„Nie chcę powiedzieć, że jest nikim, ale…” – Jon Jones wyklucza walkę z Tomem Aspinallem, który „niczego nie dokonał”, chce Alexa Pereirę
Odmówić konsekwencji Jonowi Jonesowi nie można – Amerykanin po raz kolejny potwierdza, że rywalizacja z najlepszymi już go na tym etapie kariery nie interesuje.
Pomimo iż sternik UFC Dana White od dobrych kilku miesięcy jak mantrę manifestuje rzeczywistość, przekonując, że zwycięzca starcia Jona Jonesa ze Stipe Miociciem wyjdzie potem do Toma Aspinalla, to Bones widzi to zupełnie inaczej – konfrontacja z Brytyjczykiem kompletnie go nie interesuje, czemu po raz kolejny dał wyraz.
W pierwszej obronie pasa mistrzowskiego wagi ciężkiej, który zdobył na początku zeszłego roku, poddając szybko Ciryla Gane’a, Jon Jones podejmie byłego dwukrotnego czempiona Stipego Miocicia. Bones nie był zainteresowany żadnym innym zestawieniem, gorąco wspierany w swoich pragnieniach właśnie przez wspomnianego White’a. Starcie Jonesa z Miociciem uświetni przyszłotygodniową galę UFC 309 w Nowym Jorku.
W najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił dziennikarzowi Kevinowi Iole, Jon Jones podkreślił, że nie można definiować Stiopika tylko na podstawie ostatniej – czyli liczącej sobie już ponad trzy lata – porażki z Francisem Ngannou. Zaznaczył, że Stiopik dokonał wcześniej wielkich czynów, za które należy mu się szacunek.
Zapytany natomiast wprost, czy jeśli pokona Miocicia – a jest gigantycznym bukmacherskim faworytem – stanie następnie do walki z dzierżącym tymczasowy pas Aspinallem, który zresztą jest rezerwowym na Nowy Jork, Bones nie zawahał się.
– Jest więcej niż prawdopodobne, że nie – odparł, wykrzywiając twarz. – Najprawdopodobniej nie. Mam wrażenie, że Tom Aspinall jest… Nie chcę powiedzieć, że „nikim”, ale… Po prostu niczego jeszcze nie udowodnił i niczego jeszcze nie dokonał.
– Zdobył pas w walce z Sergeyem (Pavlovichem), który co został zmasakrowany przez kogoś innego, więc… Nie jestem tutaj po to, aby ryzykować, że ktoś inny zdobędzie sławę moim kosztem. Jestem tutaj, aby rywalizować z takimi gośćmi, na których z perspektywy dziesięciu lat od dzisiaj spojrzymy i pomyślimy, że „Jon Jones walczył z takim gościem i z takim, i z takim mistrzem, i z takim mistrzem”.
– Jeśli miałbym wskazać na gościa walczącego nadal w UFC, z którym warto byłoby zmierzyć się zarówno pod kątem finansowym, jak i pod kątem dziedzictwa, byłby to Alex Pereira.
– Razem z Alexem Pereirą mamy po 37 lat. Ważę teraz 235 funtów. Jestem niezwykle lekkim zawodnikiem wagi ciężkiej. Wydaje mi się, że Pereira waży na co dzień około 240 funtów.
– Uważam, że to starcie wzmocniłoby moje dziedzictwo znacznie bardziej niż walka z młodym gościem, który dziś jest, a jutro może go nie być. Pamiętam czasy, gdy cały świat uważał, że Johnny Walker będzie tym właśnie gościem, który mnie pokona. Z całym szacunkiem dla Johnny’ego Walkera, ale wszyscy widzieliśmy, jak potoczyła się jego kariera.
– Za długo w tym siedzę, żeby ekscytować się kimś, o kim dzisiaj jest głośno. Jestem tu dla dziedzictwa. Za długo podejmowałem ryzyko, biorąc przypadkowe walki.
Czy forsowanie takiej a nie innej narracji służy jedynie Jonesowi do podbijania stawki przy negocjacyjnym stole z Whitem – co ten ostatni sugeruje – nie wiadomo. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Bones pozostaje konsekwentny, bo Aspinalla jak ognia unika od dobrego roku.
Rozdający karty w wadze półciężkiej Alex Pereira – obecnie prawdopodobnie największa gwiazda organizacji – zabierał w ostatnich tygodniach głos na temat potencjalnego starcia z Jonem Jonesem w wadze ciężkiej, podając je w wątpliwość. Brazylijczyk prognozował, że po gali UFC 309 Amerykanin zakończy bowiem sportową karierę.
Z drugiej zaś strony, z obozu Poatana pojawia się coraz więcej sygnałów – ostatnie autorstwa Glovera Teixeiry – wskazujących na jego potencjalną migrację do wagi ciężkiej po historyczny pas trzeciej kategorii wagowej. Czy rzeczywiście takie są plany brazylijskiego rębajły, póki co nie wiadomo. Wydaje się natomiast pewnikiem, że pojedynek Jonesa z Miociciem wpłynie w ogromnym stopniu zarówno na dalsze losy Pereiry, jak i wspomnianego Aspinalla.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.