Trener Velasqueza: „Spieprzyłem”
Trener Caina Velasqueza, Javier Mendez, bierze na siebie całą winę za porażkę swojego podopiecznego z Fabricio Werdumem.
W chwili, gdy pierwsze mięśnie na twarzy Fabricio Werduma zaczęły zmieniać jego lico na podobieństwo trolla pospolitego, a ręka tracącego kontakt z rzeczywistością Caina Velasqueza jęła rytmicznie klepać w odruchu, jak się wydaje, bezwarunkowym, w świecie MMA rozgorzały żarliwe dyskusje pod tytułem: „Jaki wpływ na dyspozycję byłego mistrza miały ledwie dwa tygodnie, które spędził w stolicy Meksyku, i dlaczego decydujący?”. Wielu fanów i komentatorów przekonywało, że był to czynnik absolutnie kluczowy. Inni z kolei stawali w obronie Brazylijczyka, starając się wyjaśnić, że to inne elementy okazały się decydujące.
Trener Caina Velsqueza, Javier Mendez, w programie The MMA Hour wziął na siebie całą winę za przygotowania swojego podopiecznego.
Spieprzyłem. Spieprzyłem to ostatnim razem. Koniec końców, to na mnie spoczywała odpowiedzialność, aby przygotować mojego zawodnika w najlepszy możliwy sposób i tego nie zrobiłem. Zawiodłem. Zawiodłem w swojej robocie. Bez względu na to, że Cain mówi, że to był jego błąd, tak nie było. To był mój błąd. Byłem odpowiedzialny, aby wziąć pod uwagę położenie i tego typu rzeczy. Spieprzyłem i więcej tego błędy nie popełnię.
Przed pojedynkiem, jaki jego zawodnik stoczył z Vai Cavalo na UFC 188, właściciel i główny trener w American Kickboxing Academy przekonywał, że Brazylijczyk zostanie zmieciony przez byłego już mistrza. Teraz okazał jednak więcej szacunku Werdumowi, zaznaczając jednak, nie pierwszy raz, że kluczowym czynnikiem była lokalizacja gali.
Fabricio jest naprawdę, naprawdę dobrym zawodnikiem i nie wolni popełniać błędów (przeciwko niemu). Potwierdziło się to. Nie popełnili błędu, a my popełniliśmy ich wiele.
Według mnie na sto procent wysokość nad poziomem morza była głównym czynnikiem. To był najlepszy Cain, jakiego kiedykolwiek miałem. Był w stu procentach zdrowy. Był w najlepszej formie. Rozjeżdżał wszystkich bez problemu. Żadnych kontuzji ani nic takiego. Potem pojechaliśmy tam i wyglądał jak najgorszy Cain, jakiego miałem. Nie wiem, jak to wyjaśnić.
Mendez pozostaje jednak konsekwentny i przed potwierdzonym już rewanżem Velasqueza z Werdumem nie zamierza zmieniać w przygotowaniach swojego podopiecznego absolutnie nic.
Musimy podejść do tego w formie. Tak, jak byliśmy ostatnio. Teraz walczymy w innym miejscu. Walka wszystko potwierdzi. Zobaczymy, kto odrobił pracę domową tamtej nocy. Moim zdaniem nie musimy robić nic innego niż to, co zrobiliśmy ostatnim razem. Jedyną różnicą był trening na wysokości. Spieprzyliśmy tam, ale za drugim razem to się nie powtórzy, bo nie walczymy w Meksyku czy na dużej wysokości. Będzie dobrze. Przygotujemy się tak, jak ostatnio.
Póki co nie znamy jeszcze ani miejsca, ani daty rewanżu, choć Fabricio Werdum chciałby, aby odbył się on w 2016 roku w Brazylii.