Brown: „Walka z Conditem jest dla mnie zawsze idealna”
Matt Brown przeżył w swojej karierze wiele wzlotów i upadków, ale z Carlosem Conditem walczyć chce zawsze.
Na UFC 189 Matt Brown udanie podniósł się po dwóch porażkach z rzędu – z Robbiem Lawlerem i Johnym Hendricksem – po piekielnie efektownym starciu, w którym sytuacja zmieniała się, jak w kalejdoskopie, stopując będącego na fali czterech zwycięstw Tima Meansa. Nie był to pierwszy raz, gdy Nieśmiertelny znalazł się w bardzo trudnej sytuacji – w 2011 roku bowiem, po porażce z Sethem Baczynskim, która była wówczas jego czwartą w ostatnich pięciu pojedynkach w UFC, znajdował się o krok od zwolnienia z organizacji. Wtedy jednak rozpoczął marsz w górę dywizji, demolując siedmiu kolejnych rywali, by w końcu trafić na wspomnianego Ruthlessa.
Dziś, po powrocie na zwycięskie tory, Brown znów mierzy wysoko. W podcaście The Great MMA Debate stwierdził po raz kolejny, że chciałby skrzyżować rękawice z Carlosem Conditem, który na gali UFC Fight Night 67 powrócił po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana, koncertowo rozprawiając się Thiago Alvesem.
Condit zawszy był dla mnie idealnym rywalem. Myślę, że wielu ludzi chciałoby zobaczyć tę walkę. Oczywiście sądzę, że Condit marzy o niej tak samo, jak ja o niej marzę.
Brown w przeszłości wielokrotnie wyrażał swoją gotowość do stanięcia w szranki z Urodzonym Zabójcą, a raz nawet obaj zawodnicy byli już zestawieni. Mieli zmierzyć się na UFC on FOX 9 w grudniu 2013 roku, ale Nieśmiertelny po raz pierwszy w karierze zmuszony był wtedy wycofać się z pojedynku – nabawił się bowiem poważnej kontuzji pleców.
Jeśli Condit nie będzie teraz walczyło o tytuł, zdecydowanie powinniśmy się spotkać.
Brown trzeźwo ocenia, że obecnie, nawet pomimo ostatniego zwycięstwa nad Meansem, nie znajduje się w ścisłym czubie wyścigu o pas mistrzowski kategorii półśredniej z uwagi na porażkę z Johnym Hendricksem. Uważa, że obok tego ostatniego najbliżej titleshota znajdują się właśnie Carlos Condit oraz Tyron Woodley.
Woodley nie przestaje gadać i wiem, że chciałby zmierzyć się z Johnym Hendricksem. I według mnie taka walka ma sens.
Nieśmiertelny zdaje sobie sprawę, że wielu zawodników chciałoby się z nim zmierzyć, ale nie wszystkich traktuje poważnie. Z dezaprobatą odniósł się do wyzwania rzuconego mu ostatnio przez Jorge Masvidala, który w swoim debiucie w kategorii półśredniej rozbił Cezara Ferreirę.
Mam to gdzieś. Lwy nie zajmują się konwersacją z owcami. Dobrze mieć swój cel, ale Masvidal nie jest jedynym, który chce ze mną walczyć, choć on akurat wyraził to publicznie. Musi jednak najpierw zbudować swoją pozycję w dywizji.