„Tamta porażka zabolała mnie o wiele bardziej niż ta z Hookerem” – Jalin Turner przekonany, że pokonał Mateusza Gamrota
Jalin Turner podsumował zwycięski bój z Bobbym Greenem na UFC Austin i opowiedział o wcześniejszych porażkach z Mateuszem Gamrotem i Danem Hookerem.
Opłaciło się Jalinowi Turnerowi wejście na zastępstwo za Dana Hookera do walki z Bobbym Greenem, która odbyła się w sobotę w Austin.
W ramach co-main eventu gali UFC Fight Night Tarantula brutalnie znokautował Króla w pierwszej rundzie. Posłał go na deski kombinacją 1-2, by następnie dzieła zniszczenia dopełnić kanonadą uderzeń z góry.
– Większość moich skończeń jest w pierwszej rundzie – powiedział zwycięzca podczas konferencji prasowej po gali. – W ten sposób walczę w oktagonie.
– Rozegrało się dokładnie tak, jak chciałem, żeby się rozegrało. Fani prawdopodobnie woleliby zobaczyć więcej rund. Ja chciałem tam wejść, zrobić robotę i wyjść.
– Czułem się tam bardzo komfortowo, chociaż gdy Bobby zaczął gadać, trochę zbił mnie z tropu. Usłyszałem jednak trenera: „skup się, trzymaj dystans!”. Wtedy odzyskałem skupienie i byłem pewny siebie.
– Po prostu rozwijam się i zdobywam doświadczenie. Te dwie porażki to było dla mnie piekło. Wojna z Danem (Hookerem) i gówniana decyzja z Gamrotem. Co gorszego mogło się wydarzyć? Walczyłem z mocnymi zawodnikami.
Dużym echem w przestrzeni medialnej odbiło się przerwanie walki – zdaniem wielu mocno spóźnione. Jalin nie zamierza jednak rozdzierać z tego powodu szat.
– Sędzia po prostu nie widział… – powiedział. – Nie wiem. Nie wiem. Po prostu czekał, aż Bobby straci przytomność. Bobby jest twardy. Bobby to naprawdę mocny zawodnik.
– Gdy go uderzałem, bronił się, poruszał. Cały czas był w pewnym sensie świadomy. Myślałem sobie wtedy, że może trzeba to przerwać, a może nie trzeba? Ale nie zatrzymuję się, dopóki mi nie każesz, bo… Albo ja, albo on. Gdyby doszedł do siebie, mógłby znaleźć się na górze, mogłoby się wydarzyć coś szalonego, więc…
– Jest, jak jest. Po wszystkim był zdrowy, świadomy. Wymieniliśmy się uprzejmościami. Był w przyzwoitym stanie, więc… Jest, jak jest.
Pokonując Bobby’ego Greena, Jalin Turner powrócił na zwycięskie tory po dwóch tegorocznych porażkach niejednogłośnymi decyzjami – z Mateuszem Gamrotem oraz właśnie Danem Hookerem, którego zastąpił w Austin.
– Gdy walczyłem z Gamrotem, to był bardziej sprawdzian dla mnie samego, abym zobaczył, jaki jest mój grappling na tle dywizji lekkiej – powiedział Turner w temacie poprzednich niepowodzeń. – Nadal uważam, że wygrałem tę walkę. Oglądałem ją wiele razy i uważam, że wygrałem ją z uwagi na agresję i kontrolę oktagonu. Tak, kontrolował mnie w grapplingu przez jakiś czas, ale to było wszystko. Nic mi nie zrobił.
– Tak… Tamta porażka zabolała mnie o wiele bardziej niż ta z Hookerem. Walka z Hookerem mogła pójść w obie strony. Ukradł tę drugą rundę, jej końcówkę. Potem w zasadzie tylko on rozdawał karty, więc… To było 50 na 50.
– Te porażki zaprowadziły mnie jednak tutaj. Mój pierwszy co-main event. Dziewięć dni przed galą. Nic mnie nie rozpraszało. Media, ścinanie wagi. Byłem mentalnie nastawiony, aby tam wejść i dać dobry występ. I zrobiłem to.
28-latek nie ukrywa, że chce teraz odpocząć i w ogóle nie myśleć o żadnej kolejnej walce. Chce nacieszyć się życiem, odstawić treningi na boczny tor. Nie ma na celowniku żadnego przeciwnika. Z rezerwą odniósł się do pytań o potencjalne starcia z Drewem Doberem i Renato Moicano, w nieszczególnie zawoalowany sposób dając do zrozumienia, że wyjdzie do tego, kogo wyszukują dla niego matchmakerzy.
Przyznał natomiast, że nie pogardziłby rewanżem z Danem Hookerem.
– Jest taka możliwość – powiedział w temacie. – Nie przeszedłbym obok niej obojętnie. To był kawał walki. Stoczyliśmy wojnę. Jestem pewien, że fani chcieliby obejrzeć kolejną, ale… Zobaczymy, jak to się potoczy.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.