Minotauro nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w MMA i nadal ma bardzo ambitne plany.
Legendarny Antonio Rodrigo Nogueira, który kiedyś uważany był za najlepszego ciężkiego na świecie, walczy zawodowo od szesnastu lat i ani myśli zawieszać rękawic na kołku. Już za tydzień na UFC 190 Brazylijczyk spróbuje powrócić na ścieżkę zwycięstw po dwóch kolejnych porażkach – na jego drodze w jego rodzinnym Rio de Janeiro stanie Stefan Struve, który także dwóch ostatnich występów nie zaliczy do udanych.
W rozmowie z Sherdogiem 39-letni już Minotauro zapewnia, że jest w doskonałej dyspozycji fizycznej i mentalnej. Podkreśla, że Holender nie jest typowym zawodnikiem, wobec czego kluczem do jego pokonania będzie odpowiednia strategia. Nogueira zapowiada, że będzie chciał pokonać rywala w stójce, choć oczywiście nie obawia się też parteru. Walka w rodzinnym mieście dodaje mu jeszcze więcej motywacji.
Brazylijczyk, który w swojej karierze trzykrotnie mierzył się z legendarnym Fedorem Emelianenko, ani razu jednak nie zwyciężając, w obliczu powrotu Rosjanina do sportu skierował pod jego adresem mnóstwo ciepłych słów.
Fedor to jeden z największych zawodników w historii MMA. Jeden z największych ciężkich. Dla mnie był największy – niepokonany, po walce nic nie mówił, sposób, w jaki udzielał wywiadów, jak trenował, poważny człowiek. Bardzo go szanuję. Jego powrót to duże wydarzenie w świecie MMA.
Jesteśmy ciekawi, w jakiej organizacji będzie walczył. Bardzo ciekawi! Mam nadzieję, że trafi do mojej i uczyni UFC wielkim.
Nogueira nie ukrywa też, że bardzo chętnie skrzyżowałby po raz trzeci rękawice z inną legendą, z którą ma rachunki do wyrównania, Frankiem Mirem.
Widziałem dwa ostatnie zwycięstwa Franka Mira. Były naprawdę dobre. Znokautował ostatnio tego młodego gościa. Zawsze kibicuję gościom z tej samej generacji co ja. Gdy walczy Dan Henderson, szaleję, mocno go dopinguję. To ta sama generacja.
Oczywiście walka z Frankiem Mirem jest bardzo ciekawa i mam nadzieję, że wkrótce się zmierzymy. Teraz jednak myślę tylko o pojedynku ze Stefanem Struve.
Zapytany o coraz bardziej nasilające się plotki o powrocie PRIDE (zapewne pod przewodnictwem jednego z szefów tej legendarnej japońskiej organizacji, Nobuyuki Sakakibary, który kilka miesięcy temu zapowiedział powrót do MMA), Nogueira z rozrzewnieniem wspomina dawne czasy.
PRIDE było dla mnie największym show w MMA. UFC jednak bardzo rozwinęło sport od 1995 czy 1994 roku, więc są w tym sporcie już od ponad 20 lat. W PRIDE walczyłem przed 100 tysiącami widzów na stadionie w Tokyo. Przez pięć lat biłem się z najlepszymi zawodnikami na świecie. To były wielkie wydarzenia.
Mam nadzieję, że PRIDE powróci. Kocham sposób, w jaki japońcy fani doceniali zawodników i walki. Życzę PRIDE wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że odkryją nowe talenty MMA.
Dodajmy, że doniesienia o powrocie PRIDE pochodzą podobno od bardzo poważnych ludzi. Wydaje się, że w Japonii znajdzie się miejsce na dużą organizację MMA, ale czy nowe PRIDE byłoby w stanie wyjść poza rynek kraju kwitnącej wiśni i spróbować nawiązać rywalizację z UFC?