Jak oni uderzają #15 – Luke Rockhold w trzech krokach
W jaki sposób walczy Luke Rockhold, najbliższy przeciwnik Chrisa Weidmana na UFC 194?
Został mistrzem Strikeforce. Pokonał Jacare Souzę. Udusił Michaela Bispinga jedną ręką i w nieco ponad dwie minuty zniszczył w stójce Costasa Philippou. Twierdzi, że udając Jona Jonesa w ramach sparingów z Danielem Cormierem, podłapał nowe techniki. Jest podobno równie przystojny, co autor tego tekstu. Już za kilka dni staje do konfrontacji z Chrisem Weidmanem o pas mistrza wagi średniej, a wielu upatruje w nim kogoś, kto jako jedyny ma szanse wydrzeć tytuł niepokonanemu zapaśnikowi. Nie zaszkodzi więc przyjrzeć się jego uderzanym umiejętnościom.
Nie zamierzam roztrząsać tu tego, czy Luke Rockhold da radę obalić rywala, w jaki sposób zaprezentuje się w parterze oraz czy pokaże kondycję na poziomie Caina Velasqueza – to zostawiam dużo bardziej kompetentnym do tego osobom. Warto zwrócić za to uwagę na stójkowy arsenał Amerykanina, który wbrew pozorom opiera się na kilku – realizowanych jednak na bardzo wysokim poziomie – schematach.
Poruszanie się i defensywa
Umiejętność poruszania się po oktagonie – zarówno w ofensywie, jak i defensywie – staje się z każdym kolejnym miesiącem coraz ważniejsza. Nie wystarczy już chaotyczne parcie przed siebie, szybkie odskoki czy rzadkie zejścia na boki. Choć nie każdy może być w tym równie sprawny, co TJ Dillashaw czy Max Holloway, to obecnie właśnie zdolność do znajdowania się tam, gdzie najlepiej można zagospodarować przestrzeń oktagonu decyduje o wyniku. Na samym stawianiu kroków zagadnienie się nie wyczerpuje – trzeba też działać tak, aby przeciwnik sam ustawiał się w sprzyjający nam sposób.
Rockhold w chwilach, gdy porusza się w stronę rywala, wykazuje godny odnotowania nawyk utrzymywania dystansu i swoistego „spychania” oponenta. Jego ręka wypuszczana jest na wysokość głowy oraz korpusu drugiego zawodnika. Jakie to ma zastosowanie? Oczywiście utrudnia w pewnym stopniu nagłą szarżę, powiększa odległość oraz daje pole do zmylenia – może to być przymiarka do akcji bokserskiej, nakierowanie przed kopnięciem czy też szykowanie sobie gruntu pod obalenie. Tutaj Luke zdobywa pierwszy punkt.
Drugi punkt Rockhold zdobywa za czerpanie od najlepszych – w tym przypadku od wspominanego już Jona Jonesa. Surfer dosyć dobrze odwołuje się do swoich długich rąk w chwili potencjalnego zagrożenia – umożliwiający ewakuowanie się poza sferę rażenia atakującego odskok poprzedza wyprostowaniem górnej kończyny, dzięki czemu ogranicza mu pole widzenia, uniemożliwia często trafienie swoimi ciosami, a nawet wzorem prawdziwego mistrza wagi półciężkiej czy Alexandra Gustaffsona zupełnie przypadkowo trafia go w oczy, o czym przekonał się Michael Bisping.
Przyzwoity refleks członka American Kickboxing Academy pozwala mu również na unikanie w elegancki sposób pojedynczych ciosów prostych – po prostu się przed nimi uchyla. Taktyka ta zasługiwałaby na większą pochwałę, gdyby wiązała się na przykład z wyprowadzeniem kontry, ale nie można mieć wszystkiego. Być może jednak zauważyliście brak gardy u Rockholda. O tym paskudnym mankamencie porozmawiamy już za kilka linijek tekstu.
Chociaż w chwilach, gdy przeciwnik rozpoczyna pościg z ciosami lepszej lub gorszej jakości, ręce Luke’a wędrują wyżej, to nie ma mowy o szczególnie szczelnej gardzie. Większym problemem wydaje się być jednak to, że były mistrz Strikeforce cofa się w linii prostej praktycznie za każdym razem – to nawyk, który może zostać wykorzystany w okrutny dla salwującego się taką drogą ucieczki. Owszem, potrzeba do tego pewnej dozy dynamiki, ale…
Takie chwile w walkach Rockholda – a szkoda – zdarzają się niezmiernie rzadko. Choć wątpię, aby akurat ten moment miał duże przełożenie na walkę z Weidmanem, to nie mogę sobie odmówić zamieszczenia tej krótkiej akcji. Wpierw Luke w nieco tristarowym stylu blokuje atak Costasa, by następnie o dosłownie centymetr przestrzelić z kontrującym łokciem. Życzyłbym sobie w jego arsenale o wiele więcej takich zagrań.
Co nadzwyczaj dziwne, choć Rockhold zapomina o schodzeniu w lewo lub prawo przed szarżującym przeciwnikiem, to jednak nie ma problemów z prawidłowym manewrowaniem, gdy znajduje się blisko siatki. Nie musi się zetknąć z nią plecami, aby wiedzieć, że pora zmienić wektor swojego ruchu w takim kierunku, aby wykaraskać się z opałów oraz znaleźć wyjście z niedogodnej pozycji. Dopóki ktoś nie dysponuje dynamiką Vitora Belforta – wtedy choć działanie jest słuszne, to brak odpowiednich mechanizmów w obronie prowadzi do przyjęcia przynajmniej kilku ciosów. Należy jednak uczciwie przyznać, że Phenom, zwłaszcza w ówczesnej wersji, mógł zranić swoimi szarżami właściwie każdego, a Luke bardzo przytomnie rzucił się w poszukiwaniu klinczu.
Jak się cofać i zostawić rękę jednocześnie
Bokserskie zdolności Amerykanina niestety nie powalają. Choć warunki fizyczne sugerowałyby używanie ciosów prostych w nieprzyzwoitych wręcz ilościach, to uderzenia te są niemalże Rockholdowi obce. Czasem rzuci długim prostym czy spróbuje składającej się z dwóch ciosów kombinacji, ale jego podstawowym narzędziem w pięściarskim rzemiośle – i bardzo skutecznym – okazuje się być prawy sierpowy. Właśnie polowaniem na niego można częściowo usprawiedliwiać wieczne poruszanie się w tył przy zbliżającym się lub atakującym rywalu.
Popisową akcję wojownika AKA można oglądać w każdej walce z jego udziałem. Czasem jedynie uderza cios nieco z góry, jednakże cel okazuje się być taki sam – zranienie nacierającego oponenta. Nie zawsze ciosy tego typu idealnie trafiają, ale i wtedy mają pewną wartość – do pewnego momentu wstrzeliwujący się każdym ciosem Lyoto Machida po swoim celnym uderzeniu poleciał w przód w nieco zbyt dużym stopniu, więc przedramię Luke’a wytrąciło go ostatecznie z równowagi. Przy Philippou pochwalić wypada zbicie ciosu krótkim ruchem przed kontrą – na podstawie tego jednego gifu można by dojść do mylnego wniosku, że Rockhold to specjalista od handtrappingu.
Problematyczny może okazywać się jednak fakt, że 31–latek odwołuje się do tej akcji również w ofensywie. Pojedynczy sierp niepoparty szczególną dynamiką czy dobrym skróceniem dystansu nie zawsze musi skończyć się dobrze – a zwłaszcza w chwilach, gdy każdy przeciwnik spodziewa się właśnie uderzenia tego typu. Vitor Belfort skontrował je z dziecinną łatwością.
Panie, z tym to do K-1
Zdecydowanie najefektowniejszym elementem stójkowego arsenału pretendenta są kopnięcia wszelakie. Każdy, kto widział walkę z Souzą, zapewne pamięta z niej tornado kicka wymierzonego na korpus. Czy to oznacza, że Luke walczy niczym średni Yair Rodriguez i wymusi na Weidmanie obawę przed każdym uniesieniem nogi? Wbrew pozorom styl potężnych kopnięć Rockholda można łatwo wpisać w kilka motywów, do których się odwołuje.
Co efektowniejsze akcje posiadacza czarnego pasa w BJJ sprawiają bez wątpienia przyjemność oglądającym, ale to nie one są największym zagrożeniem dla kopanego. Można je bowiem określić mianem straszaków – mają przede wszystkim zróżnicować arsenał technik używanych przez czempiona Strikeforce. Czy to oznacza, że Rockhold nigdy nie zacznie nokautować rywali obrotówkami? Rzecz jasna nie, ale brazylijskie kopnięcie, bite na ledwie dotknięcie low – high kick czy nieco desperacka (ze względu na problemy stawiane przez Belforta) obrotówka na korpus w wykonaniu Luke’a nie służą pozbawieniu woli walki. Do tego są inne, dużo groźniejsze narzędzia.
Amerykanin najlepiej czuje się jako powoli zapędzający pod siatkę ofiarę drapieżnik. Gdy już umieści swojego oponenta w optymalnym dla siebie położeniu, to uruchamia okrężne kopnięcia z lewej nogi – middle oraz high kicka. Bardzo rzadko poprzedza je jakimś innym atakiem – dzieje się tak dzięki sporej dynamice i sile drzemiącej w tych kopnięciach. Kolejnym atutem – w przypadku ataku na korpus – okazuje się być to, że uderzenie dociera do wątroby. A to nie kończy się dobrze.
Właśnie korzystając z ograniczonych możliwości defensywnych rywali, Rockhold zanotował dwie wygrane w UFC. Na pierwszym gifie potężnym high kickiem zamracza Bispinga, który to najpewniej spodziewając się middle kicka, obniżył pozycję i opuścił ręce. Sekwencja wykończenia byłego boksera to małe arcydzieło – wpierw kolejny middle kick ląduje na ciele Philippou, następnie cios prosty tworzy potrzebny do kolejnego kopnięcia dystans, a ostatecznie zadane palcami (kłujące) uderzenie powala twardego przecież rywala.
Nie ukrywam, że przed analizą widziałem Rockholda jako niezwykle kreatywnego kickboksera dysponującego bardzo szerokim wachlarzem uderzeń. Teraz postrzegam go jako zawodnika trzech zagrań – kontrującego sierpa, okrężnych kopnięć pod siatką i efektownych przeszkadzajek. Czy to oznacza, że Chris Weidman nie powinien obawiać się stójkowych wymian? Powinien. Rockhold może łatwo zranić każdego w dywizji jednym celnym ciosem. Uważam jednak, że sztab mistrza rozpracował Rockholda na tyle, aby ten odpowiadał na każdy typ ataku pretendenta oraz wykorzystał pewien paskudny nawyk Amerykanina. Jaki?
Zwróćcie uwagę na częste ustawienie wykrocznej nogi Rockholda. Zakrzywia ją – niczym bokser – do środka. Co w tym takiego wadliwego? Taki sposób stawiania stóp w sportach, gdzie występują kopnięcia odsłania więzadła na niskie kopnięcia, które mogą dosyć szybko poskutkować bardzo poważną kontuzją. Jestem wręcz przekonany, że Ray Longo zauważył to już dawno temu.