Pudzianowski: „Nie zawsze świeci słońce”
Mariusz Pudzianowski nie zaliczy wypadu do Londynu na KSW 32 do udanych – Polak przegrał z Peterem Grahamem.
Rozpędzony czterema kolejnymi wiktoriami Mariusz Pudzianowski na gali KSW 32 stoczył drugą w swojej karierze MMA walkę poza granicami Polski – z takim samym, niestety, rezultatem jak przed pięcioma laty, gdy na gali Moosin w amerykańskim Worcester uległ Timowi Sylvii.
W pierwszej rundzie niby poszło wszystko tak, jak chciałem, ale troszeczkę przydługo go trzymałem, a jednak on – to jest zawodnik stójkowy i wiedziałem, że będzie bił mocno – no i sprowadzenie było, tylko później nie mogłem uderzać. Po prostu tak mocno klinczował, że nie mogłem wyprowadzić (ciosów).
– powiedział portalowi MMANews.pl Pudzianowski po walce z Peterem Grahamem.
Po kilku wymianach w stójce, w których Australijczyk polował na podbródkowy, polski zawodnik zdołał przenieść walkę do parteru, ale, będąc z góry, poza kilkoma celnymi ciosami nie był w stanie wyprowadzić żadnej skutecznej ofensywy, kontrolowany dobrze przez Grahama. Nie próbował też obchodzić gardy pomimo tego, że niezbyt mimo wszystko biegły w walce na chwyty australijski kickbokser trzymał ją otwartą.
Gdzieś po prostu czegoś mi zabrakło. Pod koniec pierwszej rundy urwało mi ręce. Dosłownie urwało mi ręce i te ręce już nie chciały pracować. Kiedy sędzia podniósł walkę do góry, te ręce już odmówiły posłuszeństwa. No i przypomniał mi się początek sprzed sześciu lat – urwało mnie po prostu.
W końcówce pierwszej rundy, po przeniesieniu walki do stójki, Pudzianowski zainicjował nieudane sprowadzenie, po którym sam, już mocno wyczerpany, położył się na deski, przyjmując w ostatnich sekundach dwa potężne ciosy z góry od Australijczyka.
Przyznał, że nie miał wówczas świadomości, jak wiele czasu zostało do końca pierwszej odsłony – gdyby wiedział, zapewnia, że rozegrałby to bardziej taktycznie.
Gdzieś jakiś błąd popełniłem w przygotowaniach.
W drugiej rundzie natomiast gra toczyła się już do jednej bramki, a Graham, prowokując Polaka do opuszczenia głowy, raz po raz ustawiał go sobie w dogodnej pozycji do wystrzelenia potężnymi podbródkowymi. Ostatecznie skończył Pudzianowskiego w drugiej minucie drugiej rundy ciosami i łokciami z góry, wcześniej posyłając go na deski podbródkowym.
Pierwsza londyńska gala KSW stała pod znakiem kapitalnego dopingu z trybun, co nie uszło uwadze polskiego zawodnika, który serdecznie podziękował za wsparcie.
Chciałem serce tam wyjąć – nie dało rady.
Pomimo dotkliwej porażki, która najprawdopodobniej oznacza pogrzebanie szans na zestawienie z legendarnym Fedorem Emelianenko, 38-letni Pudzian jest daleki od rozdzierania szat.
Nie należę do ludzi takich, którzy lamentują, rozpaczają. Wygrywałem, przegrywałem. Z Seanem McCorklem też przegrałem i świat się nie zawalił. Takie jest MMA. MMA jest nieprzewidywalne. Raz się wygrywa, raz się przegrywa – i ja jestem tego świadomy.
Trzeba się po prostu otrząsnąć, podnieść i z powrotem trenować. Nie zawsze świeci słońce.