Eddie Alvarez: „Jestem następny po pas, to nie podlega dyskusji”
Eddie Alvarez wyjaśnia, dlaczego powinien zmierzyć się ze zwycięzcą starcia Rafael dos Anjos vs. Conor McGregor.
W Bellatorze święcił triumfy, raz za razem dając piekielnie widowiskowe walki. Po tym, jak podpisał umowę z UFC, nie jest już jednak tak kolorowo.
W swoim debiucie w oktagonie Eddie Alvarez przegrał z Donaldem Cerrone, by potem zanotować dwa zwycięstwa nad mocnymi rywalami – byłym pretendentem Gilbertem Melendezem i byłym mistrzem Anthonym Pettisem. Problem jednak w tym, że w obu tych starciach Alvarez wypadł bardzo przeciętnie, klinczem i zapasami torując sobie drogę do dwóch niejednogłośnych decyzji, które równie dobrze mogły pójść na konto jego rywali.
32-latek z Pensylwanii nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że swoimi występami zapracował sobie na walkę o pas mistrzowski.
Kto inny? Nie ma nikogo, kto dokonał, czego ja dokonałem w swojej karierze.
– stwierdził Alvarez w rozmowie z Arielem Helwanim w The MMA Hour.
Kto byłby mistrzem tak długo, jak ja byłem mistrzem, kto walczyłby z takimi rywalami, a teraz przeszedł do UFC… Tak, przegrałem przez niejednogłośną decyzję z Donaldem Cerrone, ale czy zrobiłem to, co inni goście robią? Wybierałem gości z pierwszej dwudziestki, żeby notować zwycięstwa? Nie. Walczyłem z gośćmi nawet wyżej notowanymi niż Cerrone. Walczyłem z Gilbertem Melendezem, który jest na trzecim miejscu. Po pokonaniu Gilberta biłem się z pierwszym pretendentem. Numerem jeden na świecie. I pokonałem go.
Nie ma nikogo innego. Jestem następny, to nawet nie jest kwestia do dyskusji.
Alvarez przyznał, że otrzymał propozycję walki z Tonym Fergusonem w kwietniu, ale nie zaakceptował jej, bo nadal zmaga się z drobnymi urazami po starciu z Pettisem. Stwierdził, że gdyby był zdrowy, być może przyjąłby pojedynek, ale tylko dlatego, żeby po prostu pozostać aktywnym – ocenia bowiem, że ze strony sportowej niewiele by mu to dało.
W rezultacie 16 kwietnia na gali UFC on FOX 19 El Cucuy skrzyżuje rękawice z powracającym po 2-letniej przerwie Khabibem Nurmagomedovem w starciu, które w ocenie wielu wyłoni kolejnego pretendenta do pasa mistrzowskiego kategorii lekkiej.
Alvarez widzi to jednak zupełnie inaczej.
Nie wydaje mi się, aby o którymkolwiek z nich można było mówić w kontekście walki o pas. Też mogę mieć serię sześciu zwycięstw, jeśli nie walczę z gośćmi z czołowej trójki czy czołowej piątki dywizji. Mogłem wybrać taką drogą, ale jej nie chcę. Chcę najlepszych gości. Chcę udowodnić, że jestem najlepszy, dlatego chcę się bić z najlepszymi. Nie zrobię tego, walcząc z gośćmi z czołowej dwudziestki i wybierając zestawienia, w których będę dobrze wyglądał. Walczę i pokonuję najlepszych.
Żaden z nich nie ma podstaw (do walki o pas – dop. aut.). Obaj są dobrzy. Khabib jest doskonałym zawodnikiem, ale nie walczył od dwóch lat. Czy gdybym jako pretendent przez dwa lata nie walczył, czy pozwoliliby mi wrócić i walczyć o tytuł? To głupie. Tak nie powinno być. Uważam, że obaj mają jeszcze trochę do zrobienia. Jestem następny. To proste.
Jestem gościem, który może pokonać mistrza, być mistrzem, utrzymać mistrzostwo – dzięki mojemu doświadczeniu. I dlatego powinienem być następny w kolejce.
Amerykanin spotka się z szefostwem organizacji 5 marca przy okazji gali UFC 196, na której Rafael dos Anjos zmierzy się z Conorem McGregorem. Wtedy też spodziewa się poznać decyzję odnośnie swojej przyszłości.
Komentarze: 1