Typowanie UFC 184 – Rousey vs Zingano
Redakcyjne typowanie gali UFC 184, na której Ronda Rousey bronić będzie pasa mistrzowskiego kategorii koguciej w starciu z Cat Zingano.
Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 1:00 w nocy z soboty na niedzielę.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
135 lbs: Ronda Rousey (10-0) vs Cat Zingano (9-0)
naiver: Swego czasu miałem sporo przyjemności z analizowania rewanżu między Cainem Velasquezem a Antonio Silvą, próbując znaleźć jakiekolwiek przesłanki, które przemawiałyby za Brazylijczykiem. Tutaj jednak jest inaczej – Poziom mojego zainteresowania tym pojedynkiem jest tak niewielki, a różnica między obiema zawodniczkami wydaje się tak duża, że rozwodzenie się nad nią pozbawione jest większego sensu. Rousey powinna mieć przewagę w stójce, klinczu i parterze (jeśli będzie na górze). Spodziewam się skończenia w pierwszej lub drugiej rundzie.
Zwycięzca: Ronda Rousey przez poddanie
Calo: Co tu dużo mówić – prędzej czy później walka powinna trafi na matę oktagonu, gdzie Rousey wyciągnie firmową balachę. Rowdy powinna rozpocząć pojedynek bardzo agresywnie, a Cat – będąca slow starterem – raczej nie poradzi sobie z jej nadzwyczajnymi umiejętnościami parterowymi. Przyznam, że chciałbym w tym starciu widzieć zwycięstwo 32-latki, która ma eksplozywne zapasy, mocne uderzenie, serce do walki i twardą szczękę – niestety, wydaje mi się, że to trochę za mało, by zdetronizować mistrzynię. Choć może jeśli udałoby się jej przetrwać pierwszą rundę…
Zwycięzca: Ronda Rousey przez poddanie
Bolt: Rousey rzuci i podda. Zingano mimo zwycięstw niczym nie zachwyca, także pewnie będzie kolejną ofiarą judo i balachy, ewentualnie przedtem dostanie kilka ciosów w stójce.
Zwycięzca: Ronda Rousey przez poddanie
135 lbs: Holly Holm (7-0) vs Raquel Pennington (5-4)
naiver: Holm raczej nie zasługuje na to, by być aż tak wyraźną faworytką w starciu z Pennington, ale wydaje mi się, że jej przewaga w płaszczyźnie kickbokserskiej powinna być na tyle duża, że nawet krótkie okresy klinczu nie powinny przeszkodzić jej w zwycięstwie. Kluczem będzie utrzymanie walki na środku oktagonu, a więc przede wszystkim praca na nogach. Jeśli bowiem Pennington przeniesie walkę do parteru, może wyjść z tej walki z tarczą.
Zwycięzca: Holly Holm przez decyzję
Calo: Rocky wydaje się bardzo wygodną zawodniczką na debiut dla 33-letniej Holm. Półfinalistka osiemnastego TUFa jest wszechstronną fighterką – dobrze czuje się w stójce, jednak nie jest wytrawną uderzaczką – przyjmuje dużo ciosów i na ogół nie radzi sobie z dobrymi technicznie strikerami (jak np. Jessicą Rakoczy). Była mistrzyni świata w boksie będzie trzymać rywalkę na dystans i karcić ją uderzeniami i kopnięciami, jednocześnie nie dając się sprowadzić (Pennington nie powinna stanowić dla niej zbyt dużego zagrożenia zapaśniczego).
Zwycięzca: Holly Holm przez decyzję
Bolt: Typuję Holm, bo potrafi dobrze uderzać.
Zwycięzca: Holly Holm przez (T)KO
185 lbs: Josh Koscheck (17-8) vs Jake Ellenberger (29-9)
naiver: Obaj zawodnicy znajdują się w bardzo trudnej sytuacji po tym, jak przegrali trzy kolejne starcia w UFC. Jake’a Ellenbergera kryzys dopadł dość niespodziewanie – od walki z Rorym MacDonaldem Juggernaut jakby zamknął się w sobie, walcząc niezwykle asekurancko. Gdyby się mocniej przyjrzeć, to tak naprawdę regres ten zapoczątkowała porażka przez nokaut z Martinem Kampmannem – od tamtego bowiem momentu pierwsze rundy w wykonaniu obawiającego się o swoją kondycję Ellenbergera nie są tak mordercze, jak to onegdaj bywało. Nic dobrego nie możemy też jednak powiedzieć o ostatnich występach jego sobotniego rywala, Josha Koschecka – o ile najpierw przegrał po dyskusyjnej decyzji z Johnym Hendricksom, co wielkiego wstydu nie przynosi, to potem już padał na deski w konfrontacji z ciężkorękimi Robbiem Lawlerem i Tyronem Woodley’em. Te dwie porażki nie wróżą mu najlepiej przed rywalizacją z również słynącym z kowadeł w pięściach Ellenbergerem, zwłaszcza, że defensywne zapasy tego ostatniego prezentują się bardzo dobrze, co oznacza, że najpewniejsza droga Koschecka do zwycięstwa najeżona będzie przeszkodami. Josh zapewnia, że nie wraca do oktagonu po to, by zarobić, bo prowadzi kilka biznesów i na brak środków do życia nie narzeka – może to sugerować, że były pretendent do pasa przygotował się do starcia naprawdę solidnie, wierząc, że nadal może i potrafi. Nie znajduje się z pewnością na straconej pozycji, bo Ellenberger ostatnio wyglądał bardzo słabo (chociaż przeciwko Gastelumowi miał krótkie momenty), borykając się z poważnymi problemami natury mentalnej (nadmierny luz połączony z… niechęcią do podejmowania ryzyka), ale mimo wszystko myślę, że prawie półtoraroczna przerwa Koschecka zadecyduje o tym, że to Juggernaut zachowa swój kontrakt w UFC, w końcu się przełamując i podążając śladami Lawlera i Woodley’a.
Zwycięzca: Jake Ellenberger przez decyzję
Calo: Wydaje mi się, że z dwóch przejrzałych już nieco zapaśników, to Ellenberger ma większe szanse na powrót na zwycięski szlak. Juggernaut jest lepszym strikerem, uderza mocniej, lepiej pracuje na nogach. 29-latek z Nebraski dzięki dobrym defensywnym zapasom powinien utrzymać walkę w stójce i wypunktować lub znokautować leciwego już Koschecka. Z uwagi na ostatnią formę obydwu nie zdziwi mnie jednak żadne rozstrzygnięcie.
Zwycięzca: Jake Ellenberger przez (T)KO
Bolt: Dwaj zawodnicy, który z byłych pretendentów lub zawodników z okolic pierwszej piątki stali się gośćmi, którzy muszą walczyć o utrzymanie się w UFC. Obaj ostatnio dali ze swojej strony dosyć słabe występy – Koscheck dał się w pierwszej rundzie zdemolować Woodley’owi, a Ellenberger pokazał kilka drobnych przebłysków, jednak ostatecznie w każdym elemencie walki okazał się gorszy od Gasteluma. Zapaśniczo powinni się neutralizować, więc walka odbędzie się w stójce. Tu rodzi się kolejne pytanie – co okaże się gorsze? Szczęka Josha, której daleko do najlepszych lat i jego dosyć prosta stójka czy może całkowicie popsuty przez Edmonda sposób walki w stójce Jake’a? Czeka nas raczej średnio porywające widowisko, ale Juggernaut w końcu czymś powinien trafić – czasem sobie przypomina o stosowaniu sensownych kombinacji lub kopnięć. Tęsknię do czasów, gdy Ellenberger w pierwszych rundach był bestią…
Zwycięzca: Jake Ellenberger przez (T)KO
170 lbs: Richard Walsh (8-2) vs Alan Jouban (10-3)
naiver: Kursy bukmacherskie chyba nie do końca oddają szanse obu zawodników na zwycięstwo, bardzo mocno faworyzując Joubana. Tym niemniej, kilka czynników rzeczywiście przemawia na jego korzyść. Trenujący od siedmiu lat parter u Eddiego Bravo i od dwóch lat w Blackhouse Amerykanin to zdecydowanie sprawniejszy kickbokser od wyjątkowo surowego w tej płaszczyźnie Walsha. Agresja tego ostatniego wcale nie musi okazać się zła dla Joubana – pamiętajmy bowiem, że mnóstwo czasów na sparingach spędził ostatnio z Lyoto Machidą, który przecież uwielbia walczyć z kontry. Jeśli nadal od czasu do czasu wcielający się w rolę modela Alan przyswoił sobie kilka sztuczek swojego brazylijskiego kolegi, nie można wykluczyć, że zdoła ustrzelić rywala podczas jednej z kontr. Zwróćmy bowiem też uwagę, że Walsh nigdy nie mierzył się z uderzaczem klasy Joubana, pokonując na swej drodze w UFC słabiutkiego Chrisa Indicha i przegrywając kontrowersyjnie ze średniakiem Kiichi Kunimoto. Jouban natomiast miał już okazję mierzyć się z zawodnikiem uwielbiającym klincz – Warrley’em Alvesem. Pomimo kontrowersyjnej porażki poradził sobie w tym pojedynku naprawdę dobrze. W przygotowaniach do walki z uwielbiającym zamęczać rywali pod siatką Walshem położył duży nacisk właśnie na ten element (walka pod siatką), co wydaje się dobrym prognostykiem. Od strony siłowej będzie zapewne ustępował mającemu za sobą część przygotowań w Team Alpha Male Australijczykowi, i nie wykluczając scenariusza, w którym to właśnie Walsh dzięki klinczowi i okolicznościowym obaleniom wyciągnie decyzję (skończenia twardego i charakternego Joubana nie przewiduję), stawiam jednak na to, że to Jouban dzięki lepszej stójce, solidnemu parterowi i dobrej kondycji wyjdzie z tego starcia obronną ręką.
Zwycięzca: Alan Jouban przez decyzję
Calo: Walsh to silny fizycznie grinder – dobrze uderza i obala z klinczu, świetnie używa brudnego boksu. Australijczyk pokazał się bardzo dobrze ze strony kickbokserskiej w starciu z Kiichim Kunimoto, jednak jak pokazał chociażby Neil Magny – na tle Japończyka ciężko byłoby wyglądać słabo w stójce. W płaszczyźnie uderzanej jest on dużo bardziej mechaniczny od Joubana, który powinien mieć przewagę zarówno w stójce, jak i w parterze. Problemem Brahmy jest jednak słaba defensywa – stanowczo za łatwo daje się uderzać, obalać, przyciskać do siatki. Absolutnie nie zdziwię się, jeżeli niezbyt efektownie walczący Australijczyk zdoła ugrać dwie rundy i tym samym zapewnić sobie wygraną w oczach sędziów – minimalnie bardziej prawdopodobne jest jednak dla mnie zwycięstwo wszechstronniejszego i lepiej dotychczas wyglądającego kondycyjnie Amerykanina.
Zwycięzca: Alan Jouban przez decyzję
Bolt: Walsh wprawdzie nieźle radzi sobie w klinczu i dysponuje przyzwoitą siłą ciosu, ale sądzę, że na Alana to nie wystarczy, nawet pomimo jego kiepskich defensywnych zapasów. Trenuje w mocnym klubie, o jego parter dba Eddie Bravo, a sam Jouban dysponuje mocnym ciosem oraz chwilami zaskakującą stójką z obrotowymi łokciami czy nietypowymi kopnięciami. Dzięki dużej przewadze w stójce w pewnym momencie zwyczajnie ustrzeli rywala, być może nawet w jakiś widowiskowy sposób.
Zwycięzca: Alan Jouban przez (T)KO
155 lbs: Tony Ferguson (17-3) vs Gleison Tibau (31-10)
naiver: Teoretycznie Tony Ferguson ma w tej konfrontacji po swojej stronie niemal wszystkie atuty. Wyraźnie lepsze warunki fizyczne, lepsza stójka, solidne defensywne zapasy, które powinny sprawić sporo problemów Tibau, doskonała kondycja (Brazylijczyk bierze tę walkę w zastępstwie miesiąc po ostatniej potyczce) i mocny parter, od wielu lat szlifowany z Eddiem Bravo. Uważam, że Amerykanin, koncentrując się na utrzymywaniu walki w stójce, będzie w stanie swoim agresywnym stylem zajechać kondycyjnie Tibau (drugie ostre ścinanie w ciągu miesiąca!) i wypunktować go bez większych problemów na pełnym dystansie. Problem jednak w tym, że El Cucuy czasami za bardzo ufa swojej parterowej grze, chętnie godząc się na walkę z pleców. Jeśli nie będzie robił wszystkiego, by bronić obaleń Tibau, może przegrać przez decyzję – do czego niewiele brakowało w jego starciu z Dannym Castillo. Zresztą, w tamtej walce Ferguson bardzo przeciętnie wypadł także od strony stójkowej, ale akurat Tibau jest mimo wszystko sporo wolniejszym zawodnikiem od Castillo, co dobrze wróży Tony’emu. Przygotowywał się co prawda pod zupełnie innego stylistycznie rywala (Yancy Medeirosa), ale stawiam na to, że pójdzie w końcu po rozum do głowy i zaprezentuje trochę inteligencji w oktagonie, robiąc wszystko, by bronić obaleń Tibau – być może w pierwszej rundzie nie będzie to łatwe, ale czas powinien tutaj grać na jego korzyść i myślę, że dwie kolejne odsłony zapisze na swoje konto, przerywając marsz Brazylijczyka w górę dywizji.
Zwycięzca: Tony Ferguson przez decyzję
Calo: Ferguson ma na Tibau dwa mocne argumenty – stójka (wywieranie presji, potężne lowkingi, dobre operowanie zasięgiem, agresja) i kondycja. Jeśli Amerykanin nie da się położyć plecami do maty, powinien pewnie zwyciężyć. Ferguson ma bardzo dobrą obronę obaleń (80%), choć niejednokrotnie ma tendencje do nieprzemyślanego pakowania się w niekorzystne pozycje – jest to coś, czego będzie musiał bardzo unikać w tej walce. Wydaje mi się, że po pierwszym – wyrównanym, bądź nawet wygranym przez Tibau starciu, inicjatywę przejmie El Cucuy, który broniąc sprowadzeń i udanie punktując w stójce, dowiezie wygraną do końcowego gongu.
Zwycięzca: Tony Ferguson przez decyzję
Bolt: Wydaje mi się, że Ferguson osiągnął już swój maksymalny pułap, jeśli chodzi o umiejętności – to niezły zapaśnik z dobrym boksem, średnią defensywą w stójce oraz całkiem sprawnym grapplingiem, zarówno z dołu, jak i z góry. Nie sądzę, by pokonał kogokolwiek z top 15, ale też stanowi idealny test do tych obszarów, wespół z zawodnikami pokroju właśnie Gleisona Tibau. Ten ostatni powinien przegrywać stójkowe wymiany oraz mieć problem z regularnym obalaniem rywala, a przynajmniej przez całe trzy rundy. Myślę, że Brazylijczyk urwie rundę, ale w końcu zostanie zamęczony przez tyleż wygadanego, co nie błyszczącego w żadnym aspekcie przeciwnika.
Zwycięzca: Tony Ferguson przez decyzję
185 lbs: Mark Munoz (13-5) vs Roan Carneiro (19-9)
naiver: Mark Munoz przegrał przed czasem trzy z ostatnich czterech walk, wplatając między nie dominującą wygraną nad Timem Boetschem. Mimo, iż ubijali go ostatnio czołowi zawodnicy, trudno nie odnieść wrażenia, że 37-letni Filipińczyk przekroczył już jakiś czas temu granicę dzielącą go od ostrego regresu formy. Również jednak i 36-letni, powracający do UFC po ponad sześciu latach, Carneiro najlepsze lata wydaje się mieć już dawno za sobą. Wobec stójkowych deficytów Munoza, to bardziej wszechstronny Brazylijczyk powinien mieć delikatną przewagę w tym obszarze, choć cały czas uważać będzie musiał na kowadła w pięściach rywala. Również i od strony czystego BJJ to Carneiro wydaje się mocniejszym zawodnikiem, ale przewaga zapaśnicza i zwłaszcza siłowa (Brazylijczyk to półśredni) należeć powinny do Munoza. Wydaje mi się, że właśnie dzięki nim przerwie on passę dwóch porażek z rzędu, choć, biorąc pod uwagę jego zdrowie (wspominał, że lekarz odradzał mu powrót), jestem sobie w stanie wyobrazić scenariusz, w którym Carneiro ubija go w stójce lub poddaje w parterze. Mimo wszystko…
Zwycięzca: Mark Munoz przez decyzję
Calo: Carneiro to bardzo dobry grappler, który powinien ustępować rywalowi rozmiarem (do tej pory mierzył się w dywizji półśredniej). Munoz będzie dysponował sporą przewagą zapaśniczą, za pomocą której powinien ugrać w tej walce zwycięstwo.
Zwycięzca: Mark Munoz przez (T)KO
Bolt: Mający fatalną passę Munoz dostał rywala tylko po to, by mógł się w końcu odbić po dwóch skończeniach w pierwszej rundzie. Carneiro to powracający po kilku latach do UFC grappler, który co prawda trenuje w filii ATT, ale jego stójka wygląda dosyć pretekstowo – po prostu ma dać obalenie. Sęk w tym, że dobry zapaśnik w osobie Marka przewrócić się raczej nie da, a w stójce dzięki mocnym ciosom (i właściwie tylko mocnym ciosom) przeprowadzi spustoszenie na specjalizującycm się w parterze Brazylijczyku.
Zwycięzca: Mark Munoz przez (T)KO
135 lbs: Norifumi Yamamoto (18-6) vs Roman Salazar (9-3)
naiver: Piekielnie trudna walka do typowania. 37-letni Yamamoto powraca po 3-letniej przerwie i porażkach przez poddanie (!) z Vaughanem Lee i sponiewieranie z rąk Darrena Uyenoyamy, natomiast jego rywal, Roman Salazar, to co najwyżej przeciętny zawodnik, który poważną karierę MMA rozpoczął od dość przypadkowego (w zastępstwie), szybko przegranego pojedynku z Mitchem Gagnonem. Od tamtego momentu jednak Salazar skupił się tylko na MMA, porzucając swoją wcześniejszą pracę. Do starcia z Japończykiem przygotowywał się między innymi wspólnie z Henrym Cejudo i świetnie ostatnio wyglądającym Frankiem Saenzem, co wydaje się dobrze mu wróżyć przed tą walką, bo Yamamoto nie jest fanem przebywania na plecach, zdecydowaną większość zwycięstw notując przez nokauty. W tej konfrontacji będącego już na ostatnim zakręcie przed zakończeniem kariery Japończyka z bardzo przeciętnym Amerykaninem zaufam jednak temu pierwszemu, choć nie zdziwi mnie szczególnie wymęczenie decyzji sędziowskiej przez Salazara.
Zwycięzca: Norifumi Yamamoto przez decyzję
Calo: Dwaj zawodnicy, z których jeden jest już parę dobrych lat poza swoim primem i na ostatnich 6 walk wygrał jedną, a drugi jest po prostu słaby. Yamamoto to uderzacz, który w swoich walkach najzwyczajniej próbuje urwać głowę swoim oponentom. Salazar to wszechstronny, lecz nie wybijający się w niczym zawodnik – potrafi obalić, uderzyć w stójce. El Gallito przygotowuje się do tej walki wraz z Frankiem Saenzem i Henrym Cejudo, co pozwala mi pozytywnie patrzeć na jego szlify zapaśnicze – a te będą mu niewątpliwie pomocne w starciu z dość jednopłaszczyznowym Yamamoto. Bez żadnego przekonania typuję będącego po pełnym obozie przygotowawczym Amerykanina.
Zwycięzca: Roman Salazar przez decyzję
Bolt: Salazar to słaby zawodnik, który trenuje w dobrym klubie i ma jeszcze sporo czasu na rozwój. Miejsce w UFC zawdzięcza tylko wzięciu walki w zastępstwie z Mitchem Gangonem, gdzie został bardzo szybko skończony. W żadnej z płaszczyzn nie wypada przekonywująco. Jego rywal z kolei po trafieniu do UFC wygląda po prostu zdecydowanie poniżej oczekiwań – przegrana z mistrzem wagi muszej to żaden powód do wstydu, ale porażki z rąk Lee czy Uyenoyamy mocno pokazują poziom japońskiego MMA, gdzie Kid święcił triumfy dzięki mocnemu uderzeniu i wszechstronności. Teraz, po długiej przerwie, powraca do walki. Nie sądzę, by prezentował się szczególnie dobrze, ale Romana powinien jeszcze ubić.
Zwycięzca: Norifumi Yamamoto przez (T)KO
170 lbs: Dhiego Lima (10-2) vs Tim Means (22-6-1)
naiver: Wydaje się, że zapowiada nam się typowy pojedynek strikera (Means) z grapplerem (Lima). Jeśli Amerykanin zdoła utrzymać walkę w stójce, powinien mieć wyraźną przewagę, dobrze wykorzystując swoje świetne warunki fizyczne, rażąc rywala masą prostych w dystansie oraz łokci i kolan w klinczu. Means to rónież kawał twardziela, który nigdy w karierze nie przegrał przez nokaut. Niewątpliwie jego największym problemem są defensywne zapasy i to właśnie tę płaszczyznę zapewne wykorzystać na swoją korzyść będzie niedoszły rywal Pawła Pawlaka. Biorę pod uwagę scenariusz, w którym Brazylijczyk rzeczywiście zalicza kilka obaleń, spędzając w górze wystarczająco dużo czasu, by przekonać do siebie sędziów, ale wydaje mi się, że aktywność Amerykanina z pleców i mimo wszystko nie najgorsza umiejętność powracania do stójki pozwolą mu na ograniczenie własnych deficytów zapaśniczych do minimum. W płaszczyźnie kickbokserskiej natomiast jego przewaga nie powinna podlegać dyskusji, choć, biorąc pod uwagę niechęć do skończenia rywala, którą zademonstrował w ostatniej batalii, nie sądzę, by zdołał skończyć Limę.
Zwycięzca: Tim Means przez decyzję
Calo: Lima to zawodnik, który często gubi się pod presją – Means z kolei często w swoich walkach prze do przodu. W stójce byłbym skłonny dać przewagę Amerykaninowi, w parterze – Brazylijczykowi. Myślę, że przez większość czasu starcie będzie toczyć się w płaszczyźnie uderzanej, gdzie muay thai Meansa przeważać będzie nad kickboxingiem Limy – absolutnie nie skreślam jednak finalisty TUFa 19.
Zwycięzca: Tim Means przez (T)KO
Bolt: Lima okazał się niestety rozczarowaniem – o ile porażka w TUFie, nawet mimo czasu trwania walki była możliwa do jakiegoś usprawiedlwienia, to z Oliveirą wyglądał po prostu średnio. Teraz dostaje największą chimerę w UFC – Tima Meansa. Zawodnik ten potrafi wyglądać rewelacyjnie przeciw mocnym przeciwnikom (Masvidal), słabo przeciwko średniakom (Magny) czy średnio przeciwko słabeuszom (Perpetuo). Nie ma w tym żadnej logiki, prawda? Chociaż Dhiego to sprawny kickbokser, to sądzę, że będzie szukał obaleń, ponieważ Tim dysponuje taką sobie obroną obaleń, za to bardzo dobrze walczy z pleców. W stójce ciężko wskazać mi tak naprawdę faworyta – więcej potrafi Means, czasem trafia ładnymi akcjami i nieraz mocno bije, ale jak w ostatniej walce jest w stanie zapadać w drzemkę nawet w chwilach, gdy znajduje się kilka ciosów od skończenia rywala, a to może wykorzystać Lima używając zasady „lekko, ale często”. Uwzględniając słabą szczękę Brazylijczyka…
Zwycięzca: Tim Means przez (T)KO
265 lbs: Derrick Lewis (11-3) vs Ruan Potts (8-3)
naiver: Lewis jest piekielnie surowy w każdej płaszczyźnie, ale jest silny jak tur i ma kowadło w rękach. Na 37-letniego Pottsa, który najlepiej czuje się w parterze – ale i tutaj jego poziom nie zachwyca – powinno to spokojnie wystarczyć.
Zwycięzca: Derrick Lewis przez (T)KO
Calo: The Black Beast nie powinien mieć żadnych problemów z obaleniem i stłamszeniem w parterze słabiutkiego Pottsa. Starcie nie wyjdzie raczej poza pierwszą rundę.
Zwycięzca: Derrick Lewis przez (T)KO
Bolt: Potts to sam koniec łańcucha pokarmowego – zostaje on rzucony Lewisowi tylko po to, by ten mógł po porażce z Mitrione zdobyć kolejne średnio efektowne zwycięstwo. Rzuci kilka mało technicznych uderzeń, może obali, w końcu jednak ubije judokę mocnym GnP.
Zwycięzca: Derrick Lewis przez (T)KO
155 lbs: James Krause (21-6) vs Valmir Lazaro (12-3)
naiver: Trochę niepokoi mnie nastawienie Krause, który w wywiadach przed walką sporo narzekał na fach fightera, zaznaczając, że nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie koniec kariery, ale mimo wszystko uważam, że doskonałe warunki fizyczne Amerykanina oraz znacznie mniej efektowna, ale bardziej poukładana stójka zaprowadzą go do zwycięstwa nad często chaotycznym Valmirem Lazaro, który potwornie rozczarował w swoim debiucie – pod każdym niemal względem. Jego stójka wyglądała chwilami groteskowo, a kondycja (ręce na biodrach w trzeciej rundzie) wołała o pomstę do nieba. Być może był to w jakimś stopniu rezultat motylów w brzuchu związanych z pierwszym występem w UFC, ale Brazylijczyk z Nova Uniao wyglądał tak słabo, że nie mogę nie faworyzować tutaj Krause, który chwilami toczył wyrównany pojedynek z Jorge Masvidalem, nieźle korzystając z prostych i frontalnych kopnięć. Jakąś nadzieję Lazaro mogą być zapasy, bo ten elementu u Amerykanina kuleje (przyznał, że przygotowywał się przede wszystkim pod kątem kickbokserskim do tej walki), ale nie sądzę, by okazał się on decydujący – Nova Uniao to przede wszystkim doskonali defensywni a nie ofensywni zapaśnicy.
Zwycięzca: James Krause przez decyzję
Calo: Lazaro pokazał się w swoim debiucie znacznie poniżej oczekiwań. Jego stójka nie była efektowna w starciu z wyższym Jamesem Vickiem. Krause powinien utrzymywać Bidu w dystansie, korzystając z szerokiego arsenału kopnięć. James będzie też dysponował przewagą zapaśniczą i parterową, które powinny ostatecznie dać mu w tym pojedynku zwycięstwo.
Zwycięzca: James Krause przez decyzję
Bolt: Lazaro okropnie zawiódł mnie swoim debiutem, ale z drugiej strony jego styl jest – bez żadnej złośliwości – pocieszny, więc wyczekuję jego starć. Zmierzy się z całkiem niezłym Krause, który to wraca po porażce z rąk Masvidala. Amerykanin to bardzo dobry grappler, który od jakiegoś czasu prezentuje sie również całkiem nieźle w stójce, gdzie czasem jego nietypowe akcje wypadają świetnie (debiut w UFC), a czasem budzą uśmiech politowania (gwiazda w ostatnim pojedynku…). Valmir wprawdzie nie jest taki słaby, jak sugerowałby to jego debiut, ale tutaj jego hybrydowy stójkowy styl – uliczna bijatyka/Anderson Silva/Nova Uniao/dużo wesołej pokraczności może nie wystarczyć, zwłaszcza w przypadku obalenia. Ta walka może okazać się strasznie dziwna, ale w sumie… chyba dlatego właśnie ciekawi mnie najbardziej na tej słabej karcie.
Zwycięzca: James Krause przez decyzję
145 lbs: Masio Fullen (9-4) vs Alexander Torres (2-1)
naiver: Nie miałem wątpliwej przyjemności śledzić TUFa, w którym występowali obaj zawodnicy, więc swoją opinię opieram na ich poprzednich walkach dostępnych w sieci. Trenujący w K-Dojo wspólnie z m.in. Albertem Tumenovem, Alexander Torres ma bardzo małe doświadczenie w MMA, ale jego parter prezentuje się całkiem przyzwoicie – przynajmniej na tle słabeuszy. Można się domyślać, że i stójkę w takim a nie innym gymie musiał mocno podszlifować. Znacznie bardziej doświadczony Fullen większość swoich przygotowań spędził w Alliance MMA, sparując m.in. z Michaelem Chandlerem. To aktywny striker, całkiem nieźle korzystający z ciosów prostych, agresywny. Jego zapasy wydają się być przeciętne, ale pozostaje bardzo aktywny, walcząc z pleców. Bez najmniejszego przekonania postawię na Kolumbijczyka.
Zwycięzca: Masio Fullen przez decyzję
Calo: Masio nie pokazał absolutnie nic w latynoskim TUFie i wydaje mi się, że przyzwoite zapasy Torresa wystarczą na pewne wypunktowanie meksykańskiego oponenta.
Zwycięzca: Alexander Torres przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | naiver | Calo | Bolt |
---|---|---|---|
Ronda Rousey vs Cat Zingano 1.11 - 7.00 | Rousey | Rousey | Rousey |
Holly Holm vs Raquel Pennington 1.12 - 6.75 | Holm | Holm | Holm |
Jake Ellenberger vs Josh Koscheck 1.45 - 2.80 | Ellenberger | Ellenberger | Ellenberger |
Alan Jouban vs Richard Walsh 1.22 - 4.65 | Jouban | Jouban | Jouban |
Gleison Tibau vs Tony Ferguson 3.05 - 1.41 | Ferguson | Ferguson | Ferguson |
Mark Munoz vs Roan Carneiro 1.30 - 3.70 | Munoz | Munoz | Munoz |
Norifumi Yamamoto vs Roman Salazar 1.36 - 3.40 | Yamamoto | Salazar | Yamamoto |
Dhiego Lima vs Tim Means 2.20 - 1.71 | Means | Means | Means |
Derrick Lewis vs Ruan Potts 1.20 - 5.00 | Lewis | Lewis | Lewis |
James Krause vs Valmir Lazaro 1.54 - 2.60 | Krause | Krause | Krause |
Alexander Torres vs Masio Fullen 2.40 - 1.63 | Fullen | Torres | Fullen |
Ostatnia gala | 4-7 | 3-8 | 2-9 |
Łącznie | 236-127 | 242-121 | 231-125 |
Poprawne | 65,01 % | 66,66 % | 64,88 % |
fot. MMAFighting.com
Komentarze: 2