Technicznie #7 – UFC 185
W siódmej odsłonie cyklu Technicznie przyjrzymy się najlepszym akcjom i ciekawostkom technicznym z historycznej dla nas gali UFC 185, na której Joanna Jędrzejczyk wywalczyła pas mistrzowski kategorii słomkowej.
Nie możemy, rzecz jasna, rozpocząć inaczej niż od rzucenia okiem na naszą mistrzynię…
Wciela się w rolę pani Brown: Joanna Jędrzejczyk
Joann Jędrzejczyk nie miała najmniejszych problemów z rozparcelowaniem Carli Esparzy. W tym piekielnie nierównym pojedynku w opałach – choć jest to zdecydowanie za mocne słowo – była przez kilka jeno sekund, gdy oddała jedno jedyne obalenie. Błyskawicznie jednak powróciła do stójki, tam kontynuując terroryzowanie byłej już mistrzyni.
Polka w całej walce nie wykonała ani jednego kopnięcia, aby nie ryzykować wylądowania na plecach po ewentualnych przechwyceniu go przez Amerykankę. Kopnięcia nie były jej jednak do niczego potrzebne, bo doskonałymi kombinacjami bokserskimi zafundowała rywalce srogie lanie.
Jednak nie na doskonałe proste i sierpy chcę zwrócić uwagę, ale na coś zupełnie innego – fenomenalne wykorzystanie łokci! Pierwotnie miałem porównać jej wyczyny z omawianej walki do innego polskiego speca od łokci, Bartosza Fabińskiego, ale Matt Brown wydał mi się jednak właściwszy.
Pierwszy gif to Nieśmiertelny (ten oryginalny, jakby ktoś miał wątpliwości) w pełnej krasie. Joanna broni wewnętrznego haczenia Esparzy i na rozerwanie klinczu częstuje Carlę pionowym (ułożenie ramienia) łokciem, naruszając jej błędnik – ta bezładnie wpada na siatkę, następnie w popłochu wycofując się. Miało to miejsce mniej więcej w połowie pierwszej rundy i od tego momentu walka była rozstrzygnięta.
Jędrzejczyk korzystała z łokci wybornie – Esparza nie mogła znaleźć żadnej płaszczyzny, w której czułaby się w bezpiecznie, dysponując najmniejszą choćby przewagą. Wszędzie czekały na nią łokcie.
Za próby obaleń Joanna karciła rywalkę na trzech etapach:
– zaraz po próbie sprowadzenia, jeszcze w parterze,
– gdy walka przenosiła się do stójki po obronie sprowadzenia przez Polkę,
– w klinczu pod siatką.
Przyjrzyjmy się krótko wszystkim trzem.
Esparza ponosiła srogie konsekwencje swoich zapędów zapaśniczych już wówczas, gdy walka toczyła się jeszcze w parterze z Polką odrzucającą nogi – Joanna spychała głowę rywalki, by w pewnym momencie pozwolić jej ześliznąć się prosto na nadchodzący łokieć (gify powyżej).
Nie inaczej było, gdy obie zawodniczki wstawały, a walka trafiała do stójki – również wtedy głowa Esparzy była niemiłosiernie obijana krótkimi, soczystymi łokciami.
Zwracam uwagę szczególnie na pierwszy z powyższych gifów, na którym Polka łączy oba te etapy łokciowania, a więc najpierw, zaraz po sprawlu, uderza łokciem desperacko poszukującą na kolanach obalenia Esparzę, by potem, gdy walka przenosi się do stójki, na rozerwanie klinczu dołożyć kolejny łokieć, poprzedzony jeszcze kolanem.
Jak widać powyżej, nie inaczej było w klinczu pod siatką. Nawet tam Amerykanka nie miała absolutnie nic do powiedzenia, rażona kapitalnymi łokciami Polki z obu rąk.
Myślę, że to właśnie rewelacyjne korzystanie z łokci odegrało kluczową rolę w tym pojedynku – albo przynajmniej bardzo istotną. Amerykanka nie spodziewała się zapewne, że szukając obaleń, sama narażona będzie na ofensywę pretendentki. W stójce – bezradna, przy obaleniach – szybko stopowana i błyskawicznie karcona. Nie miała prawa tego wygrać.
Demonstrują, jak „siedzieć” na rywalu: Rafael dos Anjos i Joanna Jędrzejczyk
Zamykanie drogi ucieczki rywalom to sztuka nie lada. W teorii wydaje się to banalne proste, ale nadal masa zawodników UFC ma z tym poważne problemy. Nie wszyscy jednak.
Agresywnie walczący Rafael dos Anjos i Joanna Jędrzejczyk pokazali, w jaki sposób zamykać swoich rywali pod siatką, nie dając im chwili oddechu. Nie podążali za nimi, ale przemieszczali się równolegle do swoich przeciwników, bez pośpiechu – ale metodycznie – skracając dystans. Purysta może doczepić się, że oboje czasami krzyżowali nogi, ale nie przesadzajmy – nie tylko w MMA zdarza się to nagminnie nawet najlepszym, a i dochodzi tutaj kwestia dystansu.
W rezultacie Anthony Pettis i Carla Esparza większość walki spędzili z plecami przyciśniętymi do siatki, co nie tylko mocno ograniczało ich ofensywę, ale też drenowało zasoby psychiczne (ciągła presja rywala).
A tymczasem Piotr Hallmann…
Chce być jak Nate Diaz: Joseph Duffy
Joseph Duffy zanotował spektakularny debiut w UFC, zupełnie rozbijając Jake’a Lindsey’a. Nad jednym jednak elementem zamierza – jak przyznał w wywiadach po walce – popracować. Irlandczyk na początku walki przyjął kilka bardzo mocnych niskich kopnięć, co niezbyt przypadło mu do gustu.
Boczne ustawienie Josepha z wykroczną nogą mocno zadartą do środka, wynikające najprawdopodobniej z bokserskiej przeszłości Irlandczyka, przypomina to Nate’a Diaza – pod warunkiem, że oczywiście przymkniemy oko na klasyczną pozycję Duffy’ego i znacznie lepszą pracę tułowiem. Taka pozycja wydłuża co prawda lewego prostego, ale naraża zawodnika właśnie na mocne lowkingi, zmniejszając też możliwość reakcji, gdy rywal odchodzi do swojej prawej strony – co doskonale pokazała swego czasu walka Carlosa Condita z Nickiem Diazem.
A skoro przy Nicku Diazie jesteśmy…
Chce być jak Nick Diaz: Joseph Duffy
Wygląda na to, że mamy nowego fana uderzeń na korpus w UFC!
Joseph Duffy od samego początku nie stronił od ataków na korpus Lindsey’a. Na pierwszym gifie widzimy podwójny lewy prosty, który ustawia rywala pod prawy na korpus. Natomiast na dwóch kolejnych ostatnia akcja w pojedynku. Naruszonego wysokim kopnięciem na głowę przeciwnika Irlandczyk kończy kombinacją dwóch (!) ciosów na korpus – coś takiego obserwujemy tylko od wielkiego dzwona! Tym większy szacunek dla opanowania i oktagonowej inteligencji Josepha Duffy’ego.
Jabów naucza: Joseph Duffy
Pociągnijmy temat Josepha Duffy’ego do końca. Jak na byłego boksera przystało, Irlandczyk doskonale korzysta z jabów – pojedynczych i podwójnych. To nadal niezbyt doceniana technika, która – gdy dobrze zaimplementowana – może napsuć wiele krwi rywalowi, trzymając go na dystans i frustrując.
Powyżej dwa przykłady z walki Josepha Duffyy’ego z Jakiem Lindsey’em. Uwagę zwraca zawsze schowana szczęka ostatniego pogromcy McGregora.
Dodajmy, że Duffy korzysta z lewego prostego w bardzo zróżnicowany sposób, wplatając go do kombinacji wszelakich, co mocno utrudnia jego przeciwnikom rozczytanie go.
Właśnie – rozczytywanie rywali i dostosowywanie taktyki w trakcie walki do jego poczynań…
Rozczytuje rywali: Ross Pearson
Ross Pearson to dobrze poukładany kickbokser, który znany jest przede wszystkim z tego, że naprawdę świetnie balansuje tułowiem i głową w półdystansie, a to obniżając, a to podnosząc pozycję, schodząc do lewej lub prawej z linii ciosów rywala.
Kompletnie zapomniał o tym Sam Stout, który pomimo tego, że wyglądał od strony technicznej o wiele lepiej niż w swoich poprzednich walkach, popełnił błąd okrutny, jakby to rzekł autor, niebu obrzydły. A mianowicie, niemal ciągle robił to samo.
Amerykanin nieustannie wchodził w półdystans, spamując w kółko tę samą kombinacją 1-2-3, a więc lewy prosty z zejściem, kros i lewy sierpowy na korpus lub szczękę. Takich akcji było bez liku, ale nie chcąc zanudzać Czytelników, prezentuję w tej mini-analizie tylko kilka.
Ross Pearson potrzebował trochę czasu, aby odnotować spamowanie tą techniką przez Stouta i odpowiednio wyregulować swoje narzędzia mordu…
Stout demonstrował kombinację 1-2-3 także w zwolnionym tempie (pierwszy z powyższych gifów), od wielkiego dzwona nawet trafiając (drugi z powyższych gifów – zwracam tu też uwagę, że Stout na ogół pamiętał, by w momencie wyprowadzania kończącego kombinację lewego sierpa prawą rękę trzymać wysoko).
Pod koniec pierwszej rundy jednak, po około 10-15 próbach tej samej akcji w wykonaniu Amerykanina, Brytyjczyk miał już go rozczytanego, co demonstruje poniższy gif.
Ostatnie kilkanaście sekund otwierającej walkę rundy. Anglik świetnie schodzi przed lewym prostym inicjującym kolejną kombinację Stouta, częstując go przepięknym podbródkowym i następnie błyskawicznie odchodząc przed kończącym szarżę Amerykanina przestrzelonym lewym sierpowym.
W przerwie wydawało się, że Pearson już ma swojego rywala. I tak też się w drugiej rundzie stało, ale… Stout przedłużył swoje szanse, od początku drugiej rundy odrobinę modyfikując technikę, którą spamował w pierwszej – co trochę zaskoczyło Anglika.
Jak widać powyżej, w drugiej rundzie Sam nie kończył omawianej kombinacji lewym sierpowym, ale lewym wewnętrznym lowkingiem, dwa razy skutecznie obijając wykroczną nogę zaskoczonego tym Pearsona. Co dawało to Amerykaninowi? Pozwalało mu uciekać z głową w momencie tegoż lowkinga, co znacznie utrudniało Pearsonowi dosięgnięcie jego szczęki.
Trzeba przyznać, że działało to całkiem nieźle, ale…
Po zanotowaniu dwóch dobrych akcji z kombinacją kończoną lowkingiem Stout postanowił powrócić do korzeni, czyli kończenia kombinacji lewego i prawego prostych lewym sierpem. Jego rywal – który na rozczytywaniu tych ataków spędził całą rundę pierwszą – był już na nie gotowy.
Najpierw (gif pierwszy) Stout dostał pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, z którego jasno wynikało, że tą akcją nic już w tym pojedynku nie zwojuje. Później, gdy mimo wszystko raz jeszcze się do niej odniósł (gif drugi) – został ostatecznie ustrzelony. Stout próbował ratować się prawicą, która miała zablokować uderzenie, ale była ona zdecydowanie zbyt daleko szczęki, by uchronić ją przed przepięknym sierpem podnoszącego pozycję po kapitalnym uniku Pearsona.
Po mistrzowsku od uderzeń do obaleń: Rafael dos Anjos
Rafael dos Anjos, ubijając mocno faworyzowanego nieruchomo-głowego Anthony’ego Pettisa, poza doskonałą pracą nóg i świetnym kickboxingiem pokazał też doskonałe łączenie uderzeń z przejściami do obaleń, co pozwoliło mu długimi fragmentami kontrolować i obijać z góry byłego mistrza.
Powyżej trzy przykłady łączenia kickbokserskich akcji z zapasami w wykonaniu Brazylijczyka.
Na pierwszym po akcji prawy-lewy na korpus RDA błyskawicznie wchodzi w nogi, zapinając od razu klamrę i obalając eks-mistrza. Na drugim atakuje jedną nogę po zejściu, by potem przełożyć rękę i zapiąć klamrę za obiema nogami Pettisa, wynosząc go następnie i witając z dechami. W ostatniej akcji atakuje latającym kolanem, markując potem ciosy na głowę, czym zmusza rywala do podniesienia gardy, zyskując wolną drogę do jego bioder i nóg. Łapie i rzuca – jakby to rzekł klasyk.
Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze, że w omawianym aspekcie przechodzenia od uderzeń do obaleń na UFC 185 bardzo dobrze zaprezentowali się także zapaśnicy Johny Hendricks oraz Henry Cejudo.
A teraz przejdźmy do Pettisa młodszego.
Igra z ogniem, by spłonąć: Sergio Pettis
Byłem pod dużym wrażeniem występu Sergio Pettisa. Do feralnego momentu nokaut prezentował się naprawdę rewelacyjnie, notując najlepszy występ w UFC. Kapitalnie pracował kickboksersko, rewelacyjnie poruszał się na nogach, doskonale balansował głowę (powinien udzielić w tej materii kilku lekcji swojemu starszemu bratu…) i zaprezentował solidne zapasy.
Mógłby bez problemu wypunktować Ryana Benoita, ale… on chciał ten pojedynek skończyć przed czasem – za wszelką cenę. Jeśli Benoit mógł wygrać, to tylko przez jakąś wymianę w półdystansie, którego Pettis tak naprawdę w ogóle nie potrzebował. A jednak…
Młodszy brat Anthony’ego nie miał nic przeciwko wchodzeniu w wymiany z Benoitem – w których prawy sierp (prosty) i lewy sierp rzucane były przez obu jak w lustrzanym odbiciu.
Już na pierwszym gifie Pettis otrzymał ostrzeżenie – spektakularnie zszedł pod bitym z całą mocą przez Benoita prawym sierpowym, odpowiadając – niecelnym – własnym, by potem wejść w wymianę lewy na lewy. Ciosy obu zawodników doszły – Pettisa dlatego, że lewica Benoita była wówczas na poziomie bioder, a Benoita dlatego, że prawica Pettisa była co prawda w górze, ale zbyt daleko od głowy (identycznie jak przy nokaucie Pearsona na Stoucie).
Na kolejnym gifie mamy bliźniaczo podobną akcję, ale tym razem żaden z nich nie trafił – Pettis w porę zdołał się odchylić, samemu również nie sięgając lewym szczęki rywala.
Co się jednak odwlecze…
W końcu Sergio się doprosił.
Obaj zawodnicy ponownie zainicjowali akcję krosem (ten Benoita delikatnie trącił Pettisa), przygotowując się pod potężny lewy. Obaj wystrzelili, ten Pettisa trafił pierwszy, ale ten Benoita był znacznie destrukcyjniejszy w skutkach, powalając Sergio na deski. Ryan – standardowo – przyjął ten cios, bo jego prawica była opuszczona, Pettisa natomiast – po raz kolejny – podniesiona, ale za bardzo cofnięta (jak na poprzednich gifach).
Pytanie, dlaczego Pettis padł, a Benoit nie? Czynników jest tutaj kilka. Najbardziej oczywisty to słabsza szczęka Pettisa, mocniejsza Benoita. Niski, zwarty Benoit był też w stanie wygenerować więcej mocy w swoim uderzeniu, choć od strony czysto technicznej sierpowi Pettisa nie można wiele zarzucić. Warto też zwrócić uwagę, że uderzenia Ryana trafiło niżej – prosto w brodę Sergio. Natomiast cios tego ostatniego trafił Ryana na wysokości skroni.
Prowokuje Juniora dos Santosa: Alistair Overeem
Alistair Overeem długimi fragmentami wyglądał naprawdę doskonale w konfrontacji z Roy’em Nelsonem. Zaprezentował przebogaty arsenał morderczych technik ofensywnych – kopnięć na kolano, na korpus, na głowę, front-kicków, kopnięć na kolano, prostych, sierpowych, latających kolan – i tylko niebywałej odporności Amerykanin zawdzięcza, że dotrwał do końca tego pojedynku.
Reem dobrze pracował też na nogach, będąc bardzo mobilnym, ale…
Były momenty, gdy Nelson zaganiał go pod siatkę – a tam przyparty do niej plecami Holender przechodził w tryb ultradefensywny, stojąc i po prostu starając się zblokować wszystkie uderzenia Amerykanina, który przy dwóch okazjach bezsensownie pchał się po obalenia.
Nie wiem, czy Overeem w powyższych akcjach zastygał pod siatką z obawy przed potężną mocą w pięściach Nelsona, czy też może zdawało mu się, że nadal ma na rękach większe kickbokserskie rękawice, które sprawdzają się w takich sytuacjach całkiem nieźle, ale – oddajmy mu to – taktyka ta okazała się skuteczna przeciwko nie mającemu pojęcia, jak przebić się przez te zasieki Roy’owi.
Oczywiście, Frank Mir to nie Alistair Overeem, ale…
Podobna taktyka w walce z Juniorem dos Santosem może się dla Alistaira Overeema skończyć niezbyt przyjemnie.
…………………
Poprzednie części cyklu:
Technicznie #6 – UFC 182
Technicznie #5 – UFC FN 58
Technicznie #4 – UFC FN 52
Technicznie #3 – UFC FN 51
Technicznie #2 – UFC FN 43 i 44
Technicznie #1 – UFC 174
fot. Esther Lin / MMAFighting
Komentarze: 2