King Mo będzie pauzował kilka tygodni, potem chce Fedora
Kontuzja żeber jaką odniósł King Mo, zmusi go do zawieszenia treningów w najbliższym czasie. Następną walkę Amerykanin chciałby stoczyć z Fedorem.
Czteroosobowy turniej wagi półciężkiej zorganizowany na gali Bellator 142 okazał się pechowy dla Muhammeda Lawala (16-4). Znany pod pseudonimem King Mo zawodnik stoczył otwierającą cały turniej walkę, przeciwko Lintonowi Vasselowi. Mimo wygranej przez jednogłośną decyzję, Amerykanin musiał wycofać się z turnieju z powodu urazu, jakiego doznały jego żebra.
Prześwietlenie oraz diagnoza lekarska wykazały rozdarcie chrząstki pomiędzy żebrami, a także złamanie jednego żebra. Ta dotkliwa kontuzja sprawi, że Lawal będzie musiał odpuścić sobie trenowanie przez najbliższe 6-8 tygodni.
W komentarzu dla MMA Junkie Radio King Mo powiedział, że był gotów by wystąpić w finale, jednak przedłużona przerwa pomiędzy walkami spowodowała utratę temperatury przez jego ciało:
Jestem fighterem, to jest moja praca, ale nie chciałem ryzykować jakiegoś poważnego urazu i nie chciałem dać słabej walki. Myślałem, że będzie 30 lub 45 minut przerwy pomiędzy półfinałem, a finałem. Stwierdziłem, że wyjdę do walki, będę się przez okres przerwy rozciągał i utrzymam moje ciało rozgrzane. Tak zrobiłem. Jednak 30 minut zamieniło się w 45, 45 minut w godzinę, a jedna godzina w dwie. W pewnym momencie spróbowałem wstać, ale nie mogłem. Walczyłem z całych sił, ale nie mogłem się ruszyć. Moje żebro wydawało dziwne odgłosy. Ludzie na backstageu widzieli, co się dzieje i zawołali kogoś, by mi pomógł. Zamierzałem podjąć walkę, ale moi trenerzy powiedzieli, ze nie mogę się nawet poruszyć. Lekarz powiedział, że żebro aż trzeszczy i muszę odpuścić.
W zastępstwie za Lawala do oktagonu wszedł Francis Carmont. Jednak został znokautowany już w pierwszej rundzie pojedynku przez Phila Davisa.
King Mo mówił także, iż będzie gotowy, by wystąpić na evencie organizowanym wspólnie przez Bellatora oraz ojca chrzestnego PRIDE, Nobuyukiego Sakakibarę pod banderą nowej organizacji, założonej przez Japończyka. Gala miałaby się odbyć w Sylwestra, a na karcie ma zagościć sam Fedor Emelianenko. Trenujący w American Top Team Lawal, odniósł się do kwestii potencjalnego rywala w swoim kolejnym występie, podkreślając, że chętnie wymieniłby ciosy z legendarnym Rosjaninem:
Walka z Tito Ortizem byłaby nic nie znacząca dla mojej kariery. Ten pojedynek miałby sens jedynie finansowo, ale jeśli Ortiz bardzo by tego chciał, to może to dostać. Nie miałbym nic przeciwko, by zawalczyć z Philem Davisem. Mogę walczyć również z Fedorem w Japonii. Będę walczył z każdym. Nie widziałem finałowej walki Davisa, ponieważ byłem w szpitalu, ale podobno wyglądał kapitalnie. Nie mam nic przeciwko, aby z nim walczyć, właściwie to bardzo chętnie wszedłbym z nim do klatki. Mógłbym bić się z Fedorem, jeśli mi na to pozwolą. Nie zarabiam na życie czekaniem. Czekałem na UFC, bo istniała możliwość, że się tam dostanę, ale kazali mi czekać, a ja zarabiam na życie, tocząc walki. Gdy tylko wyzdrowieję, będę znowu walczył. Jeśli będę zwyciężał, dostanę to, czego chcę.
Wciąż nie wiadomo, kto znajduje się na liście potencjalnych przeciwników Emelianenki. Mówiąc o walce z Rosjaninem, King Mo próbuje zwrócić uwagę szefostwa i być może znaleźć się w szeregu rozpatrywanych rywali.
A jak Wy widzicie zestawienie King Mo vs. Fedor Emelianenko?