tę walkę lepiej. Cieszyłem się tą walką, sprawiła mi przyjemność, a nie, że nie wiadomo po co tam wychodziłem.
Wiedziałem, że to będzie twarda walka. Spodziewałem się takiego Igora, jaki był. Wiedziałem, że ta walka będzie twarda, chociaż gdzieś tam wizualizowałem sobie, że jednak padnie.
Cieszyński Książę planuje teraz zrobić sobie krótkie wakacje, nie ukrywa, że będzie czekał na telefon od UFC.
Dla mnie najlepszym rozwiązaniem są trzy walki w roku. Nie więcej. Wszystko zależy od UFC.
Nie zmieniły się też marzenia Polaka, jeśli chodzi o rywala, z jakim najchętniej zmierzyłby się w kategorii półciężkiej. Nadal na jego celowniku pozostaje legendarny Brazylijczyk.
Zawsze mówiłem, że chciałbym walczyć z Shogunem, ale na razie to pewnie nie jest jeszcze ten etap. Ale nigdy nie wybierałem przeciwników. Kogo mi UFC da, to będę walczył.