Ortiz: „UFC upadnie jak Rzym”
Do grona krytyków UFC po ostatnich zawirowaniach związanych ze zwolnieniem Jacoba Stitcha Durana oraz umową z Reebokiem dołączył niespodziewanie Tito Ortiz.
Przygotowujący się do wrześniowego starcia o pas mistrzowski kategorii półciężkiej Bellatora z Liam McGearym Tito Ortiz podczas rozmów z dziennikarzami odniósł się do ostatnich poczynań swojego byłego pracodawcy, UFC.
To tylko kwestia czasu. Rzym został rozsadzony od środka i to samo czeka ich. Sami są swoimi największymi wrogami. Mógłbym siedzieć i nikt nie będzie ich atakował, Dany White’a czy UFC. Pozwolę im, aby sami wyrządzali sobie największe szkody.
Ortiz poruszył też temat zwolnienia z organizacji cutmana Jacoba Stitcha Durana, które stało się początkiem ostrej nagonki na UFC.
Przykra sprawa dla Stitcha. Był w tym biznesie od pierwszego dnia i zrobił wiele wspaniałych rzeczy, nie tylko w MMA, ale też w boksie. Powinno go się szanować. Mówisz coś przeciwko firmie, która chce wszystko zmonopolizować, i zostajesz rzucony wilkom na pożarcie – tak, jak ja i wielu innych zawodników. Dlatego odeszliśmy.
Amerykanin z meksykańskimi korzeniami jest też przekonany, że model biznesowy Bellatora jest lepszy niż ten proponowany przez UFC, co starał się wyjaśnić poniższymi słowami:
Ludzie chcą oglądać widowisko. Pamiętam, jak wychodziłem do UFC 140, gdy mieli wielkie światła, płomienie, wszystko. Fani chcą rozrywki. Dlatego oglądają prowrestling. W profesjonalnych walkach otrzymujesz natomiast rzeczywistość. To właśnie robi Scott Coker w Bellatorze.
Ortiz stwierdził też, że najważniejszym powodem, dla którego opuścił szeregi UFC, był brak szacunku ze strony organizacji. Szacunku rozumianego jako odpowiednie wynagrodzenie.
Próbujemy wykarmić nasze rodziny. Organizacja zarabia mnóstwo pieniędzy. Dzieli się z nami kawałkami. Ich biznes tego nie lubił robić i dlatego odszedłem. Nie byłem szanowany. Nie otrzymywałem swojego kawałka tortu.