Uriah Hall: „Nigdy więcej sparingów z Werdumem”
Uriah Hall opowiada o zwycięskiej walce z Gegardem Mousasim, nadchodzącej z Robertem Whittakerem oraz sparingach w Kings MMA.
W sobotę w australijskim Melbourn na gali UFC 193 Uriah Hall powróci do oktagonu po najcenniejszym zwycięstwie w karierze, jakie odniósł kilka tygodni temu, nokautując faworyzowanego Gegarda Mousasiego.
Jestem bardzo techniczny. Nie atakujesz technicznych zawodników, po prostu na nich idąc. Prosisz się o nokaut. Byłem cierpliwy, przegrałem pierwszą rundę, zaakceptowałem to. Druga runda rozpoczęła się na nogach, pomyślałem: „Dobra, popełni błąd” i po prostu to wykorzystałem.
– podsumował Jamajczyk swój występ przeciwko Chwytaczowi Snów w rozmowie z Karyn Bryant w MMA Heat.
W sobotę w oktagonie stanie naprzeciwko niego świetnie poukładany boksersko Robert Whittaker, w starciu z którym Hall będzie miał okazję na zanotowanie trzeciego kolejnego zwycięstwa w oktagonie. Nie ukrywa, że wysoko ceni sobie umiejętności 24-letniego Australijczyka.
Myślę, że jest większym zagrożeniem niż Gegard, bo jest młody, jest głodny zwycięstw, znokautował gości, których nikt nie spodziewał się, że znokautuje, i jest skupiony.
W wielu poprzednich pojedynkach Primetime zaprezentował się nad wyraz ospale, za co na jego głowę spadło dużo słów krytyki.
Świat wie, że coś tam w mojej głowie siedzi, ale kontroluję to, staję się lepszy, balansuję to. Już się nie boję – bo zawsze się bałem wychodzić do ringu. Nie mam tego instynktu zabójcy, tej mentalności. Zawsze miałem z tym problemy i mogę o tym śmiało rozmawiać. Po prostu tego nie posiadam, uświadomiłem to sobie.
Dotychczas trenujący głównie w Nowym Jorku Hall opowiedział także o swojej przeprowadzce na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. W dowodzonym przez Rafaela Cordeiro klubie Kings MMA spędził wiele czasu, przygotowując się – oraz Kelvina Gasteluma, który zaprosił go do klubu – do starcia z Whittakerem.
Byłem u nich kilka lat temu, było świetnie. Ci goście się nie patyczkują… Mój Boże!
Miałem zaszczyt sparować z Werdumem… i z tym gościem nigdy już sparował nie będę. Gość próbował urwać mi głowę. To było fajne doświadczenie wyjść do mistrza świata. Rzucał mną, jak chciał. Zabrakło tylko, żeby złapał mnie jak miotłę i wytarł mną matę. Rzucał obrotowe kopnięcia i myślałem wtedy: „Jasny gwint, gdyby mnie to dosięgło…”.