Czy jeszcze mu się chce? Ile ognia w nim pozostało? Jan Błachowicz szczerze o gasnącym ale nadal płonącym ogniu!
Zasiadający swego czasu na tronie UFC Jan Błachowicz odpowiedział na pytanie, ile ma jeszcze w sobie ognia, aby walczyć o najwyższe cele.
Goszcząc w prowadzonej przez Łukasza Jurkowskiego Jurasówce, były mistrz wagi półciężkiej UFC Jan Błachowicz opowiedział o swojej motywacji i determinacji do dalszych bojów – często poddawanych w wątpliwość z uwagi na jego osiągnięcia, wiek i zasobność portfela.
Niewidziany w glorii zwycięzcy od prawie dwóch lat Cieszyński Książę ostatni pojedynek stoczył w lipcu zeszłego roku, w eliminatorze do walki o pas 205 funtów ulegając niejednogłośną decyzją aktualnemu mistrzowi Alexowi Pereirze. Do akcji Polak miał powrócić w styczniu tego roku, stając do rewanżu z Aleksandarem Rakiciem, ale problemy z barkami zmusiły go do wycofania się z zawodów.
Uraz ten doskwierał Błachowiczowi od dłuższego czasu, ale dopiero kilka miesięcy temu podjął decyzję o pójściu pod nóż. Dlaczego to uczynił, skoro swego czasu, trenując jeszcze u Pawła Nastuli, wojował z zerwanymi więzadłami i dawał radę? Czy kontuzja barków jest gorsza?
– Przy zerwanych więzadłach to jeszcze zależy, jak to masz nogi obudowane mięśniami – odparł Jan. – Paweł (Nastula), na przykład, robił chyba medale olimpijskie bez więzadeł i do dzisiaj ich nie ma. Więc można.
– Ja kilka walk tak zrobiłem, ale w pewnym momencie doszedłem już do takiego momentu, że już się nie dało i musiałem się poddać operacji. Tak samo z tymi barkami nie wiem, ile lat walczyłem i żyłem. Ale do pewnego momentu. Zaczęło mi to tak doskwierać – i nawet nie mówię o bólu i zakresach, które stały się… Ból zaakceptowałem, a zakresy nie przeszkadzały mi… Te minimalne zakresy. Po prostu zakres się dużo zmniejszył, ale to mi nie przeszkadzało.
– Ale uciekło mi w pewnym momencie ze czterdzieści procent siły. I to było najgorsze. I to tak uciekło w kilka miesięcy. Wiesz, ktoś na tobie leży, kogo normalnie potrafisz zrzucić, zepchnąć z siebie, a teraz nie możesz się podnieść, bo ci, ku*wa, nie działają ręce.
W 2020 roku Jan Błachowicz wdrapał na sportowy szczyt, sięgając po tytuł mistrzowski kategorii półciężkiej UFC – a to za sprawą lania, jakie sprawił faworyzowanemu wówczas Dominickowi Reyesowi. Pas obronił pięć miesięcy później, zadając pierwszą w karierze porażkę przechodzącemu wtedy do 205 funtów mistrzowi wagi średniej Israelowi Adesanyi.
Za sukcesami sportowymi poszły też medialne i finansowe. Cieszyński Książę od dłuższego już czasu powtarza, że walczyć dla pieniędzy nie musi.
Czy dziś – gdy na karku ma 41 lat, w portfelu furę pieniędzy, a na koncie mistrzostwo UFC – jeszcze naprawdę mu się chce?
– Gdyby mi się nie chciało, to bym tych operacji nie robił, bo do takiego codziennego życia, do takiego amatorskiego trenowania sobie to mi to w ogóle nie przeszkadzało – wyjaśnił cieszynianin. – Mi to przeszkadzało na tym poziomie najwyższym, gdy wchodziłem w ciężkie obciążenia, w ciężkie sparingi i chciałem się przygotować. Do normalnego życia, do tego, żebym wyszedł na zakupy, wziął dzieciaka na trening czy w góry, czy nawet powspinał się po skałkach mi to w ogóle nie przeszkadzało.
– Przeszkadzało mi to w konkretnych pozycjach, w konkretnych momentach, jak już w chodziłem na ten konkretny trening, nie mówiąc już o samej walce.
Zapytany, czy czuje się spełniony, Jan pierwotnie odpowiedział, że „raczej tak”, choć szybko dodał krótkie sprostowanie.
– Powiem, jak już powieszę rękawice na kołku – rzekł. – Nie wiem. Na razie o tym nie myślę, czy jestem spełniony czy nie. Chcę zrobić jeszcze kilka walk. Dla siebie. Po prostu.
Do akcji Jan Błachowicz chciałby powrócić pod koniec roku. Wszystko zależeć będzie jednak od postępów w rehabilitacji barków. Na oku ma czterech potencjalnych rywali.
Ile natomiast ognia po tak bogatej karierze tli się jeszcze w Cieszyńskim Księciu?
– Nie rozkminiałem tego – odparł Jan. – Jeszcze mi się chce. Nie po to idę się kroić, leżeć, cierpieć… Gdyby mi się nie chciało. Tak że ten ogień cały czas jest. Czy on jest taki duży jak przed zdobyciem pasa, jak pięć lat temu? Na pewno nie. Gdzieś tam się przygasza, ale cały czas płonie.
Cała rozmowa poniżej.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
z tej mąki chleba już nie będzie. Ognia co najwyżej starczy na walkę z Adamkiem :-).
Z drugiej strony walkę w boksie lub mma rudego z mamedem chętnie bym obejrzał.