Marcin Held – zmiana warty
Polska scena MMA znajduje się na zakręcie – jego koniec będzie oznaczał kres szacunku i uwielbienia, którymi do niedawna w środowisku konserwatywnych fanów cieszył się obrastający powoli acz nieubłaganie mchem przeszłości Mamed Khalidov.
Te uczucia nie znikną jednak – wielkie oczekiwania i nadzieje czy uwielbienie i podziw zostaną po proste przetransferowane na innych, którzy w ocenie fanów bardziej na nie zasługują. Polski Czeczen stracił już bardzo dużo z blasku, jakim jego postać od kilku lat jasno świeciła wśród mroków narodzin popularności MMA nad Wisłą.
Umarł król, niech żyje król
Dziedzictwo oczekiwań wobec Mameda Khalidova utracone przezeń zeszłorocznymi wybrykami – takim bowiem mianem chyba możemy określić całą telenowelę związaną z jego migracją za ocean – a które wobec pozostania najlepszego polskiego średniego w KSW odzyskane w świadomości konserwatywnych fanów nigdy nie zostanie, przejęli inni, z naszym najlepszym aktualnie towarem eksportowym, Marcinem Heldem na czele.
Młody Polak, któremu wróżona jest świetlana przyszłość w świecie mieszanych sztuk walki, nie ucieknie od porównań z Mamedem Khalidovem – kapitalnymi występami w Bellatorze zdetronizował bowiem tego ostatniego, samemu przywdziewając koronę z napisem „Największa nadzieja polskiego MMA„, dobrowolnie poniekąd zdaną przez Czeczena w imię bezpieczeństwa finansowego, braku ambicji, niedostatecznie mocnej wiary we własne umiejętności lub też obawy przed nieznanym, czyli kontrolami antydopingowymi w UFC – ewentualnie przed kombinacją tych wszystkich, i być może jeszcze innych czynników.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w świadomości przeciętnego Kowalskiego, w którego życiu MMA pojawia się raz na trzy, cztery miesiące, przy okazji gal KSW, a którego umysł jest pod ciągłym ostrzałem propagandowych dział największej polskiej organizacji; otóż, dla takowego Kowalskiego jeszcze przez wiele lat to Mamed Khalidov i inni gloryfikowani i otaczani splendorem przez Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego zawodnicy będą synonimem domniemanej potęgi polskiego MMA – bez względu na to, jak sprawnie narzędziami promocyjnymi Viacomu zawiadować będzie Bjorn Rebney i spółka, jak mocno w promocję Marcina Helda zaangażują się polskie portale branżowe i nie tylko, to nie wydaje się, by nasz urywacz nóg w najbliższej przyszłości dogonił pod względem popularności aktualną czołówkę zawodniczą w Polsce. Pytanie jednak, czy w ogóle do tego aspiruje? Biorąc bowiem pod uwagę nieszczególnie medialną, za to bardzo skromną, kulturalną i dojrzałą postawę z jasno wytyczonymi celami, którą wielokrotnie demonstrował Marcin Held, wydaje się, że jest on ostatnim człowiekiem, który aspirowałby do miana bożyszcza polskich Kowalskich.
Kto za wielką wodę?
Polscy fani, którzy nie mają problemów z rozwinięciem skrótu UFC, doskonale zdają sobie sprawę z przepaści, jaka dzieli rodzime i amerykańskie MMA – i w żadnej mierze nie wynika to z rzekomych kompleksów, jakie mamy wobec wszystkiego, co amerykańskie, jakby to pasowało do narracji włodarzom KSW, a po prostu z logiki, która nie ma żadnego celu w tym, by zaklinać rzeczywistość – w przeciwieństwie do tej przyświecającej Kawulskiemu i Lewandowskiemu. Fani chcieliby, by nasi najlepsi zawodnicy walczyli tam, gdzie naprawdę mogą się sprawdzić – gdzie mogą rzeczywiście udowodnić swoją wartość, stając się światowej klasy fighterami, lub też weryfikując swoje możliwości, wobec niemożności przeskoczenia pewnego poziomu. Świętym prawem biznesmena i promotora jest niechęć do pozbywania się kur znoszących złote jaja, zwłaszcza gdy wcześniej sporo się w nie zainwestowało, ale nie mniej świętym prawem fanów jest artykułowanie swoich pragnień względem ulubionych zawodników – i, jak wspomniano wcześniej, wcale nie musi to mieć nic wspólnego z jakimikolwiek kompleksami, jak chcieliby właściciele KSW drapujący się na każdym kroku w kostiumy dobrodziejów polskiego MMA.
Truchło Mameda Khalidova w świadomości konserwatywnych fanów jeszcze nie ostygło, ale jako, że natura nie znosi próżni, to wszelkie nadzieje porzucone w związku z decyzjami Czeczena przeniesione zostały na innych, bardziej perspektywicznych zawodników. Wielkie oczekiwania związane są z osobą Michała Materli, który nie tylko otwarcie mówi o chęci zawalczenia w UFC, ale także dysponuje konkretnymi „narzędziami” w postaci niezależnego od KSW menadżera, który może zrealizować cele Michała. Jeśli Piotr Hallmann odprawi Juhę-Pekkę Vainikainena, z którym z dużym prawdopodobieństwem zmierzy się 27 kwietnia na gali MMA Attack 3, niewątpliwie będzie celował w UFC – będący sprawnym menadżerem Tim Leidecker jest w stanie mocno mu w tym pomóc. Nieco mniejsze nadzieje związane są, całkiem słusznie, z osobami Jana Błachowicza oraz Damiana Grabowskiego – ten pierwszy wydaje się być jednak mocno związany z KSW i to prawdopodobnie do włodarzy polskiej organizacji będzie należeć ostatnie słowo w kwestii ewentualnego transferu do Ameryki, natomiast Grabowski myśli o najlepszej organizacji, ale raczej w 2014 roku – biorąc pod uwagę postać jego menadżera oraz zapowiedzi jeszcze co najmniej kilku walk, które zamierza stoczyć w tym roku, śmiałe i ambitne plany mogą spalić na panewce.
Walka dekady?
Marcin Held wydaje się być daleko od UFC, a zwycięstwo z Davem Jansenem może, ale nie musi, go od Dany White’a i spółki jeszcze bardziej oddalić, co jednakowoż nie zmienia faktu, że bycie czołową postacią drugiej na świecie organizacji MMA w słusznej opinii fanów jest niezwykle nobilitujące i, nie przymierzając, więcej warte niż status dominatora na rodzimej scenie będącej daleko w tyle za światowymi standardami. Pojedynek Marcina Helda z Davem Jansenem na gali Bellator 93 w finale turnieju dywizji lekkiej jest bez dwóch zdań najważniejszą walką polskiego MMA w ostatnich latach, jeśli nie najważniejszą w całej historii tej młodej dyscypliny w Polsce – wszystko zależy od tego, z której strony będziemy patrzeć ten bój. Jeśli Polak pokona Amerykanina, tylko zaawansowani zaklinacze rzeczywistości będą mogli mieć jakiekolwiek wątpliwości co do doniosłości walki o pas mistrzowski, którą w takim wypadku Marcin Held stoczy w wielkim rewanżu z dominatorem dywizji lekkiej Bellatora Michaelem Chandlerem.
Keith Mills / Sherdog.com
W końcu jakiś art! Dobrze się czytało z tym że uważam, że jeśli Held będzie wygrywał, również i pod względem popularności przebije Mameda.
Dobra robota naiver.
Tekst w 100% oddaje sytuacje polskich zawodnikow, i wizje z jaka zapatruja sie na nich, fani mma w naszym w kraju.
Rozczarowanie Mamedem, jest tak ogromne, bo byl uwazany przez wielu jako ten, ktory spokojnie sobie poradzilby w ufc, i zagrzal miejsce w top10 dywizji.
Z calym szacunkiem, do Michala, Marcina, Piotrka czy Janka, ale im takich szans prawie nikt nie daje, co nie zmienia faktu, ze chetnie kazdego z nich w ufc bym zobaczyl.
Chocby po to by przezyc podobne emocje, do tych, ktore ostatnio mi towarzyszyly przy walkach Helda.
ameryce przebije popularnoscia mameda ale nie wpolsce!
Mysle, że dobrze oddales odczucia fanów mma w Polsce. Mamedowi nie pomogła też na pewno video konferencja, na której wypadł bardzo kiepsko.
Dużo prawdy w tym artykule, sam przelałem nadzieję na Michała Materlę i liczę, że przynajmniej on nie zawiedzie. Pozdrawiam.
Bardzo fajny artykuł. Mimo zaniechania tej formy ostatnimi czasy, mam nadzieję, że będzie ona na lowking powracała.
Gdyby nie przejęcie Strikeforce i utworzenie dywizji kobiet, to największe szanse miałby Hallmann na wdostanie się do „ekstraklasy” pewnie nawet w tym roku, Myślę, że jednak prędzej czy później do tego dojdzie. Na Grabowskiego nie liczę, bo Cholewa będzie się mocno starać, aby stworzyć z niego gwiazdę swojej organizacji, oczywiście związane będzie to ze sporą gażą dla tego zawodnika, który już pierwszej młodości nie jest, a „pewna robota” w Polsce będzie lepszą opcją od 10+10 w UFC nie dającym gwarancji częstych występów w Oktagonie. Michał Materla jest na dobrej drodze, tyle że dywizja średnia UFC jest już dość mocno obsadzona, a Materla nie pokonał do tej pory nikogo takiego by zrobić wrażenie na Joe Silva’ie. Ostatni nokaut to jest jakiś argument, ale przydałyby mu się jeszcze ze dwa zwycięstwa nad znaczącymi przeciwnikami. Obserwując zmianę polityki włodarzy największej federacji MMA na świecie, rzeczone zwycięstwa musiałyby być efektem efektownych walk, najlepiej zakończonych przed czasem. Heldzik jeszcze posiedzi w Bellatorze,, bo jak sam mówi, jest mu tam dobrze, a na UFC to jeszcze nie jest odpowiedni dla niego czas. Janek, który mając okazję, nie potrafił „skończyć” podstzarzałego Houstona Alexandra, wydaje się być najmniej realną opcją.
Sporo „narybku” mamy w wadze ciężkiej i to może być też szansą.
Perspektywy nie są cydowne, ale wierzę, żę w ciągu najbliższych 2-3 lat będziemy mieć w UFC co najmniej jednego Polaka.
Gamrot,Farycki,Andryszak,Strzelczyk to jest przyszłość Polskiego MMA.
„Rozczarowanie Mamedem, jest tak ogromne, bo byl uwazany przez wielu jako ten, ktory spokojnie sobie poradzilby w ufc, i zagrzal miejsce w top10 dywizji.”
Ja dalej myślę, że by sobie poradził, problemem niestety nie jest brak umiejętności, tylko brak ambicji. Mamed strzelił sobie w stopę tymi wybrykami, niestety ale zawiódł sporą rzeszę hardkorowych fanów, bo Janusze i tak nic nie ogarniają.
Jeśli miałbym dzisiaj ocenić, w jakiej kolejności w/w zawodnicy trafią, o ile trafią, do UFC, to:
1) Hallmann – zwycięstwo na MMA Attack 3 i praca Leideckera powinny zaprocentować.
2) Materla – po ewentualnym zwycięstwie na KSW lub jeszcze później.
3) Błachowicz – w bliżej nieokreślonej przyszłości.
4) Held – sporo zależeć będzie od następnej i ewentualnie kolejnej, daj Boże – o pas, walki w Bellatorze.
5) Jakiś czarny koń, którego aktualnie nikt nie bierze pod uwagę.
6) Grabowski – niby dywizja ciężka nie jest w UFC szczególnie liczna, ale te plany odnośnie UFC na 2014 zupełnie do mnie nie przemawiają.
Grabowski już ma menadzera z tego co mi wiadomo, do tego z zagranicy i z kontaktami w UFC wiec szanse Damiana na powiedzenie sie planow sa duze ;)
Magik, o ile pamiętam wywiad Grabowskiego – bo niego się chyba odwołujesz – to wszystko to było takie.. yyy, mało konkretne, ktoś coś powiedział, przekazał dalej do kogoś, kto ma jakieś relacje z UFC i ten ktoś wspomniał, że „może coś się kiedyś uda”. Tak to zapamiętałem, ale może już pamięć szwankuje..
Jeśli dodamy do tego jeszcze te co najmniej 3-4 walki, które ma stoczyć wcześniej, to wydaje mi się, że jest dalej niż bliżej.
Hehe, dałbym bardzo podobną kolejność, z tym, że Błachowicza „posadziłbym” na końcu. Na chwilę obecną UFC go nie chce, a nawet jak zachce, to nie zaoferują mu więcej jak 10+10, która to oferta spokojnie może zostać przebita przez K&L. Jano mówi o ambicjach sportowych, ale jak zobaczy kilka zer więcej na czekach od Hajsa i Lewego, to może zmienić zdanie
Szady, odnośnie Twojego postu w Newsach na cohones, bo jakoś nie widziałem go w ogóle wcześniej, pisząc tam odpowiedź – nie wiem dlaczego? W każdym razie – żeby już tam chłopakom nie bruździć, bo i tak pokasują, co potrzeba – genezy ichniejszej niechęci do Lowkinga chyba musisz poszukiwać w początkach bloga oraz szczególnie artykule o Cholewie za kratkami i komentarzach pod nim. Potem doszły kilkukrotne dysputy na forum, tu seria Titleshot, tam pojawiła się Panorama, tu Sierpem, tam Sekcja zwłok, Ranking P4P i jeszcze kilka spraw.. Pozostałe portale mogą być wrzucane, Lowking – nie. Jakkolwiek by mi się to nie podobało i jakie rzeczywiste powody za tym stoją wbrew sloganom, że to taka ogólna nowa polityka dotycząca wszystkich innych portali (bo wbrew temu te nadal są tolerowane), to ich świętym prawem jest decydowanie o tym, kogo pozwalają wrzucać u siebie, a na kogo jest szlaban.
Może kiedyś uda się skrobnąć większy tekst o tym i ogólnie sytuacji na rynku dziennikarstwa MMA w Polsce, bo to ciekawy temat.
Bezkompromisowy artykuł, napisany momentami w bardzo mocnych słowach. Bez głaskania po główkach i chęci przypodobania się komukolwiek. Oberwało się mocno Mamedowi – uważam jednak, że w pełni zasłużenie.
A co do Helda, to jak sobie pomyślę, jakie emocje będziemy przeżywać w jego walce z Jansenem to już mnie dreszcze, spazmy i inne gęsie skórki dopadają;]
Hiubi86, nie będąc na usługach tej czy tamtej organizacji, nie ma się może newsów z pierwszej ręki, za to można sobie pozwolić na opisywanie spraw takimi, jakimi są – bez konieczności uważania na to, by przypadkiem nie urazić pracodawcy.
Naiver, artykuł o sytuacji na rynku dziennikarstwa MMA w Polsce – brzmi bardzo dobrze. Znając Twoje teksty i ich charakter mam nadzieję, że uda się to zrobić. Środowisko małe, ale wydaje się być bardzo specyficzne. A kwestia różnych powiązań tych o których wiemy, oraz tych o których nie wiemy, to ciekawy temat.
Co do rodaków w UFC zgadzam się, że najbliżej jest Hallmann i mam nadzieję, że zawita za ocean. Tomek Drwal z pewnością mógłby się jeszcze pokusić o szansę powrotu, jednak w wypadku gdyby startował częściej. Przy półtorarocznej przerwie od startów niespowodowanej jakimś większym urazem należy poddać w wątpliwość czy Tomek chce jeszcze skupiać się wyłącznie na karierze zawodniczej. Rozumiem, że prowadzenie klubu i zajęć może być dla niego ważniejsze, a przy tym może stoczyć jeszcze kilka okazjonalnych walk w kraju. Jednak po prostu myślę, że gdyby walczył częściej i wygrywał miałby szansę powrotu. Nie odszedł przecież z rekordem w UFC 0-3, czy 0-2, a stoczył tam 6 walk, wszystkie 3 zwycięstwa odniesione przed czasem, oraz jeden bonus.
Marcin Held jest bezsprzecznie jednym z największych talentów młodego pokolenia. Jednak wciąż jednopłaszczyznowym. Stójka to wciąż chaos, to wciąż luki w gardzie i brak skoordynowania. Patrząc z perspektywy czasu, zastanawiam się jak duże postępy w tej płaszczyźnie poczynił od walki z Sajewskim. Czy tak duże by skutecznie rywalizować za oceanem? Kolejną niewiadomą są zapasy Marcina, szczególnie te defensywne. Ileż można samemu wkręcać się do nogi?
Nie da się również pominąć kwestii przygotowania fizycznego. Siłowo Marcin się poprawił, ale czy wystarczająco? Held wciąż jest młody, wciąż ma przed sobą długą drogę i sporo do poprawienia. Niestety jakkolwiek teraz jest naszym głównym towarem eksportowym, to w walce z Chandlerem (do której sądzę dotrze) polegnie. Fizyka, zapasy i piekielnie mocne bomby to trochę za dużo. Póki co.
Pozwolę sobie na dubel, gdyż osoba Mameda zasługuje na osobny post.
Nazwanie go „truchłem” jest odrobinę na wyrost. W świadomości wielu również tych konserwatywnych fanów, to wciąż wielki mistrz, „patriota” który wybrał swoją nową ojczyznę (jakiś „geniusz” marketingu kazał mu wyjść do ostatniej walki z polską flagą), niepokonany czeczen, który raz po raz w widowiskowy sposób odprawia zagranicznych zawodników. Liczba osób, która widziała blamaż na vkonfie, osób które rozumieją całą absurdalność sytuacji z przenosinami do UFC jest za mała, by wieszczyć koniec Khalidova. W końcu on nie jest Pudzianowskim, który publicznie robi z siebie pośmiewisko, to wciąż brodaty idol nastolatek, zabawny i „uroczy”. Czeczen stracił w oczach konserwatywnych fanów, ale wcale nie tak wielu się od niego odwróciło, to On bowiem wciąż pozostawia cień nadziei, że ktoś mógłby rywalizować z czołówką światową.
Daniel, odnośnie Drwala mam te same obawy – mogą go bardziej pochłaniać inne sprawy niż starty zawodnicze. Jeśli zostanie „Mamedem MMA Attack” (wiem, brzmi durnie), to tym bardziej nie będzie mu spieszno za granicę.
Perfumiarz, zgadzam się, że na pewnym poziomie – i poziomem tym może być Chandler – bajeczny parter nie wystarczy. W ostatnich walkach jednak Marcin zaczął sporo pracować prostym, więc liczę, że z każdym miesiącem będzie swoją stójkę poprawiał – a ma jeszcze szmat czasu na to. Podobnie z siłą – upływające lata również powinny działać na jego korzyść.
Co do Mameda, masz może rację, choć pisząc 'konserwatywnych’ zakładam też trochę z automatu, że chodzi o 'rozumnych i świadomych’. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wśród Kowalskich ta decyzja może jeszcze zwiększyć jego popularność.
Ja natomiast mam coraz większe wątpliwości co do chęci wyjazdu Janka za ocean. Mam nieodparte wrażenie, że Jankowi zaczynają się przestawiać priorytety i w wieku jakim już jest, sam kontrakt położony na biurko przez UFC mu nie wystarczy. Nie wydaję mi się bowiem, żeby nasz najlepszy półciężki zdecydował się wyjechać za pieniądze mniejsze niż 15+15, a zdziwiłbym się jakby takie od UFC dostał- chyba tylko gdyby Dana chciał wejść na polski rynek…
Oczywiście mam nadzieję, że się mylę, bo z chęcią zobaczyłbym go w UFC, jak i również KSW bez jednej kategorii wagowej. ;)