Holloway: „Oliveira to dzikus”
Utalentowany Max Holloway przekonuje, że jest obecnie zupełnie innym zawodnikiem niż jeszcze dwa lata temu.
Już wkrótce 23-letni Max Holloway stoczy najważniejszą walkę w swojej karierze, podejmując na UFC Fight Night 74 innego utalentowanego młodzieńca, Charlesa Oliveirę.
Od momentu debiutu w UFC w 2012 roku będący wówczas wyłącznie strikerem Hawajczyk dokonał nieprawdopodobnego progresu i dziś znajduje się o krok od walki o pas mistrzowski.
W rozmowie z Kennym Florianem i Jonem Anikiem Błogosławiony opowiedział o swoim debiucie w organizacji, oceniając, co dzisiejszy Holloway zrobiły temu, który wyszedł wówczas do Poiriera.
Prawdopodobnie bym go zamordował. Teraz jest mój czas. Wtedy to było szalone. Gdy dostałem telefon o walce z Poirierem, nie miałem pojęcia, że jest na 4-5 miejscu na świecie. Zadzwonili i zapytali, czy chcę walczyć. Było dwóch gości do wyboru – gość od jiu-jitsu i gość od uderzeń.
Gdy Bruce Buffer wymawiał moje nazwisko, czułem, że tam zemdleję.
Holloway przyznał, że w tamtych czasach nie miał żadnego teamu. Wspólnie z Dustinem Kimurą stanowili team, zapraszając różnych przypadkowych ludzi na treningi. O jakichkolwiek trenerach, którzy pomagaliby im szlifować swoje umiejętności, nie było mowy.
Hawajczyk, będący jedynym w UFC zawodnikiem, który wytrwał z Conorem McGregorem pełen dystans, uważa, że tamtego pojedynku bardzo się rozwinął.
Mam trenera od stójki, moje jiu-jitsu się znacznie poprawiło, moje zapasy są o wiele lepsze. Jestem teraz zupełnie innym zawodnikiem.
Wielu ludzi pamięta, że w tamtej walce Conor biegał wszędzie i opowiadał, że miał kontuzję i takie tam. Stało się to w drugiej rundzie. Ja złapałem kontuzję w dwóch pierwszych sekundach walki, ale nie biegałem i narzekałem. To jest walka i takie rzeczy się zdarzają.
Zrobię wszystko, aby otrzymać rewanż.
Holloway bardzo szanuje swojego następnego rywala, parterowego maga Charlesa Oliveirę, nie szczędząc mu komplementów przed zbliżającą się walką.
To dzikus, prawdziwy dzikus, barbarzyńca. Idzie do parteru i gdy coś złapie, próbuje to wyrwać, złamać. W stójce też nie jest niezdarą. Jego stójka przeszła długą drogę. Jest dobry.
Nie wiem, co jest z UFC, że dają mi wysokich gości ciągle. Walczyłem już chyba ze wszystkimi takimi z kategorii piórkowej. A gdzie ci niscy?
Zobaczymy, co się wydarzy. To sprawny zawodnik. Ja jestem młody, on też. Również był w UFC w bardzo młodym wieku, obaj jesteśmy głodni, zobaczymy, kto wyjdzie z tarczą.
Błogosławiony zapewnia też, że jego parter, który w starciu z Brazylijczykiem może okazać się bardzo ważny, również uległ mocnej poprawie.
Mam dwa poddania nad dwoma szalonymi rywalami. Wszyscy byli zaskoczeni, że złapałem Filiego w gilotynę, podczas gdy jego team właśnie w tym się specjalizuje.
Moje jiu-jitsu jest już dużo lepsze. Ludzie tego nie widzą, bo rzadko jestem w parterze.
Pomimo tego, że znajduje się prawdopodobnie o jedną lub dwie walki od titleshota, Hawajczyk nie patrzy tak daleko w przyszłość, oceniając aktualną sytuację w dywizji piórkowej.
Najpierw chcę się skupić na Oliveirze. Problem polega na tym, że mamy teraz tymczasowego mistrza i prawdziwego mistrza. Nie wiemy, kiedy się zmierzą, a uważam, że Frankie również zasługuje na titleshota, więc zobaczymy, jak to się potoczy. Moim pierwszym krokiem jest Oliveira. Jest sprytny, cwany, nie chcę, żeby mnie czymś zaskoczył.