KSWPolskie MMATechnika MMATypy KSW

Matador z Olsztyna czy tur z Rawy Mazowieckiej – analiza walki Mamed Khalidov vs. Adrian Bartosiński na KSW 100

Kto wygra walkę wieczoru gali KSW 100 pomiędzy Mamedem Khalidovem i Adrianem Bartosińskim? Jakie walczą obaj zawodnicy?

Pojedynek w limicie kategorii średniej pomiędzy zaprawionym w bojach Mamedem Khalidovem i niepokonanym mistrzem wagi półśredniej Adrianem Bartosińskim zwieńczy jubileuszową galę KSW 100, która odbędzie się w sobotę w Gliwicach.

Kto wyjdzie z niego w glorii zwycięzcy? Jak walczą obaj zawodnicy? Kto ma więcej atutów po swojej stronie? Czy kursy bukmacherskie wyraźnie faworyzujące Bartosa mają potwierdzenie na papierze?


83,9 kg: Mamed Khalidov (37-8-2) vs. Adrian Bartosiński (16-0)

Kursy bukmacherskie: Mamed Khalidov vs. Adrian Bartosiński 2.79 – 1.44


Jak walczy Mamed Khalidov?

O stylu walki Mameda Khalidova pisałem na Lowking.pl wielokrotnie, wskazując jego ulubione techniki, pewne – nieliczne ale jednak – schematy, bitewne nastawienie. Tym niemniej, w telegraficznym – na tyle, na ile to możliwe – skrócie przybliżmy sobie kluczowe cechy wyróżniające styl Czeczena.

Otóż, Mamed jest niezwykle ruchliwym, kreatywnym i nieszablonowym uderzaczem, który swoje stójkowe instynkty potrafi też przełożyć na walkę na chwyty, tamże również będąc diablo niebezpiecznym i niekonwencjonalnym.

Pozostając zaś na nogach, Khalidov chętnie trzyma dłuższy dystans, szukając sposobności – a także tworząc je sobie różnorodnymi kiwkami i przyruchami – do doskoczenia z ciosami, wyprowadzanymi często z morderczymi intencjami. Walcząc z klasycznego ustawienia – swojego domyślnego, choć, owszem, od czasu do czasu ustawia się na mańkuta – uwielbia szarżować z kombinacją 1-2 czy też 3-2. Potrafi w okamgnieniu skrócić dystans, zaskakując rywali – jego bitewna gra jest bowiem w dużej mierze oparta na szybkości, dynamice oraz wyczuciu odpowiedniego czasu i dystansu do ataku.


ZDOBĄDŹ KOD PPV NA KSW 100 ZA ZAKŁAD ZA JEDYNE 25 PLN


We wspomnianej kombinacji 1-2 kluczowa jest lewica Khalidova, którą rozbija gardę rywala, ewentualnie ściąga jego rękę, w ten sposób torując drogę swojej prawicy. To zdecydowania najważniejsza technika w jego arsenale, która przyniosła mu mnóstwo sukcesów w karierze. Czeczen potrafi delikatnie oddawać pole, wciągając tym samym rywali w zasadzkę – gdy podążają za nim, łapie ich na wykroku, doskakując z rzeczonym 1-2.

Od czasu do czasu – znacznie rzadziej, ale z kronikarskiego obowiązku musimy to odnotować – Mamed atakuje krosem na korpus, a także sierpami. Te ostatnie są jednak w jego wykonaniu bardzo rzadkie. Najwięcej rzucił ich w pojedynkach z Tomaszem Narkunem. W pierwszej walce kilka razu poszukał bezpośredniego lewego sierpowego – bez sukcesów – podczas gdy w rewanżu doskakiwał z lewym sierpowym, ale po przekroku i zamarkowaniu prawego – w bliźniaczo podobny sposób do tego, w jaki lata temu Mauricio Shogun Rua znokautował Chucka Liddella.

Poniżej przykłady wspomnianych technik Mameda – tj. prawego krosa po rozmontowaniu gardy lewicą oraz lewego sierpa po przekroku.

Mamed Khalidov lewicą „zagarnia” ręce Bretta Coopera, torując drogę dla swojej prawicy. Obok bliźniaczo podobna akcja Fedora Emelianenki z walki z Antonio Rodrigo Nogueirą.

Gdy w rewanżu Mamed Khalidov posłał Tomasza Narkuna na deski lewym po przekroku – jak Mauricio Rua lata temu Chucka Liddella – później regularnie, aż do przesady, szukał tej techniki.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o przebogatym arsenale kopnięć Czeczena. Atakuje lowkingami, kopnięciami okrężnymi, siekącymi, frontalnymi na korpus i głowę, obrotówkami, nożycowymi kopnięciami czy wreszcie tymi opadającymi, czyli axe kickami. Przez wiele, wiele lat rzeczone kopnięcia Khalidova stanowiły jednak przede wszystkim pewnego rodzaju kreatywne urozmaicenie jego bitewnej gry – stanowiły zasłonę dymną dla prostszych ale diablo skutecznych technik, ze wspomnianą kombinacją 1-2 na czele.

Zmieniło się to jednak w pojedynkach z Tomaszem Narkunem, Scottem Askhamem oraz do pewnego stopnia Roberto Soldiciem. W walce z Żyrafą – tej pierwszej – dobrze zadziałały lowkingi Czeczena, choć dopiero w drugiej fazie walki. Potyczki z Brytyjczykiem – rewanż i trylogię – Khalidov rozstrzygnął latającymi kopnięciami. Wreszcie Robocopa naruszył w drugiej rundzie frontalem na korpus, choć jak się okazało, na niewiele się to zdało, bo ostatecznie skończył znokautowany.

Kreatywności nie brakuje Mamedowi w obszarze klinczersko-zapaśniczo-parterowym. Potrafi efektownie rzucić rywalem z klinczu czy nawet zejść mu tamże do kostki, potrafi zaatakować latającym kopnięciem, by następnie po wylądowaniu ruszyć rywalowi w nogi.

Także w parterze jego grę cechuje pewnego rodzaju mordercza intuicyjność. Nie jest to typ zawodnika, który wyróżniałby się jakimiś zdolnościami betonowania rywali na dole, choć, owszem, trzecia potyczka ze Scottem Askhamem stanowi tu pewien wyjątek. Popisał się tam na przykład rewelacyjnym przejściem z (motylej) gardy do pozycji bocznej, kompletnie wyprowadzając Brytyjczyka w pole. Na ogół jednak w walce na chwyty – podobnie jak w stójce – Mamed czai się na okazje do poddania. A poddawać potrafi na różne sposoby – kończył rywali balachami, trójkątami, gilotynami czy dźwigniami na nogi.

Styl Khalidova – przede wszystkim w stójce – oparty na krótkich, ostrych zrywach odbija się na jego zasobach kondycyjnych. Jakkolwiek Mamed nie zaklinałby rzeczywistości, to w jego potyczkach widać, że w rundach trzecich nie jest tym samym zawodnikiem, jakim był w pierwszych – chyba że akurat nie ma wiele akcji, jak na przykład w trylogii ze Scottem Askhamem.

Jak walczy Adrian Bartosiński?

29-letni Bartos – młodszy od Mameda Khalidova o półtorej dekady – to przede wszystkim grappler, który jest też jednak bardzo groźny w obszarze stójkowym. Walczy przede wszystkim z klasycznego ustawienia, choć widać wyraźnie, że pracuje też nad pozycją mańkuta – dla przykładu całą walkę z Salahdinem Parnassem przewojował w odwrotnym ustawieniu. Owszem, może wiele wymian tam nie było, ale Polak trzymał nieustannie leworęczne ustawienie.

W stójce reprezentant Octopusa stawia na prostotę, która w jego wykonaniu jest jednak bardzo skuteczna. Nie znajdziemy może w jego poczynaniach żadnych ekwilibrystycznych technik kickbokserskich, ale Adrian to typ zawodnika, który chętnie miarowo wywiera presję, niechętnie oddając pole. Jego ciężkie pięści wespół z zagrożeniem zapaśniczym, jakie wnosi do klatki, czynią bardzo niebezpiecznym zawodnikiem. To trochę typ silnego jak tur bijoka, który mocnymi uderzeniami wyrąbuje sobie drogę do obaleń albo też po prostu – jeśli trafi czysto – nokautuje rywali.

Taki a nie inny styl walki Adriana jest w jakiś stopniu pochodną jego gabarytów. Owszem, jest silny i krępy, ale nie jest ani szczególnie wysoki, ani nie posiada też ponadprzeciętnego zasięgu ramion – dość powiedzieć, że będzie w tym aspekcie ustępował Khalidovowi o 12 aż centymetrów. Innymi słowy, długodystansowa szermierka na pięści i kopnięcia to nie jest jego forte – dlatego naciera, osacza swoich przeciwników, odbierając im przestrzeń.

Z jakich narzędzi korzysta w stójce najczęściej? Otóż, materiał dowodowy z ostatnich pojedynków Bartosa nie jest szczególnie obfity w akcje na nogach – jest tam więcej klinczu i walki na chwyty. Na pewno jednak można odnotować, że Adrian lubi czasami zaatakować jabem, tu i ówdzie składając kombinację 1-2. Gdy zaś sytuacja tego wymaga – albo dostrzeże lukę w grze rywala – rozpuszcza podbródki, vide pojedynek z Piotrem Walawskim. Bartosiński nie jest jakimś wielkim fanem technik nożnych – jeśli się do nich odwołuje, to najczęściej w charakterze lowkingów.

Jego najgroźniejszą stójkową bronią są natomiast ciosy sierpowe. Zdając sobie sprawę ze swojej siły ognia, Bartos nie stroni od wymian – a w tych odnajduje się naprawdę nieźle, przepuszczając uderzenia, kontrując własnymi. Widzieliśmy to choćby w jego konfrontacji z Arturem Szczepaniakiem. 2-uderzeniowe czy nawet 3-uderzeniowe kombinacje nie są mu obce. Od czasu do czasu zaczai się też na prawego overhanda, jeśli jego klasycznie ustawiony rywal chętnie szuka jabów, vide pojedynek z Michałem Michalskim.

Ciężkie pięści odgrywają kapitalną – rzekłbym wręcz, że kluczową – rolę w sukcesach zapaśniczych Adriana Bartosińskiego. Zamknąwszy oponentów w potrzasku – czyli na ogół na siatce – Bartos chętnie rusza z kombinacją dwóch uderzeń, zmuszając rywali do uniesienia gardy. Otwiera mu to drogę do ich bioder. Z uwagi na moc, jaką ma w pięściach, przeciwnicy Adriana muszą szanować jego ciosy – ale problem w tym, że okazanie im szacunku oznacza uniesienie rąk – a to oczywiście ułatwia mistrzowi finalizowanie obaleń.

Osaczywszy rywali, Adrian lubi też czasami poczekać na ich atak – a na ogół długo czekać nie musi, bo przyparty do muru przeciwnik często w ten sposób próbuje wywalczyć sobie nieco przestrzeni, nieco czasu. Wtedy jednak Bartosiński albo nurkuje pod ich ciosami, szukając obalenia, albo też zostaje na miejscu i stara się przepuścić atak i skontrować własnymi uderzeniami.

Bartos obala na różne sposoby. Schodzi ostro w nogi, przewraca z klinczu, stosuje haczenia, wyniesienia. W zwarciu zawsze ma w zanadrzu jakąś technikę, do której może się odwołać, jeśli nadarzy się ku temu okazja. Jego cennym atutem jest tutaj nie tylko technika ale także tężyzna fizyczna.

Adrian Bartosiński w drugiej rundzie walki wziął na swoje barki Igora Michaliszyna, ciskając nim następnie o deski obok swojego narożnika.

Parter? W przeciwieństwie do Khalidova, Bartosiński stara się betonować swoich rywali, metodycznie przedzierając się do coraz bardziej dominujących pozycji. Rzekłbym, że bardziej nastawia się na GNP niż poddania, choć polował w swojej karierze na trójkąty rękami czy Von Flue. Na koncie ma dwa zwycięstwa przez poddania – oba odniesione balachami na kolano, więc można śmiało przyjąć, że ma smykałkę do tej konkretnej techniki.

Gdy jest na plecach, Adrian chętnie korzysta z motylej gardy, burząc fundamenty swoich rywali celem przetoczenia ich, powrotu na nogi czy np. ataku poddaniem.

Jak Adrian stoi kondycyjnie? Ująłbym to tak – szału nie ma, ale i dramatu nie stwierdzono. Dziesięć z szesnastu zwycięstw w karierze odniósł w rundach pierwszej lub drugiej, ale i w trzeciej może pochwalić się trzema skończeniami. Na pięciu rundach z Salahdinem Parnassem nie wyglądał źle, ale to była tak specyficzna walka, że trudno wyciągać z niej głębsze wnioski. Dla przykładu, w trzeciej odsłonie potyczki z Igorem Michaliszynem fajerwerków nie stwierdzono. Gdy ten ostatni po raz drugi przewrócił Bartosa w rundzie trzeciej, ten wymownie spojrzał w kierunku swojego narożnika.

Poniewierany w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, Bartosiński spogląda na swój narożnik, prawdopodobnie szukając tam wsparcia – choć, jasne, nie sposób wykluczyć, że po prostu już knuł balachę na kolano, jedynie uspokajając corner.

Na jakie aspekty warto zwrócić uwagą, gdy Khalidov i Bartosiński staną naprzeciwko siebie w klatce KSW?

Konfrontacja

Kilka lat temu faworyt takiego starcia byłby oczywisty – i byłby nim Mamed Khalidov. Dzisiaj natomiast należy zadać sobie pytanie, czy Bartos podrasował już swoją grę na tyle, by pokonać obniżającego loty – choćby z racji samego peselu – Khalidova?

Nie będę ukrywał, że gdy walka ta została ogłoszona, w roli faworyta widziałem Adriana, ale daleki byłem od skreślania Mameda. Czeczen jest kreatywny, nieprzewidywalny. Potrafi wyczarować coś z niczego – a zatem potrzebuje minimum czasu i przestrzeni, aby rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść – i to zarówno w stójce, jak i w parterze.

Najważniejszy problem w szerszej perspektywie polega na tym, że naprawdę trudno ocenić aktualny potencjał obu zawodników, szczególnie Mameda Khalidova. Ostatnią walkę stoczył w boksie z leciwym Tomaszem Adamkiem. Źle nie wyglądał, choć końcówka walki wskazywała na chęci jak najszybszego jej skończenia – czy z powodu morderczych intencji, czy może jednak na skutek uderzeń na korpus autorstwa Górala, które odbijały się na baku z paliwem Mameda? Wcześniej Czeczen pokonał powracającego po trzech prawie latach przerwy Scotta Askhama, a sam pojedynek toczył się niemal wyłącznie w parterze z długimi fragmentami przestojów, szczególnie w rundzie drugiej. Jeszcze wcześniej Czeczen rozbił w pył Mariusza Pudzianowskiego. Przed Pudzianem rywalizował natomiast z Roberto Soldiciem w starciu, które wziął w kiepskim stanie zdrowotnym, co może do pewnego stopnia tłumaczyć jego słabą dyspozycję.

Adrian Bartosiński? Ostatnią walkę stoczył z Igorem Michaliszynem, podchodząc do niej z pogruchotanym nosem, co w ogromnym stopniu odbiło się na jego taktyce, zorientowanej na minimalizowaniu ryzyka przyjęcia czegokolwiek na twarz. Wcześniej mieliśmy nafaszerowany klinczem pojedynek z Salahdinem Parnassem, a jeszcze wcześniej dwa nokauty w pierwszych rundach na Arturze Szczepaniaku i Krystianie Kaszubowskim.

Jeśli porównać ostatnie potyczki obu, to oczywiście dokonania Bartosa robią większe wrażenie. Pokonywał mocniejszych przeciwników. Na pewno warto wziąć to pod uwagę przy typowaniu tego pojedynku. Jako 29-letni zawodnik Bartosiński nadal się rozwija, wzbogacając swoją grę o nowe elementy, łatając dziury. Mamed Khalidov? Nie oszukujmy się, walczy już niemal wyłącznie o zachowanie tego, co ma, szczególnie pod kątem szybkości, motoryki, kondycji.

Dynamika walki

Na najbardziej ogólnym poziomie konfrontacja ta nie wydaje się szczególnie skomplikowana, przynajmniej na przysłowiowym papierze. Jeśli w ostatnich miesiącach Bartosiński nagle nie dodał do swojej gry niewidzianych w niej wcześniej elementów, to będzie brakować mu zasięgu i długodystansowych broni, aby bawić się z Khalidovem w kickbokserską szermierkę na środku klatki – choć z pewnymi zastrzeżeniami, o których za chwilę. Bartos musi nacierać, szukać półdystansu, klinczu, pewnie też obaleń i walki na chwyty, zachowując przy tym czujność. Zawodnik z Rawy Mazowieckiej musi w pewnym sensie pójść śladami Dustina Poiriera w rewanżu z Conorem McGregorem – czyli osłabić dynamikę rywala w klinczu, nieco go zmęczyć, posiłować się z nim. Temu w pierwszej rundzie powinien właśnie służyć klincz. Jeśli zmęczy trochę Khalidova przepychaniem się przy ogrodzeniu, Bartosiński będzie mógł pozwolić sobie na więcej w stójce.

Z kolei Czeczen będzie prawdopodobnie starał się hasać do boków, utrzymując walkę na środku klatki, gdzie do gry wejdą jego szybkość, nieszablonowość, zdolność do szybkiego skrócenia dystansu z niesygnalizowanymi uderzeniami. Mamed musi mieć miejsce na swoje firmowe doskoki z ciosami, na różnorodne kopnięcia. To król przestrzeni. Pisałem o tym obszernie – podając konkretne przykłady – prawie dekadę temu, a konkretnie tutaj.

Jak pokonać Khalidova?

Wracając zaś do wspomnianego wyżej zastrzeżenia dotyczącego szermierki na pięści i kopnięcia. Otóż, zwrócę uwagę, że szczególnie w pierwszym starciu z Tomaszem Narkunem Mamed Khalidov przyjął naprawdę sporo niskich kopnięć. To zawsze skuteczne narzędzie na spowolnienie chyżonogiego przeciwnika. Pamiętamy wszyscy choćby pierwszą walkę Mauricio Shoguna Ruy z Lyoto Machidą. Nogi to ostatni fragment ciała mobilnego rywala, który ucieka poza zasięg rażenia. A zatem, kto wie, może Bartos poszuka tutaj lowkingów, dbając o to, aby trzymać ręce wysoko i nie wyłapać nic w kontrze.


ZDOBĄDŹ KOD PPV NA KSW 100 ZA ZAKŁAD ZA JEDYNE 25 PLN


Po drugie zaś, pozostając dalej w aspektach stójkowych, warto przyjrzeć się walce Mameda Khalidova z Roberto Soldiciem. Starcie to rozłożyłem na czynniki pierwsze w tym artykule, do którego zapraszam wszystkich zainteresowanych. Pozwolę sobie natomiast wkleić poniżej podsumowanie tejże analizy, które skłaniają mnie do wniosku, że Adrian Bartosiński może, po pierwsze, spróbować jednak odwrotnego ustawienia, przynajmniej fragmentami, i po drugie – ważniejsze – ochoczo polować na doły Czeczena.

W potyczce z Roberto Soldiciem Mamed Khalidov nie potrafił utrzymać dominującej pozycji – tj. swojej lewej nogi na zewnątrz od prawej Chorwata. Oczywiście nie jest to element konieczny do pokonania leworęcznego przeciwnika, ale w wielu sytuacjach bardzo przydatny. Robocop zdobywał dogodne ustawienie w zasadzie, kiedy tylko chciał.

Praca na nogach i kontrola dystansu Khalidova również nie wyglądały dobrze. I nie chodzi tylko o wspomniane wyżej notoryczne oddawanie pozycji, ale też o miotanie się przy ogrodzeniu, niezdolność do utrzymywania walki na środku klatki. Prawdopodobnie wpływ miała też na to szybkość Soldicia.

Chorwatowi oddać trzeba, że kapitalnie przeplatał krzyżowe na korpus z krzyżowymi na głowę, raz za razem wyprowadzając rywala w pole. Niezdolność Czeczena do znalezienia jakiejkolwiek odpowiedzi na powtarzane te co i rusz techniki Chorwata była symptomatyczna. Prostował panicznie ręce, nie wiedząc, czy uderzenie pójdzie na dół, czy też na górę. Z czasem zaczął je też obniżać – a to oczywiście z powodu porozbijanego już korpusu.

Przyjrzyjcie się zresztą poniższemu kolażowi, na którym widać reakcje Khalidova na krosy na korpus Soldicia. Na ostatnim zdjęciu Mamed już – nie po raz pierwszy – przeliczył się, ale tym razem przypłacił to nokautem.

Generalnie ataki na korpus w starciu z zawodnikiem, który opiera swoją defensywę na odchyleniach, to świetny pomysł. Jestem przekonany, że nie było tutaj przypadku. Chorwat miał rąbać na schaby, by były one łatwiej dostępne niż głowa Czeczena.

W drugiej rundzie Soldić dołożył jeszcze sześć niskich kopnięć – głównie zewnętrznych – co prawdopodobnie również odbiło się na lichej mobilności Khalidova.

Uważam zresztą, że fragmenty parterowo-klinczerskie w pierwszej rundzie odebrały sporo tchu Czeczenowi. Do tego doszedł przywoływany już powyżej wielokrotnie terror schabów.

Ba! Nawet w obszarze grapplerskim Roberto Soldić pokazał swoją wyższość. Nie dał sobie zrobić krzywdy na plecach, szybko wracając na nogi. Sam dwukrotnie obalił Khalidova, z góry częstując go kilkoma soczystymi uderzeniami na głowę i korpus.

Przykurczony Mamed Khalidov chwilę po zainkasowaniu kolejnego lewego krosa na korpus od Roberto Soldicia.

Skoro zaś jesteśmy przy sposobach na pokonanie Czeczena, to warto przypomnieć też, jakie aspekty przesądziły o jego porażce z Tomaszem Narkunem. A mianowicie – frontale Żyrafy, jego lowkingi, ciągła presja, kontry Narkuna na wszelkie techniki nożne Khalidova. Znaczenie miały też mordercze żądze, których nie potrafił powstrzymać Mamed, każdym niemal ciosem próbuję urwać głowę Tomaszowi – a to przypłacał szybką utratą zasobów kondycyjnych. Szczegółowa analiza pierwszej walki Khalidova z Narkunem – tutaj.

Nie ulega wątpliwości, że Adrian będzie musiał zachować najwyższy poziom czujności także w swojej koronnej medialnie płaszczyźnie, to jest w klinczu. Mamed w ciemię bity w tym aspekcie absolutnie nie jest. Uwielbia, dla przykładu, owijać od wewnątrz lewą nogę rywala swoją prawą, następnie sprytnie manipulując jego ciałem tak, by skończyć na górze.

Na obu powyższych zdjęciach – z trzeciej walki z Askhamem oraz starcia z Pudzianowskim – Khalidov owija lewą nogę rywali swoją prawą, mając też nachwyt z prawej strony. W obu przypadkach skończył na górze.

Także w parterze łatwy do utrzymania i skontrolowania nie będzie. Jestem przekonany, że wyciągnął lekcję z pierwszej walki ze Scottem Askhamem, gdy jeszcze wydawało mu się, że BJJ z pleców ma rację bytu w MMA.

Jak pokonać Bartosińskiego?

Odpowiedź jest tutaj prosta jak konstrukcja cepa i brzmi: cholera wie! Bartos jeszcze nigdy w karierze nie przegrał, więc jeśli nawet znajdziemy w jego pojedynkach jakieś luki – inkasowane przezeń uderzenia, oddawane obalenia i cokolwiek innego – to w ogólnym rozrachunku błędy te nie miały żadnego przełożenia na wynik. Wszystkie walki Adrian skończył bowiem w glorii zwycięzcy.

Tym niemniej, w czymś musimy rzeźbić, więc… Gdy Walawski grzmotnął Bartosińskiego trzema z rzędu smagającymi kopnięciami na korpus, potem zmieniając płaszczyznę i kopiąc na głowę, był bliski ustrzelenia Bartosa. Michaliszyn również próbował mieszać niskie kopnięcia z tymi na głowę – i jedno z nich smagnęło po wardze Bartosińskiego. Zresztą z odwrotnego ustawienia Igor zmieścił kilka srogich middlekicków pod łokciem Adriana , o czym również warto wspomnieć.

Nadmieniałem co prawda wcześniej, że kopnięcia Khalidova – pomimo iż posiada przebogaty ich arsenał – służą głównie za ozdobniki, ale… Ale naruszył Soldicia smagającym frontalem na korpus w drugiej rundzie. Jak najbardziej może poszukać tej techniki w potyczce z Bartosińskim, mieszając ją na przykład z kopnięciami na głowę. Oczywiście zadanie będzie miał tutaj o tyle utrudnione, że Adrian prawdopodobnie niektóre kopnięcia może spróbować potraktować jako okazję do obalenia. Kopanie zapaśnika bywa ryzykowne!

Roberto Soldić chwilę po zainkasowaniu soczystego frontala na korpus.

Co wyciągniemy z walki Adriana Bartosińskiego z Michałem Michalskim? Otóż, ten ostatni wyraźnie górował szybkościowo nad Bartosem, traktując go kilkoma dobrymi jabami. Na tym jednak nie koniec, bo zdzielił też agresywnego Adriana – a zatem chętnie opierającego ciężar ciała na wykrocznej nodze – kilkoma potężnymi lowkingami. To także może być wskazówka dla Mameda… Choć kopanie ze wstecznego łatwe nie jest, a Michalski skończył tę walkę znokautowany.

Poniżej jedna z lubianych przez Mameda akcji nożnych, gdy walczy z mańkutami.

Mamed atakuje kopnięciem na korpus – nie jest to jednak klasyczny middlekick, a raczej „siekące” kopnięcie, z jakich słynął lata temu Machida.

Mamed nie trafia czysto, ale to nie koniec jego akcji. Dostosowawszy ustawienie…

Ponawia kopnięcie – tym razem atakując bocznym, którym trafia zaskoczonego Roberto. Chorwat nie spodziewał się kontynuacji.

Starcie z Arturem Szczepaniakiem? Wywierającemu presję Adrianowi Bartosińskiemu zdarzało się krzyżować nogi, co dla tak zrywnego – szczególnie w pierwszej rundzie – zawodnika jak Mamed Khalidov stanowić może okazję na doskok z uderzeniami. W takim ustawieniu jak poniżej możliwości defensywne czy nawet kontrofensywne Bartosa są bowiem mocne ograniczone.

Nogi pod sobą to klucz, co pokazują Ilia Topuria oraz Alex Pereira czy wspominany tutaj wielokrotnie Roberto Soldić, w każdej niemal milisekundzie gotowi do dowolnej reakcji.

Nie zamierzam jednak wieszać na Adrianie psów za tych kilka kroków w walce z Arturem. Zachowywał w tych chwilach względnie bezpieczny dystans. Rzeźbimy już jednak w szczegółach, więc chwytamy się, czego się tylko da – a jako że Mamed jest specjalistą od łapania rywali na wykroku, to może poszukać tutaj swoich okazji.

Praca na nogach jest ważna, ale nawet z powyższą można sięgnąć po tytuł mistrzowski UFC, więc…

Optymizmem fanów Czeczena może natomiast napawać fakt, że każdy niemal z ostatnich rywali Polaka był w stanie wracać spod niego na nogi – Michaliszyn, Kaszubowski, Szczepaniak, Grzebyk, Walawski. Jasne, jedni mieli z tym większe problemy, inni mniejsze, ale Bartos na górze to jeszcze nie wyrok dla zawodnika, który zostanie ułożony na plecach.

Wracając jeszcze na moment do Igora Michaliszyna, to Adrian Bartosiński kapitalnie wykorzystał największą być może lukę w jego bitewnej grze, której nie ma natomiast Mamed Khalidov – chodzi mianowicie o cofanie się prosto na ogrodzenie. Czeczen jest typem zawodnika, który żwawo hasa do boków, a gdy sytuacja tego wymaga, po prostu ustawia się bokiem i daje nogę. Powinien unikać przyszpilenia do ogrodzenia, choć, jak wspomniałem, w klinczu także sam jest bardzo groźny. To jednak królestwo Bartosińskiego, który moim zdaniem będzie w walce na chwyty mniej drenował swoje siły niż Khalidov.

Na okoliczność potyczki z Bartosem Mamed może też odkurzyć broń, z której kiedyś korzystał znacznie częściej. Chodzi o gilotynę. Trzykrotnie tą właśnie techniką Czeczen wygrywał swoje pojedynki. Oczywiście złapanie w gilotynę zapaśnika klasy Bartosińskiego łatwe nie będzie – zwłaszcza że ten ma krótką i grubą szyję – ale spodziewam się, że Khalidov może jednak wykorzystać gilotynę w podobnych celach, w jakich w starciu z Mateuszem Gamrotem wykorzystywał ją Dan Hooker – jako skuteczną broń antyzapaśniczą.

Typowanie

Zdaję sobie w pełni sprawę, że w przestrzeni medialnej jest duży rozdźwięk w typowaniu tego pojedynku. Jedni są przekonani, że rozwijający się cały czas Bartosiński przejedzie się po leciwym Khalidovie, z kolei inni uważają, że to Czeczen to nadal za wysokie dla Bartosa progi – skończy zatem znokautowany albo poddany. Znając dobrze od lat styl Khalidova – na tyle, na ile jest to możliwe w przypadku zawodnika walczącego na instynktach – i uczciwie obejrzawszy ostatnie walki Bartosińskiego, stwierdzam, że obie grupy się mylą. Na papierze bowiem absolutnie nie sposób wykluczyć wiktorii jednego lub drugiego. Wcale oczywiście nie oznacza to, że jeden nie zdominuje i skończy drugiego po jednostronnym widowisku – MMA, małe rękawice, dyspozycja dnia, zyg zamiast zag – ale analizując materiał dowodowy, wcale nie można wykluczyć, że Khalidov skończy – bardziej ustrzeli, niż podda, ale i ta druga opcja jest możliwa – Bartosińskiego lub też Bartosiński skończy lub wypunktuje Khalidova.

Na pewno trzeba poświęcić jeden choćby akapit limitowi wagowemu, w którym odbędzie się ta 3-rundowa walka. Adrian i Mamed będą wojować w limicie kategorii średniej. Bartos nie był widziany w 84 kilogramach od pięciu lat. Owszem, obaj na co dzień ważą mniej więcej tyle samo – a może nawet Adrian jest odrobinę cięższy? – ale to Mamed zna dobrze realia bitewne wagi średniej. Mocował się z Tomaszem Narkunem, Mariuszem Pudzianowskim, więc pomimo iż Bartos technicznie pod kątem zapaśniczym obu zjada, to jednak nie sądzę, aby siłowo zaskoczył Czeczena.

Dochodzi też kwestia kondycji. Khalidov, jak mówię, stoczył furę walk w tym limicie. Zna swój organizm. Wie, na co może sobie pozwolić. W dniu walki Bartosiński będzie natomiast prawdopodobnie ważył o kilka kilogramów więcej niż zazwyczaj. Czy dodatkowe mięcho odbije się na jego baku z paliwem? Warunki bitewne to co innego niż mata treningowa!

Przechodząc zaś do mojego typu na zwycięzcę – bo nie ukrywam, że niniejsza analiza miała mieć formę krótką, zwięzła i skondensowaną, a niestety znów nie wyszło – to minimalnie więcej szans na wiktorię daję Adrianowi Bartosińskiemu. W pierwszej odsłonie będzie zachowywał dużą czujność, ofensywne cele poświęcając na rzecz zmęczenia Khalidova, na przykład w klinczu. Będzie wywierał presję, zmuszając rywala do intensywnej pracy na nogach, co również odbije się na kondycji Czeczena. Łącząc ostre uderzenia w półdystansie z klinczem, obaleniami – Mameda obalał Roberto, więc i Adrian da radę – i uważną pracą z góry, skupioną na kontroli, zyska uznanie w oczach sędziów punktowych.


ZDOBĄDŹ KOD PPV NA KSW 100 ZA ZAKŁAD ZA JEDYNE 25 PLN


Nie spadnie mi jednak szczęka na podłogę – ba, nie drgnie mi brew! – jeśli jednak szczególnie w pierwszej rundzie Mamed znajdzie sposób na skończenie Adriana – może jakimś soczystym prawym krzyżowym, może kopnięciem na korpus, może kontrującym kolanem na głowę, a może gilotyną. Zresztą nie jest też tak, że wykluczam wiktorię Czeczena przez decyzję. To również jest możliwe.

Tym niemniej…

Zwycięzca: Adrian Bartosiński przez decyzję

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 8

  1. Mamed ma aż 44 lata. To nie waga ciężka, a fura specyfików tego nie zrekompensuje. Porażka Bartosa z tak starym dziadem, to byłby początek jego końca (jak wojaż Soldicia do ONE). Obstawiam wygraną w drugiej części pojedynku lub przez decyzję Bartosa, po nieporywającym i taktycznym pojedynku. Czerwona łapka to jednak mimo wszystko zaklinanie rzeczywistości, że to pojedynek fifty/fifty a tak jednak nie jest. Nawet jeśli Mamed po raz kolejny coś wyczaruje. Zdecydowanie większe szanse na papierze miał Michaliszyn.

    1. Oczywiście świetna robota. Jednak mam wrażenie, że Mamed jest nad Wisłą ciut za bardzo gloryfikowany. Wirtuoz i efekciarz, ale jego matchmaking od zawsze był w zdecydowanej większości usłany różami.

  2. Ekspert „z kanapy” dorzuci swoje trzy (sta) groszy do analizy Czeczena. Ciężko znaleźć aktualne walki do analizy – forma Askham’a pozostaje zagadką, a starcia z Pudzianem trudno uznać za miarodajne. Walki z Narkunem miały miejsce dość dawno. Na szybko przejrzałem pojedynki z Mańkowskim i Soldiciem.

    Ogólna charakterystyka Czeczena:

    Czeczen staje do przeciwnika bokiem, trochę jak w stylu karate.

    Preferuje walkę na dużym dystansie, operując w szerokim zakresie odległości. Doskonale unika bezpośredniej wymiany ciosów i redukuje przyjmowanie obrażeń.

    Rozwijając tę myśl: jego uniki, bloki i praca nóg sprawiają, że niemal „ucieka” z walki, przerywając ataki przeciwnika i wybijając go z rytmu.
    Często zmienia tempo walki, powtarzając swoje ataki nawet 2–3 razy i atakując znienacka. Jego styl to rodzaj „partyzantki” – zryw tempo, nagłe zaskoczenia, co bardzo obciąża przeciwnika mentalnie.

    Jest cały czas w ruchu, wykonuje drobne gesty, co wyczerpuje mentalnie oponenta.

    Drobniejsze nawyki: zbijanie piątek, gestykulacje – szuka sposobów, by zyskać kilka sekund odpoczynku lub punktów.

    Przykład: po kopnięciu Borysa w krocze, ten chciał kontynuować, ale Mamed uparcie zbił piątkę, odwrócił się i „ukradł” kilka sekund na złapanie oddechu.
    Podchodził do Borysa po walce, obejmując go jedną ręką, a drugą unosił w geście zwycięstwa, zajmując przy tym przeciwnika i nie dając mu szansy na własny gest triumfu. (Sprytne, typowe dla doświadczonego zawodnika.)
    Co konkretnie wychodzi mu dobrze:

    W walce z Soldiciem: kopnięcia prawą nogą (low kick wewnętrzny) i wyższe, które utrudniały Soldiciowi poruszanie.
    W walce z Mańkowskim: nieoczekiwane uniki przez przewroty do przodu – rzadko spotykana technika.
    W walce z Mańkowskim: ciosy w korpus, które gdyby pojawiały się częściej, mogły osłabić rywala.
    W walce z Soldiciem: podobne ciosy w korpus, które nie były tak mocne jak u Roberto, ale stanowiły element jego adaptacji w trakcie walki.
    Zmiana ustawienia lewej ręki w walce z Soldiciem, często wyciągniętej do przodu, by trzymać Soldicia na dystans.
    Minusy:

    Niechęć do dłuższych wymian bokserskich. Jego styl to „uderz i odskocz”, by unikać zbierania ciosów.
    Szybkie zmęczenie w walce z Soldiciem – szczególnie po klinczu i ciosach w korpus. Przerwa po kopnięciu w krocze była dla niego nieocenioną chwilą na złapanie oddechu.
    Soldicowi udało się go sprowadzić – Czeczen po prostu się tego nie spodziewał.
    Mańkowski dobrze radził sobie w klinczu z Mamedem, który ratował się tam głównie zerwaniem i przewrotem.
    Kluczowa wada:

    Mamed łatwo daje się wyprowadzić z równowagi, gdy zbiera ciosy – za wszelką cenę stara się oddać. Idealnym podejściem byłoby zachowanie spokoju, jak u Israela Adesanyi w walce z Du Plessisem, gdzie przyjmowanie ciosów nie wywołuje pochopnych reakcji.
    W walce z Borysem i Soldiciem pokazywał emocje – początkowo radził sobie z ciosami w korpus, ale gdy zmęczenie zaczęło narastać, jego jedyną opcją była desperacka próba ataku. Ta chęć odwetu to ryzykowny element, ale jednocześnie jego atut – nawet zraniony, wciąż próbuje wyprowadzać ataki.
    Mimo że nikt nie lubi przegrywać, Czeczen bardzo źle znosi, gdy przeciwnik narzuca swój styl i kontroluje przebieg walki (przeciwieństwo podejścia Śmiełowskiego).
    Początek końca: https://youtu.be/mVo_4E-ck8g?t=693

    PS. Z tą przewagę zasięgu to bym nie był taki pewny, oni będa bardzo podobnych gabarytów.

Dodaj komentarz

Back to top button