„Jakiś szacunek mi się za to należy” – Tom Aspinall z dużym uznaniem o „najgroźniejszym zawodniku w całym UFC” Sergeyu Pavlovichu
Tom Aspinall zabrał po raz pierwszy głos na temat walki o tymczasowy pas wagi ciężkiej z Sergeyem Pavlovichem na UFC 295 w Nowym Jorku.
Wczesnym środowym rankiem gruchnęły wieści o odwołaniu walki na szczycie wagi ciężkiej pomiędzy Jonem Jonesem i Stipe Miociciem, która miała uświetnić listopadową galę UFC 295 w Nowym Jorku. Bones doznał poważnej kontuzji – wypadnie na około osiem miesięcy – a Stiopki z nikim innym walczyć nie zamierzał.
W rezultacie rozpiskę nowojorskiej gali uzbrojono w starcie o tymczasowy pas 265 funtów pomiędzy Sergeyem Pavlovichem – rezerwowym do starcia Bonesa ze Stiopikiem – i Tomem Aspinallem.
W rozmowie z portalem TheMacLife Brytyjczyk przyznał, że nie spodziewał się, że dane mu będzie stoczyć jeszcze w tym roku walkę. Zdradził, że miał zapewnienie ze strony UFC, że liczy się w rozgrywce mistrzowskiej, ale jednocześnie proszono go o cierpliwość – jego przyszłość miała być uzależniona od wyniku walki Jonesa z Miociciem i planów emerytalnych obu.
Plany te zmieniły się o 180 stopni wraz z odwołaniem walki wieczoru UFC 295 – i w to Brytyjczykowi graj.
– Media i fani widzą tylko jedną stronę: jak zawodnicy biorą walki – powiedział Tom. – Za kulisami wielu ludzi odrzuca walki. To powszechna wiedza w kręgach zawodniczych.
– Znam w cholerę ludzi z czołówki, którzy odmówili walki z Pavlovichem, a ja biorę ją na dwa tygodnie przed galą. I nie zadawałem żadnych pytań. Możecie zapytać UFC. Dzwonili do mnie o 4 rano, bez obozu, a ja na to, że żaden problem. Nie pytałem o kontrakt, nie pytałem o pieniądze. Po prostu się zgodziłem.
– Niewielu ludzi tak robi. Wielu po prostu unika walk. Ja w półśnie o 4 rano powiedziałem, że tak, żaden problem, wyjdę do najgroźniejszego gościa w UFC, z którym nikt nie chce walczyć. Który nokautuje gościa za gościem. I wydaje mi się, że jakiś szacunek mi się za to należy.
Zapytany, czy jego forma będzie podobna do tej, jaką w podobnych okolicznościach – też wszedł na zastępstwo – zaprezentował w minioną sobotę Alexander Volkanovski, przegrywając przez nokaut z Islamem Makhachevem na UFC 294 w Abu Zabi, Tom Aspinall zaprzeczył.
– Trenowałem – powiedział. – Poświęcam się tej profesji. Byłem w klubie. Wolałbym oczywiście więcej czasu niż dwa tygodnie, ale trzeba zrobić, co jest do zrobienia. Będę gotowy. Żadnych wymówek. Będę gotowy i wyjdę tam, żeby wygrać.
– Nie szukam żadnych wymówek. Nie pozwolę, żeby narracja przed tą walką brzmiała: „mam tylko dwa tygodnie”. Nie. Wychodzę tam, żeby, ku*wa, wygrać.
– Pavlovich jest najgroźniejszy z nich wszystkich – ocenił. – Szczerze mówiąc, uważam, że to najgroźniejszy gość w całym UFC. No, ku*wa, to najniebezpieczniejsza sytuacja, jaką możesz sobie wyobrazić – na dwa tygodnie przed galą wchodzisz do walki z najgroźniejszym gościem w UFC.
– Jestem jednak gotowy, aby postawić wszystko na szali. To moje marzenie i… Robię teraz, ku*wa, Bispinga! Wchodzę na dwa tygodnie przed walką, Bisping wszedł na dwa tygodnie przed walką i wygrał z Rockholdem, więc dlaczego ja mam tego nie zrobić?
Nie brak opinii sugerujących, że pojedynek z cegłorękim Rosjaninem, który znajduje się na fali sześciu aż pierwszorundowych nokautów, Tom Aspinall powinien rozwiązać w płaszczyźnie zapaśniczo-parterowej. Czy taki rzeczywiście jest plan?
– Obaj uderzamy piekielnie mocno – powiedział Brytyjczyk. – Moje walki trwają najkrócej w UFC, a on jest drugi pod tym względem. Obaj uderzamy naprawdę mocno. Prawdopodobnie uderza odrobię mocniej ode mnie, ale w porządku – gdy ja cię trafię, też idziesz spać.
– Uważam natomiast, że wszystkie płaszczyzny naprawdę dobrze mieszam. Nie jest więc tak, że wychodzę do niego tylko z pięściami. Będzie musiał uważać na wiele różnych rzeczy.
– Zobaczymy, co się wydarzy. Waga ciężka w MMA na najwyższym poziomie. Najwyższy poziom. Walka o pas.
Tom Aspinall zapowiedział, że dwa najbliższe tygodnia całym sobą poświęca starciu z Sergeyem Pavlovichem. Jak jednak zdradził, nadal nie ma wizy do Stanów Zjednoczonych, choć wierzy, że nie będzie to problem.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.