Held: „Jestem sportowcem – a nie showmanem”
Marcin Held zamierza zintensyfikować swoją obecność w mediach, nie robiąc jednak nic na siłę i koncentrując się na aspektach sportowych.
Najlepszy polski zawodnik MMA, Marcin Held, wystąpił w magazynie sportowym Polskiego Radia 24, będąc gościem Andrzeja Janisza i Łukasza Jurkowskiego.
Stroniący raczej jak dotychczas od mediów społecznościowych tyszanin szykuje w tym obszarze sporą zmianę, by nie rzec – rewolucję, o co ma zadbać specjalista od PR i marketingu sportowego Grzegorz Stańczuk. Held powinien teraz częściej gościć w mediach, choć, jak sam zapewnia, zamierza pozostać sobą i skupić się na elementach sportowych.
Lubię mówić o sporcie, o przygotowaniach, o walkach, ale sprawia mi problem odbieganie od tego, opowiadanie o prywatnym życiu.
23-letni tyszanin, który niedawno stanął na ślubnym kobiercu, wyjaśnił zaskoczonemu ożenkiem w tak młodym wieku Janiszowi, że postrzega to zupełnie inaczej.
Nie jest wcale za wcześnie. Należę do spokojnych ludzi, którym nie w głowie imprezy, huczne życie. Jestem z dziewczyną, z którą jest mi dobrze. To naturalna decyzja. Dla mnie normalna, na pewno dobra. Nie ma w tym nic dziwnego.
Dopytywany, przyznał, że na jego weselu było około 90 osób, ale nie zdecydował się odpowiedzieć na pytanie drążącego temat Jurkowskiego o to, do której godziny trwała impreza.
Nie lubię rozmawiać o rzeczach prywatnych i nie chciałbym o tym rozmawiać. Wolę skupić się na walkach, tym, czym się zajmuję, jestem sportowcem, a nie showmanem, i życie prywatne wolę zostawić dla siebie.
Czołowy zawodnik Bellatora, który niedawno wyjaśnił decyzję o przejściu do Ankosu MMA, nie zamierza zaprzestać zagranicznych wojażów w celu doskonalenia umiejętności.
Do tej walki (z Willem Brooksem – dop. redakcja) będę się przygotowywał w Poznaniu. Do następnych będę jeździł już po świecie, tak, jak wcześniej.
Held, którego tu i ówdzie nazywa się czasami Cudownym Dzieckiem (Prodigy), nie zamierza w temacie swojego pseudonimu silić się na żadne fanaberie.
Nie mam pseudonimu i nie chcę sobie żadnego sztucznego wyszukiwać.
Zawodnik Ankosu MMA nie ubolewa z powodu tego, że prawdopodobnie większą popularnością cieszy się w Stanach Zjednoczonych niż w Polsce. Jak twierdzi, nie jest typem zawodnika, który pcha się do mediów, choć zdaje sobie sprawę, że aspekty marketingowe, medialne są obecnie w MMA bardzo ważne.
Podopieczny Sławomira Szamoty w swojej najbliższej walce skrzyżuje rękawice z Willem Brooksem na gali Bellator 145, która odbędzie się 6 listopada. Stawką tego najważniejszego w karierze Polaka pojedynku będzie pas mistrzowski kategorii lekkiej. Oceniając Amerykanina, Held dokonuje ciekawego rozróżnienia.
Ranga walki nie będzie miała dla mnie znaczenia. Będzie to najtrudniejszy przeciwnik w mojej karierze, chociaż może nie najniebezpieczniejszy. Niebezpieczni byli Pitbull czy Sarnavskiy, bo trzeba było uważać, żeby jednym uderzeniem nie zostać znokautowanym. U Brooksa czegoś takiego nie ma, ale jest bardzo wszechstronny w każdej płaszczyźnie. Będzie to najcięższa walka w mojej karierze.
Komentarze: 1