Bestia z Bliskiego Wschodu wchodzi do gry, czyli Jarjis Danho zasila szeregi UFC
Zawodnik o syryjskich korzeniach wzbogacił szeregi królewskiej dywizji, podpisując kontrakt z federacją Dany White’a.
Niepokonany zawodnik wagi ciężkiej o syryjskim rodowodzie, mieszkający w Niemczech Jarjis Danho (6-0) podpisał kontrakt na kilka pojedynków z wiodącą organizacją mieszanych sztuk walki, czyli UFC. 31-letni, wygrywający wszystkie swoje dotychczasowe starcia przed czasem fighter do tej pory występował pod banderą jordańskiej organizacji Desert Force, a także w kilku galach na niemieckim rynku MMA.
Syryjczyk wejdzie do oktagonu, mogąc pochwalić się świetnym rekordem sześciu wygranych i ani jednej przegranej. Danho trenuje na co dzień w Hammers Team pod okiem Gabriela Tampu. Wśród jego trofeów są takie nazwiska jak Stefan Traunmueller i Marcus Vanttinen, czyli skalpy solidnych i doświadczonych zawodników. Poziom jego umiejętności można ocenić jako powyżej oczekiwań, szczególnie biorąc pod uwagę standardy MMA w kraju Angeli Merkel.
Warty odnotowania jest również fakt, iż Danho zbił z 290 do 275 funtów. Uwzględniwszy jego wzrost 190 cm, klaruje nam się obraz dużego, nawet jak na kategorię ciężką, zawodnika. Przed rozpoczęciem treningów MMA, Danho zajmował się podnoszeniem ciężarów.
Oto wypowiedź Syryjczyka, jakiej udzielił w dniu podpisania kontraktu z UFC:
Podpisanie kontraktu z UFC to coś, o czym będę mógł opowiadać wnukom. Mam nadzieję, że obudzę pewność siebie w moich rodakach, że nawet biedny uchodźca z Syrii, może do czegoś dojść. Ciężka praca i wytrwałość mogą daleko zaprowadzić. Jak daleko zajdę? Tego nie wiem, ale wiem że nie mogę się doczekać, by sprawdzić swoje umiejętności przeciwko wielkim gwiazdom, które do tej pory jedynie widziałem w telewizji.
Czego można spodziewać się po Jarjisie Danho? Jego gra wciąż ulega przeobrażeniu, jak przystało na kogoś, kto późno wszedł do tego sportu i wciąż uczy się jego podstaw. Umie uderzać, ale nie preferuje walki w żadnym dystansie, oprócz tego, który umożliwia wykorzystywanie uderzeń charakterystycznych dla tzw. „brudnego boksu”. Najlepiej czuje się, mając swojego rywala pod klatką. Wciąż szlifuje zapasy, w ofensywie bazując głównie na obaleniu za jedną nogę. Defensywa zapaśnicza wymaga z jego strony jeszcze dużej pracy. Jego atutem na pewno jest siła fizyczna, którą rozwinął podczas treningów podnoszenia ciężarów. Podsumowując, jest to zawodnik, który właściwie prowadzony ma szansę stać się znacznie lepszy, niż jest obecnie.
Na obecną chwilę nie podano jeszcze daty debiutu Man Mountain w oktagonie UFC. Możemy jednak spodziewać się jego występu w pierwszym kwartale 2016 roku. Do tego czasu zawodnik o syryjskich korzeniach będzie w dalszym ciągu szlifował umiejętności w Hammers Team.
A Wy czego spodziewacie się po Syryjczyku? Czy mógłby być rywalem, również debiutującego w UFC Damiana Grabowskiego?