Chael Sonnen wyjaśnia, jak zmieni się sytuacja McGregora, jeśli znów przegra
Chael Sonnen opowiada o pierwszym oraz rewanżowym starciu Conora McGregora z Natem Diazem, będąc przekonanym, że medialnie Irlandczyk da sobie świetnie radę.
Chael Sonnen ciętym językiem był w stanie mocno ułatwić sobie realizację celów sportowych. Po porażkach spadały na niego gromy, ale w niczym nie przeszkadzało mu to promować kolejne walki w podobny sposób.
Znający się na rzeczy Gangster z Oregonu w rozmowie z MMAFighting.com uznał za kompletnie chybioną krytyką, jaka spadła na Conora McGregora po porażce z Natem Diazem na gali UFC 196. Amerykanin uważa, że Irlandczyk nie powinien nic zmieniać w swoim podejściu do promowania walk.
Rzecz w tym, że to biznes. Powinieneś wiedzieć, co robić, a większość gości po prostu nie wie. Dostają złe wskazówki albo nie dostają ich w ogóle. Widzę te błędy popełniane na lewo i prawo. Czy Conor jakoś to (porażkę) odczuje? Jasne, że tak. Conor jest teraz na poziomie A+, jeśli przyjmiemy skalę szkolną. A+. Może spaść do A, może spaść do A-, ale nadal będzie to A. Będzie gwiazdą na poziomie A, magnesem na poziomie A i będzie wykręcał duże liczby.
Nie potrwa to wiecznie, ale niczyja kariera nie trwa wiecznie. Spójrzmy na przykład Mike’a Tysona. Mógłby walczyć w ten weekend na HBO, ale nic wielkiego by z tego nie wynikło. Każdy ma określone okno czasowe, ale Conor zdecydowanie nadal jest w jego obrębie. Podjął się zadania, które było nie do wykonania. Nikt nigdy wcześniej się go nie podjął, a co dopiero zakończył sukcesem… a on tam wyszedł, zawalczył dobrze, sprzedał galę dobrze, harował jak wół i skończył na drugim miejscu. I co z tego?
McGregor zmierzy się w rewanżowym starciu z Diazem na gali UFC 200 i Sonnen jest przekonany, że nawet porażka dublińczyka nie zachwieje jego notowaniami.
Chciałbym sądzić, że McGregor rozumie, że jego pracą jest wychodzić tam i dawać widowisko. Jego robotą jest ciężko pracować, walczyć najciężej, jak potrafi, spróbować zbudować wspaniałe wspomnienia i może zarobić trochę grosza dla rodziny. Ale na tym się kończy. To wszystko. Nikomu nic nie jest winny. Ale to działa też w drugą stronę – fani też nie są mu nic winni. Zawodnicy czują się urażeni, bo fani przestają im kibicować. Fani nie są ci winni żadnej lojalności. Ty nie jesteś im nic winien i oni nie są tobie nic winni. Dzień za dniem. Wyjdź tam i zabaw ich, spraw, żeby ich pieniądze były tego warte i wróć do domu. To wszystko.
Rozmawiałem prywatnie z Conorem i powiedział mi wtedy pewne rzeczy, po których stwierdziłem, że gość rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. To młody mężczyzna, który jest lata przed innymi i rozumie, o co w tym chodzi. Nie sądzę więc, żeby Conor spadł nisko. Oczywiście, nie lubię sposobu, w jaki wydaje pieniądze, ale to dorosły mężczyzna i może robić, co chce.