Jon Jones: „Byłem ojcem, hulaką i elitarnym sportowcem w jednym”
Jon Jones opowiada o ciemnych stronach swojego życia z czasów, gdy podporządkowane było ono imprezowaniu.
Przez wiele lat swojej kariery
W rozmowie z RollingStone.com Bones opowiedział o czasach, gdy jego życie było jednym wielkim pasmem imprez.
W swojej głowie wszystko potrafiłem usprawiedliwić. Gdy szedłem do kościoła, byłem ojcem, rodzinnym człowiekiem, ale byłem też totalnym imprezowiczem, gościem, który wchodził do baru i zamawiał 20 kieliszków Patronu dla całkowicie obcych ludzi stojących wokół mnie. I było jeszcze trzecie wcielenie – najwyższej klasy sportowiec, który traktował sport ekstremalnie poważnie. Te trzy strony definiowały, kim byłem, a świat o niczym nie wiedział. Nie byłem tak naprawdę sztuczny, byłem sobą, ale były rzeczy, które po prostu się ze sobą kłóciły. Miałem różne oblicza.
Jones nie ukrywa, że apogeum jego imprezowego życia przypadło na okoliczność walki z Alexandrem Gustafssonem. We wrześniu 2013 roku na gali UFC 165 Bones po morderczym, wyrównanym pojedynku wypunktował Szweda, a walka ta po dziś dzień uchodzi za najtrudniejszą w karierze Amerykanina.
Powiedziałem swojemu menadżerowi w szpitalu: „Powinienem był przegrać tę walkę. Jeśli widziałeś mój obóz, to była to walka, którą powinienem przegrać”. Byłem wtedy kompletnie szalony. Nie trenowałem. Byłem w takim punkcie swojego życia, że czułem, że porażka nie jest mi po prostu pisana. Myślałem: „Skoro mogę robić te wszystkie gówna i nadal wygrywać, zobaczymy, jak dobry naprawdę jestem”.
Amerykanin twierdzi, że jednym z największych nałogów, z jakimi się wówczas borykał, była marihuana.
Większość ludzi nie patrzy na zioło jak na problem. „Zaraz przecież zalegalizują marihuanę, więc jak ktoś może być od niej uzależniony?”. Prawda jest taka, że możesz być uzależniony od zioła. Jeśli jarasz po przebudzeniu się, przed pograniem w gry video, przed treningiem, przed tym, jak analizujesz rywala, przed snem, palisz cały dzień.
Od czasu do czasu napierdalałem się w środku obozu przygotowawczego. Podczas wielu z nich nie zostałem złapany na testach marihuany.
Jeden z momentów, który naprawdę mnie sponiewierał, był wtedy, gdy moja córka wróciła do domu ze szkoły i powiedziała: „Mamo, ten i ten powiedział, że tatuś zabił dziecko”. To był jeden z momentów, w których poczułem się okropnie. „Odpierdalam to wszystko, a teraz jeszcze wciągam w to swoją rodzinę”. Moja narzeczona nie pisała się na to, że będę ładował się w problemy i będzie musiała tłumaczyć naszym dzieciom, że ich tata miał wypadek samochodowy. Moja rodzina nie pisała się na całe to gówno.
Od czasu, gdy porzucił wszystkie nałogi, Jones, który 23 kwietnia na gali UFC 197 zmierzy się z Ovincem St. Preuxem o tymczasowy pas mistrzowski kategorii półciężkiej, stawia sobie nowe cele.
Moja wizja, gdy będę miał 30 lat, jest taka, że ludzie będą na mnie patrzeć i myśleć: „Stary, popatrz na niego teraz. Gość jest trzeźwy, jest na okładkach magazynów, jest na paczkach Wheaties, biorą z niego wzór, działa charytatywnie. Co za szalona historia zmiany. Skoro Jon może to zrobić, gość, który był totalnym pojebem, to, cholera, moje życie przecież jeszcze trwa”.
Komentarze: 1